Była połowa maja, gdy Dominik Kubera zanotował upadek w kwalifikacjach do turnieju Speedway Grand Prix na PGE Narodowym w Warszawie. Diagnoza lekarzy brzmiała fatalnie. Zawodnik Platinum Motoru Lublin doznał urazu kręgosłupa - uszkodzony został kręg piersiowy T12. Dla 24-latka było to równoznaczne z długą przerwą w startach.
Ostatecznie Kubera zadziwił lekarzy, bo już na pod koniec czerwca zobaczyliśmy go w meczu PGE Ekstraligi. Jego przerwa w startach trwała raptem sześć tygodni. Wówczas żużlowiec wywodzący się z Leszna mówił, że jest "jeszcze bardzo sztywny na motocyklu", ale z każdym kolejnym występem zawodnik lubelskich "Koziołków" budował swoją pewność siebie i formę.
Trener Rafał Dobrucki zaufał młodemu żużlowcowi na tyle, że otrzymał on powołanie na finał Drużynowego Pucharu Świata we Wrocławiu. W nim Kubera nie zawiódł, zdobył 9 punktów i był drugim najskuteczniejszym reprezentantem w szeregach Biało-Czerwonych.
Dobrucki o presji zdobycia złotego medalu. "Nie potrafimy się z tego cieszyć"
- Czuję się niesamowicie. To był wspaniały wieczór, ale też bardzo trudne zawody dla nas. Ciągłe zmiany, ciągłe szukanie czegoś nowego. Takie jednak są mistrzostwa świata i walka z najlepszymi. Jeśli wygrywać, to tylko tak - powiedział Kubera po finale DPŚ.
Losy sobotniego finału ważyły się do ostatniej gonitwy. W niej Maciej Janowski pokonał Roberta Lamberta, dzięki czemu Polacy pokonali Brytyjczyków różnicą dwóch punktów. - Całe szczęście, że Maciek postawił kropkę nad i - przyznał Kubera, który jeszcze jakiś czas temu nie pomyślałby, że dostanie nominację na finał DPŚ.
- Ciężka kontuzja odniesiona na Grand Prix w Warszawie zrobiła swoje, ale udało się wrócić. Dziękuję wszystkim, którzy pomogli i pozwolili mi wrócić do takiej formy. Dziękuję też trenerowi za to, że mi zaufał. Myślę, że się nie zawiódł. Chciałbym takich zawodów więcej, bo fajnie się ścigać z najlepszymi - podsumował reprezentant Polski.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- "Wielbłąd sędziego". Kontrowersja podczas finału DPŚ!
- Mistrz zostanie nim po raz trzeci? Małe szanse pozostałych kadrowiczów