Żużel. Kontuzje Jacka Holdera i Piotra Pawlickiego. Która drużyna traci więcej?

Kilka tygodni temu podczas drugiego finału IMP kontuzji nabawił się Piotr Pawlicki, a jego przerwa od startów ma potrwać kilka tygodni. Za to w sobotę w tracie DPŚ na tor dość niebezpiecznie upadł Jack Holder, tym samym nabawiając się urazu.

Mateusz Kmiecik
Mateusz Kmiecik
Jack Holder na prowadzeniu WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Jack Holder na prowadzeniu
Australijczyk był liderem swojej reprezentacji podczas finału, jednak w 15. biegu doszło do wypadku. Na pierwszym łuku Jack Holder i Rasmus Jensen toczyli walkę o pierwszą pozycję i doszło pomiędzy nimi do kontaktu, w wyniku czego 27-latek wybił się w powietrze i spadł na tor.

Po kilku minutach zszedł o własnych siłach do parku maszyn, ale na jego twarzy było widać wyraźny grymas bólu, a dodatkowo trzymał się on za rękę. Ostatecznie zawodnik Platinum Motoru Lublin więcej w zawodach się nie pojawił. Klub poinformował, że żużlowiec doznał urazu ręki i przejdzie operację.

Długość przerwy Holdera może mieć duże znaczenie w fazie play-off PGE Ekstraligi. Koziołki po rundzie zasadniczej zajmą drugą pozycję i będą jednym z głównych faworytów do złotego medalu. Kontuzja jednego z liderów może mieć jednak duże znaczenie i pokrzyżować plany klubowi. W rozmowie z naszym portalem Jacek Frątczak przyznał, że to ogromny cios dla Motoru i teraz wiele będzie zależało od daty powrotu wielokrotnego medalisty indywidualnych mistrzostw świata juniorów.

ZOBACZ WIDEO: Kto pracodawcą Barona w przyszłym sezonie? Marek Cieślak podał zaskakujący typ

- Osobiście ubolewam podwójnie, bo każdy wie, że Jack ma u mnie szczególne względy. Był w świetnej formie przed kontuzją i liderował reprezentacji Australii. W PGE Ekstralidze też był ważną postacią. To jest chłopak, który regularnie punktował na wysokim poziomie i był jednym z liderów drużyny, szczególnie pod nieobecność Kubery. Popełniał pomyłki jak wszyscy, natomiast szybko wyciągał wnioski - powiedział byłby menadżer.

Wcześniej kontuzji nabawił się również Piotr Pawlicki, a to, ile potrwa jego przerwa, nie jest jeszcze dokładnie wiadome. To oznacza, że dwaj główni faworyci rozgrywek o tytuł drużynowych mistrzów Polski będą musiały w najbliższym czasie radzić sobie w osłabieniu. Nasz rozmówca przypomniał, że często nieszczęście jednych jest szczęściem drugich, a później tak naprawdę nikt nie pamięta, w jakich okolicznościach osiągano sukces. Mimo wszystko pozostaje pytanie, która drużyna w tym momencie straciła więcej?

- Trudno to ocenić. Trzeba pamiętać, że wszystkie zespoły składają się z elementów i każdy zawodnik ma inny wpływ bezpośrednio na swój i w takim wypadku nie ma co porównywać ich średnich. Betard Sparta Wrocław była lepszym zespołem od Motoru w rundzie zasadniczej i to jednoznacznie wskazuje tabela. W tak mocnej ekipie nie da się zrobić, żeby wszyscy zdobywali 10 punktów. To oznacza, że Piotr, jadąc cztery wyścigi i robiąc sześć lub siedem "oczek", nie był w stanie wskoczyć do biegów nominowanych - stwierdził Frątczak.

Dodał również, że Polak faktycznie zdobywał statystycznie mniej "oczek" od Australijczyka, jednak ich udział w zdobyciu minimum 46 punktów potrzebnych do zwycięstwa, biorąc pod uwagę różne czynniki, w tym liczbę przejechanych biegów, był bardzo podobny i dlatego nie jest łatwo wskazać, która ekipa straci więcej. - Pytanie, co by było, gdyby Pawlicki startował w Lublinie, szczególnie w kontekście kontuzji Dominika Kubery. Wtedy najpewniej pojechałby po pięć gonitw i zdobywałby więcej "oczek".

- W Lesznie zabrakło właśnie tych punktów, które wcześniej zdobywał Piotr. Uważam, że strata Holdera to nie jest kwestia ewentualnego finału ze Spartą, a kłopot tu i teraz. Obaj są niezwykle kluczowi dla swoich zespołów. Nimi nie zawszą, są ci, którzy zdobywają najwięcej punktów, ale ci, którzy robią przewagę i bez nich nie da się wygrywać. Mecz z Fogo Unią pokazał już, że bez Pawlickiego nie będzie o to łatwo. Trudno jednak wyważyć, kto straci więcej, ponieważ każdy z nich ma swój wpływ na drużynę.

Już w najbliższą niedzielę drużyny z województwa dolnośląskiego i lubelskiego spotkają się ze sobą we Wrocławiu, aby zakończyć tegoroczną rundę zasadniczą. Niektórzy jakiś czas temu uważali, że może to być przedwczesny finał. Teraz jednak wiadomo, że oba kluby zmierzą się bez swoich podstawowych zawodników. Czy w takim razie wynik tego spotkania będzie miał jakieś znaczenie?

- W sporcie jest coś takiego jak budowanie przewagi psychologicznej. To raczej będzie kamuflaż, przede wszystkim w kontekście toru. Jednak trzeba pamiętać, że do czasu ich kolejnego potencjalnego spotkania pogoda się zmieni i same kwestie przygotowania nawierzchni i motocykli również. Warto jednak przypomnieć, że pieniądze leżą na torze i każdy chce zarobić jak najwięcej - przekonywał ekspert żużlowy.

Na sam koniec przyznał, że obie drużyny mogę zostać pokonane już w ćwierćfinale, co pokazał, chociażby wspomniany wcześniej mecz w Lesznie. W For Nature Solutions KS Apatorze Toruń z kolei rośnie forma Patryka Dudka. To oznacza, że szanse nie są równe, ale się do siebie zbliżają. - Byłbym zaskoczony, gdyby któraś z tych ekip odpadła, ale nie traktowałbym tego w kategoriach wielkiej sensacji. To jest PGE Ekstraliga i tam są zawodnicy, którzy potrafią jeździć na motocyklach - podsumował Jacek Frątczak.

Czytaj także:
Żużel. Kibice pytają o konkretne nazwiska. Jest mowa o przyszłości Lamparta
Żużel. Dziwią go słowa prezesa Wilków. "Nie rozumiem tego"

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Która drużyna odpadnie w ćwierćfinale PGE Ekstraligi?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×