Victor Palovaara wiązał bardzo duże nadzieje z tym rokiem. Szwed chciał zaliczyć kolejny progres i powalczyć o jak najwyższe cele. Ta sztuka mu się jednak nie powiodła, a już u progu sezonu doznał kontuzji, kiedy to upadł podczas sparingu.
Zawodnik nie ukrywa, że od czterech miesięcy jeździ z urazem. - W wyniku upadku złamałem nadgarstek, a konkretnie miałem złamaną kością łódeczkowatą i dwie inne złamane kości dłoni. Później okazało się, że były kolejne złamania i jest jak jest. O ile nadgarstek udało się wyleczyć, o tyle są kolejne urazy... - powiedział w rozmowie ze speedwayfans.se.
Palovaara nie ukrywa, że przyzwyczaił się już do tego, że go boli, choć kosztowało go to dużo pracy mentalnej. - Kiedy bywało ciężko, to pewność siebie spadała. Odbiło się to, że nie mogłem jechać w każdym meczu w Polsce - wytłumaczył.
29-latek chce teraz kontynuować sezon i dobrze się bawić, bo musi tak naprawdę wracać do żużla od zera. Jeśli będzie czerpał radość z jazdy, to i wyniki przyjdą takie, jakich oczekuje. - Mam bardzo wysokie wymagania wobec siebie, więc dobrze byłoby je trochę obniżyć - dodał Palovaara.
Szwed w tym sezonie w dziewięciu meczach wystartował w zaledwie ośmiu wyścigach. Zdobył w nich dwa punkty. Raczej wątpliwe jest jego pozostanie w Arged Malesie Ostrów na sezon 2024. Żużlowiec chcąc się odbudować musi pomyśleć o zejściu o szczebel niżej.
Czytaj także:
Kończy się pewien rozdział w jego karierze
Kibicowali Crumpowi marząc o występie w Cardiff
ZOBACZ WIDEO: Kto trenerem Fogo Unii? Zengota mówi o kandydatach