Znany biznesmen dogadał się z prokuraturą. Wróci do więzienia, ale odzyska część majątku

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Były prezes Stali Gorzów Marek G.
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Były prezes Stali Gorzów Marek G.

Już niedługo może zakończyć się trwająca od ponad roku sprawa byłego prezesa Stali Gorzów, Marka G. oskarżonego o pranie brudnych pieniędzy. Biznesmen przyznał się do winy i zwrócił się do sądu z wnioskiem o orzeczenie ustalonej z prokuraturą kary.

Choć Markowi G. za pranie brudnych pieniędzy grozi do 12 lat, a materiały obciążające są bardzo mocne, to wiele wskazuje na to, że ostateczny wyrok będzie znacznie niższy.

Biznesmen w załączonym wniosku do aktu oskarżenia postuluje o rok i cztery miesiące bezwzględnego więzienia, a także 220 tysięcy złotych grzywny i 685 tys. zł przepadku korzyści. Co ważne, na poczet kary więzienia miałyby zostać także zaliczone osiem miesięcy spędzone w Areszcie Warszawa-Białołęka od czerwca do lutego bieżącego roku.

Informację w tej sprawie jako pierwszy podał szef contentu kreatywnego HP w serwisie gazeta.pl Kamil Siałkowski.

- Mogę potwierdzić, że dokładnie taki wniosek został dołączony do aktu oskarżenia i złożony do sądu. Czekamy obecnie aż Sąd Okręgowy w Poznaniu wyznaczy datę posiedzenia - mówi Aleksandra Skrzyniarz, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie, która od początku prowadzi dochodzenie w tej sprawie.

Dzięki wnioskowi do wyroku skazującego może dojść już na pierwszej rozprawie, a sąd nie będzie musiał prowadzić skomplikowanego procesu dowodowego w tej sprawie. Na ławie oskarżonych, wspólnie z Markiem G., zasiądą jeszcze trzy inne oskarżone osoby. Wszyscy oskarżeni przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów, jak również złożyli wnioski o wydanie wyroków skazujących ich na kary pozbawienia wolności oraz grzywny.

Jeśli sąd ostatecznie przychyli się do wniosku byłego prezesa klubu żużlowego, to ten będzie mógł mówić o dużym szczęściu. Choć będzie musiał wrócić do celi i spędzi w niej kolejne osiem miesięcy, to uratuje swój biznes i dużą część majątku. Warto bowiem przypomnieć, że w trakcie postępowania przygotowawczego, sąd na wniosek prokuratury zgodził się na zabezpieczenia mienia Marka G. o wartości 6,4 mln złotych na poczet pokrycia ewentualnych strat Skarbu Państwa. Wśród zabezpieczonego majątku jest kilka nieruchomości, a także udziały w spółkach. Mienie formalnie wciąż jest własnością zatrzymanego, a ewentualny przepadek może zostać ogłoszony dopiero po wyroku skazującym. Teraz już wiadomo, że skala problemów może być jednak znacznie mniejsza, niż początkowo podejrzewano.

Co więcej, gdy G. walczył jeszcze o możliwość odpowiadania z wolnej stopy, proponowana kaucja wynosiła milion złotych. Wtedy jednak sąd uznał, że śledztwo w sprawie tzw. fabryki faktur jest na tyle istotne, że nie może pozwolić na wypuszczenie jednego z oskarżonych przed zebraniem wszystkich dowodów.

Przypomnijmy, że Marek G. w latach 2016-2019 w Poznaniu wspólnie i w porozumieniu z trzema innymi osobami przyjął na rachunek bankowy prowadzonego przez siebie kantoru internetowego ponad 68 milionów złotych, które przy pomocy jego firmy miały zostać wpuszczone legalnie do obrotu. Z ustaleń postępowania przygotowawczego wynika, że Marek G. uczynił sobie z procederu stałe źródło dochodu.

Działacz sportowy spędził do tej pory osiem miesięcy w areszcie, a także stracił całkowicie wpływy w ebut.pl Stali Gorzów. Choć do dziś incydentalnie pojawia się na trybunach stadionu, to raczej nie ma szans na powrót do władz tego klubu. Chwilę po objęciu władzy przez nowego prezesa Waldemara Sadowskiego, ze spółki zostali także usunięci najbliżsi współpracownicy G.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Krużyński, Lidsey i Dowhan

Czytaj więcej:
Grożą dzieciom. Znamy działania policji
Lisek dostał wysoką karę. Mamy komentarz

Źródło artykułu: WP SportoweFakty