Sytuacja ostrowian jest znana od wielu tygodni. Klub musi zapłacić 340 tysięcy złotych za braki w szkoleniu. Działacze i trener Mariusz Staszewski są tym faktem oburzeni. Zapewniają, że od lat stawiają na własnych wychowanków i dlatego nie zamierzają płacić tzw. opłaty szkoleniowej. Z kolei Zespół ds. Licencji informuje, że w tym przypadku Arged Malesa może nie otrzymać licencji na kolejne rozgrywki. W przypadku Trans MF Landshut Devils problem jest zupełnie inny.
30 sierpnia doszło do ważnej zmiany w polskim żużlu. Kluby 1. Ligi Żużlowej usłyszały, że już wkrótce rozgrywkami będzie zarządzać nie GKSŻ, a PGE Ekstraliga. W praktyce oznacza to powstanie drugiej ligi zawodowej.
To z kolei jest równoznaczne z tym, że żużlowe kluby pierwszoligowe będą musiały funkcjonować w ramach spółek akcyjnych bądź spółek z ograniczoną odpowiedzialnością. Jeśli chodzi o kluby zagraniczne w 1. Lidze Żużlowej, to będą one startować w nowej strukturze, jeśli założą spółki na terytorium Polski - zgodnie z polskimi przepisami prawa. Nie będzie żadnego problemu z tym, aby takie spółki wskazywały jako miejsce rozgrywania zawodów stadion umiejscowiony w innym kraju niż Polska. W przypadku ekipy z Landshut nie musi to być jednak takie łatwe i oczywiste.
ZOBACZ WIDEO: Menedżer podał skład Falubazu na sezon 2024
- Na dziś nie potrafię powiedzieć, czy pojedziemy w pierwszej lidze - mówi nam Sławomir Kryjom, menedżer niemieckiej ekipy. - Założenie spółki na terenie Polski nie jest problemem. Ten temat z prawnikami możemy załatwić w dwa tygodnie. Kłopot pojawia się jednak na dalszym etapie, bo będziemy zagranicznym podmiotem, a wtedy miasto Landshut będzie potrzebować zgody Rządu Federalnego Bawarii, by wynająć nam obiekt. Do tego dochodzi masa kwestii natury finansowo - podatkowej, których nie jesteśmy w stanie w tak krótkim czasie wyjaśnić. To wymaga określonych analiz prawnych i podatkowych. Zaproponowaliśmy rozwiązanie przejściowe i zobaczymy, co z tego wyjdzie - dodaje Kryjom.
To oznacza zatem, że przyszłość kolejnego zespołu w pierwszej lidze staje pod dużym znakiem zapytania. Poza tym klub ma inne problemy, bo traci zawodników. Oficjalnie z Trans MF Landshut Devils rozstał się Dimitri Berge. Na taki sam ruch ma zdecydować się Norick Bloedorn. W czwartek menedżer zawodnika Dariusz Mońka w rozmowie z portalem Po Bandzie poinformował, że jego klient przeniesie się do ROW-u Rybnik.
- Nadal nie przesądzałbym odejścia Noricka. Z mojej perspektywy wygląda to tak, że jesteśmy w kontakcie z tym zawodnikiem. Nie otrzymaliśmy od niego oficjalnej informacji, że odchodzi. Jeśli taką przekażę, wtedy powiem, że tak jest, bo z niewolnika nie ma pracownika. Trzy lata pracowaliśmy razem i być może żużlowiec potrzebuje zmiany. Jeszcze raz jednak podkreślam, że nie znam jego stanowiska, choć mam świadomość od sezonu 2021, że jest kuszony przez polskie kluby - tłumaczy Kryjom.
- Wypowiedź menedżera zawodnika nie przesądza dla mnie tematu. To musi się odbyć tak jak z Dimitrim Berge. Z Francuzem usiedliśmy do stołu po tym, jak otrzymał od nas ofertę finansową. Rozmowy trwały trzy tygodnie. Powiedział, że odchodzi i nikt nie ma do nikogo pretensji. W przypadku Noricka panuje natomiast cisza - dodaje menedżer.
Kryjom uważa jednak, że pod względem sportowym ekipa z Landshut będzie w stanie sobie poradzić. Jak przekonuje nas menedżer, ciągle jest szansa na zbudowanie konkurencyjnego składu.
- W ostatnich latach trafiali do nas zawodnicy, którzy nie byli rozchwytywani przez inne kluby lub mieli w nich różne problemy. Proszę to prześledzić i przypomnieć sobie, w jakich okolicznościach pozyskiwaliśmy Dimitirego Berge, Kaia Huckenbecka czy Kima Nilssona. Każdy z nich pojawił się u nas i zaliczył progres. Być może jednak pewna formuła współpracy się wyczerpuje. Ruch w tym biznesie jest czymś normalnym. Zapewniam jednak, że prowadzimy rozmowy z zawodnikami i moim zdaniem będziemy w stanie zbudować ciekawy skład na pozycjach seniorskich - przekonuje.
Sam menedżer zaznacza natomiast, że dobrze czuje się w klubie i dementuje medialne doniesienia, że w przyszłym roku miałby pracować w ROW-ie Rybnik. - To dla mnie nowość. Nie prowadzę takich rozmów - podsumowuje Kryjom.
Zobacz także:
To on ma być nowym szefem GKSŻ