To miał być przełomowy moment w karierze Victora Palovaary. Szwed z dużymi nadziejami przeniósł się z 2. Ligi Żużlowej do Arged Malesy Ostrów i wierzył, że będzie w stanie być jokerem w talii Mariusza Staszewskiego.
Wszystko pokrzyżował upadek podczas sparingu z Betard Spartą Wrocław. Kraksa z Mateuszem Paniczem skończyła się dla pierwszoligowca kontuzją, która ciągnęła się za nim przez wiele tygodni i tak naprawdę nadal nie udało mu się w stu procentach rozwiązać kwestii zdrowotnych.
- Lepiej jest, kiedy nie jeżdżę, ale kiedy już to robię, to staram się też o tym za wiele nie myśleć. Wygląda jednak na to, że musimy coś z tym zrobić, kiedy tylko sezon się skończy - powiedział Palovaara w rozmowie ze speedwayfans.se.
ZOBACZ WIDEO: Falubaz dostał prezenty od rywali. "Jestem pewny ich utrzymania"
29-latka z Karlstad czekają kolejne w życiu zmiany, bo przesądzone jest to, że w Arged Malesie Ostrów drugiej szansy nie dostanie. Szwed na brak zainteresowania nie narzeka, a jednym z klubów, które mają rozważać jego angaż, jest Optibet Lokomotiv Daugavpils. Stąd też zaproszenie na Otwarte Mistrzostwa Łotwy, w których to udało mu się zdobyć dziesięć punktów, co pozwoliło sklasyfikować go na piątym miejscu.
- To była dla mnie świetna zabawa, że znów mogłem się pościgać i pojeździć. Za mną dłuższa przerwa, kiedy to prawie w ogóle nie jeździłem. Później udało mi się wystartować w meczach Allsvenskan League i wpadł ten wyjazd na Łotwę. Czułem, że zadziało się coś pozytywnego - dodał.
Czytaj także:
Ma konkretny cel na okienko transferowe
Zadają sobie jedno ważne pytanie - "co dalej?"