Zmarzlik początkowo go denerwował. "Powiedziałem - jeszcze raz i go zdzielę"

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Krzysztof Kasprzak i Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Krzysztof Kasprzak i Bartosz Zmarzlik

- Na pewno Bartek od początku miał talent. Od razu można było wyczuć, że ma "to coś" - mówi Krzysztof Kasprzak. Wicemistrz świata z 2014 roku komentuje, co będzie najważniejsze dla jego młodszego kolegi, walczącego o czwarty tytuł mistrza świata.

Już w sobotę wyjaśni się, kto zostanie Indywidualnym Mistrzem Świata. Na czele stawki wciąż pozostaje Bartosz Zmarzlik, ale po wykluczeniu z ostatniego turnieju Grand Prix depcze mu po piętach Fredrik Lindgren, który traci do niego tylko albo aż sześć punktów.

- Niedawno rozmawialiśmy z Bartkiem i przede wszystkim potrzebuje on szczęścia. Nie może mieć defektu w ważnym biegu, ani taśmy czy wykluczenia, czyli upadku, co wydaje się to być kluczowe. Fredrik Lindgren też potrafi jeździć i ma udany sezon, ale Bartek będzie tak zmobilizowany w Polsce, że jak nie będzie miał pecha, to zdobędzie mistrzostwo - mówi w w rozmowie z WP SportoweFakty Krzysztof Kasprzak.

- Ja właśnie miałem pecha, bo nie odjechałem dwóch rund - w Finlandii i Szwecji. Moja noga mi na to nie pozwalała i nie mogłem już tego nadrobić. Bartek jest lepszym zawodnikiem od Lindgrena i powinien zdobyć czwarty tytuł. Życzę mu tego z całego serducha - dodał wicemistrz świata z 2014 roku.

Kluczem wydaje się więc trzymanie nerwów na wodzy w półfinale. - Bartek będzie patrzeć przede wszystkim na to, aby być przed Lindgrenem. Jak on nie będzie miał szans go dogonić, to będzie mógł świętować tytuł. Zejdzie mu stres, ciśnienie, po czym wygra rundę Grand Prix, tak jak ja w 2014 roku. Pamiętam moją radość, gdy dowiedziałem się że Nicki Pedersen i Tai Woffinden mnie nie dogonią, a przed tamtym Grand Prix pięciu zawodników było chętnych na srebro. Na pewno Bartek ma w myśli, by wygrać jak najszybciej jak najwięcej biegów i świętować przed finałem - zaznaczył nowy zawodnik Zdunek Wybrzeża Gdańsk.

Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik i Krzysztof Kasprzak w barwach Stali Gorzów
Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik i Krzysztof Kasprzak w barwach Stali Gorzów

Krzysztof Kasprzak przez dziewięć lat dzielił park maszyn z Bartoszem Zmarzlikiem, który najpierw go obserwował i patrzył jak na pana żużlowca, by wznieść się później na wyżyny. - Na pewno Bartek od początku miał talent. Od razu można było wyczuć, że ma "to coś". On żył i żyje do dziś żużlem na sto procent. Na początku trochę mnie denerwował, bo ciągle mówił na mnie "pan". Dopiero gdy powiedziałem mu, że jak jeszcze raz tak powie, to go zdzielę, to mówiliśmy sobie na "ty". Był młody, miał 16 lat i był bardzo dobrze wychowany przez rodziców, tak samo jak ja przez swoich - wspomina Kasprzak.

- Po roku - dwóch jechał i zdobywał komplety, pomagając w zdobyciu złotych medali. Było wiadomo, że to olbrzymi talent. Gdy ma się 16-23 lata, ważne jest to, by nie mieć wielu groźnych upadków, bo to bardzo stopuje zawodnika. On raz złamał udo, ale szybko wrócił. Jeździłem z nim dziewięć lat, zawsze był w pełni przygotowany i dużo nauczył się od Tomka Golloba na początku, a potem także ode mnie. Dużo się pytał, słuchał i chciał ciągle wygrywać, co widzimy do dziś. Będzie dominował przez wiele lat, bo za bardzo nie ma z kim się ścigać na ten moment - dodaje.

Sam Krzysztof Kasprzak nie potrafił się tyle utrzymać na szczycie. - Miałem ciężki 2015 rok. Nie trafiłem z silnikami i później zaczęliśmy dokupywać sprzętu. Duży wpływ ma też to, że jestem Polakiem. Absolutnie tego nie żałuję, aczkolwiek mogę żałować tego, że inne nacje są takie słabe. Gdybym miał szwedzką czy angielską licencję, dostałbym dziką kartę. Chłopaki, którzy byli daleko za mną z inną flagą dostawali ją po 6-8 razy. Ja po tym, jak rok po wicemistrzostwie świata powinęła mi się noga, zostałem od razu odsunięty z cyklu, ponieważ Polaków ciągle jest dużo w Grand Prix, bo jesteśmy tak mocni jako kraj. To dzięki Polakom żużel na świecie ma taki poziom, a mimo to nie liczą się z nami wcale - przypomina Kasprzak.

- Każdy inny medalista zawsze dostawał dziką kartę. Wtedy dwóch innych Polaków awansowało i zostałem skreślony. Taka jest przypadłość, że Polacy są za dobrzy w żużlu, by liczyć na przychylność władz żużla. Na pewno nie żałuję tamtego czasu. Szkoda tylko, że przez to że jest nas tak wielu dobrych - nie tylko ja, ale wielu innych często jest pokrzywdzonych. Głównie patrzy się tam na flagę. Ja jako Polak dostałem tylko raz dziką kartę, w 2008 roku po bardzo dobrym sezonie 2007, gdy pokazałem się w DPŚ oraz w Grand Prix w Bydgoszczy, gdzie byłem drugi za Tomkiem Gollobem, a przed mistrzem świata Pedersenem mając zaledwie 23 lata. Anglicy, Szwedzi, Duńczycy dostawali je "z urzędu" - podkreśla.

ZOBACZ WIDEO: Czy kluby płacą zawodnikom? Krzysztof Cegielski zabrał głos

Zobacz także:
Zmarzlik podjął decyzję ws. odwołania. Sprawa dyskwalifikacji przesądzona
Kto zostanie indywidualnym mistrzem świata? Jonsson nie ma wątpliwości!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty