"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.
***
Dość niespodziewanie mieliśmy emocje w walce o tytuł żużlowego mistrza świata. Gdy wydawało się, że wszystko jest już rozstrzygnięte, nastąpiła kuriozalna dyskwalifikacja Bartosza Zmarzlika z GP Danii. Brak punktów w Vojens poskutkował tym, że w Toruniu mogło wydarzyć się wszystko. Utrata mistrzostwa w takich warunkach byłaby niezwykle bolesna.
Ostatecznie mamy jednak happy end i myślę, że wszyscy, no może poza Fredrikiem Lindgrenem, są zadowoleni. Złoto rozstrzygnęło się w ostatnim wyścigu w Toruniu. Myślę, że Bartosz Zmarzlik tymi ostatnimi wydarzeniami stworzył gotowy scenariusz na film.
Słyszałam, że ojciec Bartka miał mówić o tym, że jego syn zrezygnowałby z SGP, gdyby w tak kuriozalnych okolicznościach stracił tytuł mistrzowski. Myślę, że te słowa były wypowiadane pod wpływem emocji. Zresztą sam zawodnik mówił o tym, że w pewnym momencie miał dość żużla i czuł się mocno zrezygnowany.
ZOBACZ WIDEO: Polski mistrz szczerze o swojej przemianie. "Byłem łobuzem"
Finalnie w Grand Prix chcą jeździć najlepsi i nawet gdyby Zmarzlik przegrał mistrzostwo z Lindgrenem, to w roku 2024 powróciłby do mistrzostw świata jeszcze bardziej zdeterminowany. Na szczęście nie musimy się nad tym zastanawiać i nie musimy gdybać, skoro wydarzenia w Toruniu potoczyły się po naszej myśli.
Obecnie Bartosz Zmarzlik ma cztery tytuły mistrza świata, ciągle jest młody i logicznym jest, że coraz głośniej mówi się o tym, że pobije on rekord Tony'ego Rickardssona i Ivana Maugera, którzy sześciokrotnie zostawali najlepszymi zawodnikami globu. Nas powinno to cieszyć, choć też zrozumiałe, że kibice z innych państw zaczynają mówić o dominacji Polaka i znudzeniu jego triumfami.
Na razie trudno wskazać jednak kogoś, kto miałby zdetronizować Zmarzlika. Nie chcę mówić o kontuzjach czy innych zdarzeniach losowych, ale jednak w skali sezonu nikt nie jest tak regularny jak zawodnik Platinum Motoru Lublin.
A czy dominacja Bartosza Zmarzlika szkodzi dyscyplinie? Pamiętam, jak Nicki Pedersen miał taki sezon, że wygrywał wszystko i wszędzie. Wtedy już po dwóch czy trzech turniejach Grand Prix mówiło się, że nie będzie na niego mocnych, że przy takim dominatorze oglądanie zawodów mija się z celem. Jednak zupełnie się z tym nie zgadzałam i nie zgadzam się teraz.
Nawet jeśli Zmarzlik wygrywa, to czy SGP jest nieciekawe? Chyba nie. W poszczególnych wyścigach są spore emocje, zresztą nasz mistrz świata nie zwycięża raczej rund zasadniczych z kompletem punktów. Widzieliśmy wiele turniejów, gdzie Zmarzlik męczył się w początkowej fazie i dopiero w półfinale czy finale wszystko przebiegało zgodnie z jego planem.
Fredrik Lindgren czy Tai Woffinden mogą mówić o chęci pokonania Polaka, ale to chyba naturalne i występuje w każdym sporcie. Zasada "bij mistrza" nie wzięła się znikąd.
Czytaj także:
- Zmarzlik powinien obawiać się Lindgrena? Szwed czuje, że najlepsze jeszcze przed nim
- Pedersen nie traci nadziei. Ujawnił szczegóły rozmów z klubami