"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.
***
We wtorek działacze żużlowi mieli usłyszeć, że nie ma szans, aby powiększyć PGE Ekstraligę w roku 2025. Dobrze, że szybko ten temat wyjaśniono, bo przynajmniej prezesi wiedzą na czym stoją. Wszelkie plany dotyczące reorganizacji trzeba komunikować wcześniej, najlepiej z kilkuletnim wyprzedzeniem. Przecież niektórzy działacze budują składy z myślą o przyszłości, realizując pewną wizję.
Temat poszerzenia PGE Ekstraligi o nowe drużyny będzie wracał, bo bez zwiększenia liczby meczów niemożliwe będzie wynegocjowanie wyższego kontraktu telewizyjnego. Może to nie spodoba się prezesom, ale moim zdaniem w tej kwestii doszliśmy do ściany. Naciągnęliśmy tę strunę do maksimum i nie wywalczymy większych pieniędzy, jeśli faktycznie tych spotkań nie będzie więcej.
Jeśli chcemy ponownie PGE Ekstraligi z dziesięcioma zespołami, to nie tylko musimy zaplanować to z wyprzedzeniem, ale też musimy mieć pewność, że poziom będzie odpowiednio wyrównany. Jeśli dwa czy trzy kluby będą odstawać od reszty ligi, to telewizja nie zapłaci dobrze za taki produkt.
ZOBACZ WIDEO: Dominik Kubera z medalem w Grand Prix? Menedżer nie ma wątpliwości
Nie wykluczam, że za kilka lat pojawi się kilka klubów, które pod względem finansów i infrastruktury będą aspirować do PGE Ekstraligi. To wszystko się zmienia, bo przecież mieliśmy taki okres, że I-ligowe ośrodki rezygnowały z możliwości jazdy w elicie. Tymczasem teraz w 1. Lidze Żużlowej chętnych do awansu jest multum.
Prezesi powinni pamiętać też, że idą czasy recesji. Trzeba się na nie przygotować. W ostatnich latach przywykli oni do tego, że kontrakty telewizyjne i sponsorskie są coraz wyższe. To może się jednak skończyć w którymś momencie. Teraz mamy tak, że budżety ciągle rosną. Im więcej pieniędzy ma dany prezes, tym więcej wydaje. To taki samonapędzający się mechanizm. Pytanie, co się stanie, gdy przyjdzie czas zaciskania pasa?
Wiem, że chociażby Betard Sparta Wrocław w mistrzowskim sezonie potrafiła wypracować imponujący zysk, ale to zasługa wieloletniej pracy gospodarzy w tym mieście w osobie Andrzeja i Krystyny Rusko. Klub ma wielu sponsorów, stabilne podstawy finansowe. Zysk Betard Sparty to najlepszy dowód na to, że jest z czego zaciskać pasa. Jednak nie w każdym klubie sytuacja jest jak we Wrocławiu.
Powtórzę jednak, że recesja jest już u naszych zachodnich sąsiadów. My mamy wysoką inflację, a inwestycje są znikome. To wcześniej czy później odbije się na sporcie, więc dobrze byłoby, aby kluby zapewniły sobie poduszkę finansową. Jeśli ktoś w najlepszych czasach przejadł wszystkie środki, to będzie miał problem.
Żużel miał jednak różne momenty i zawsze radził sobie z problemami. Nie tak dawno była przecież pandemia COVID-19, puste trybuny i renegocjacje kontraktów. Jakoś przez to przebrnęliśmy i teraz działacze też dadzą sobie radę. Głęboko w to wierzę.
Czytaj także:
- Unia Leszno zaskoczyła swoją decyzją. "Ogromne ryzyko"
- Ważna decyzja Przyjemskiego. "To jeden z największych talentów na świecie"