Burza po słowach znanego sędziego. "Nie można dłużej udawać, że nie ma problemu"

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Michał Krupa / Na zdjęciu: Remigiusz Substyk i stadion w Częstochowie
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Michał Krupa / Na zdjęciu: Remigiusz Substyk i stadion w Częstochowie

Remigiusz Substyk udzielił wywiadu dla WP SportoweFakty i stwierdził, że sędziowie żużlowi są coraz mniej niezależni. Arbiter posłużył się konkretnymi przykładami. Nasz ekspert Jacek Gajewski nie ma wątpliwości: w środowisku są potrzebne zmiany.

- Dobrze, że ten tekst się pojawił, bo teraz trudno będzie dłużej udawać, że problem nie istnieje. Ten wywiad powinien zapoczątkować dyskusję o zmianach strukturalnych dotyczących tematów sędziowskich - mówi nam Jacek Gajewski, ekspert WP SportoweFakty i Canal+

Przypomnijmy, że Remigiusz Substyk w rozmowie z WP SportoweFakty zapowiedział, że na 95 proc. nie wróci już na wieżyczkę. Arbiter przyznał, że nie podoba mu się, w jakim kierunku zmierzają kwestie sędziowskie. Powiedział też, że sędziowie są coraz mniej niezależni, a często zbyt duży wpływ na ich decyzje mają przedstawiciele podmiotów zarządzających.

Substyk posłużył się przykładami tegorocznych meczów Arged Malesy Ostrów z H.Skrzydlewska Orłem Łódź i Cellfast Wilków Krosno z ebut.pl Stalą Gorzów. Przyznał też, że kiedyś sam otrzymał od jednego z działaczy wiadomość SMS, która sugerowała mu konkretne działanie podczas spotkania. Główna Komisja Sportu Żużlowego zapowiedziała już, że wkrótce odniesie się do tych stwierdzeń.

ZOBACZ WIDEO: Dominik Kubera z medalem w Grand Prix? Menedżer nie ma wątpliwości

- Całkowicie zgadzam się z przesłaniem sędziego, że kolegium sędziowskie powinno funkcjonować w sposób zdecydowanie bardziej niezależny. To musi zostać wyraźnie oddzielone od PGE Ekstraligi i osób, które mają wpływ na inne ligi. Jest dobry czas, by środowisko arbitrów o siebie zawalczyło, bo zachodzą przecież ważne zmiany w polskim żużlu. Pierwsza liga trafia pod skrzydła PGE Ekstraligi, ma być nowy GKSŻ. To jest dobry moment na reformę także kwestii sędziowskich - zaznacza.

Gajewski dodaje jednak, że doprowadzenie do zmian nie będzie łatwe. - W środowisku brakuje mi autorytetów. Uważam, że tak jest od czasu śmierci Romana Cheładze. Do tej pory nie pojawił się człowiek z taką charyzmą. On potrafił poukładać to tak, że kolegium sędziowskie było suwerenne i niezależne. Nie byłoby opcji, żeby ktoś próbował na coś wpływać. Obecnie większość arbitrów uważa, że Leszek Demski działa właściwie. Ma ich poparcie i to jest dobre. Pytanie brzmi jednak, czy Leszek Demski jest w stanie wywalczyć dla tego środowiska niezależność, czy ma odpowiednią pozycję w związku, by to załatwić. To trudne, bo musi nastąpić zmiana strukturalna, ale ona jest naprawdę konieczna. Należy o tym mówić. Cieszę się też, że pojawił się temat obsad sędziowskich, bo PGE Ekstraliga nie powinna się w ogóle tym zajmować. Mamy tu od dawna pomylenie pojęć. Nie wiem, kto z zarządu tego organu jest w stanie w sposób fachowy czy merytoryczny ocenić pracę sędziów. Przecież żaden z tych ludzi nie na najmniejszego doświadczenia w staniu za pulpitem - podkreśla ekspert.

Były menedżer dodaje również, że obok słów Remigiusza Substyka trudno przejść obojętnie, bo odnoszą się one do meczów, które wywołały w tym roku ogromne emocje. - Dobrze, że padł temat spotkań w Krośnie i Ostrowie. Najwięcej po głowie dostali wtedy sędziowie, a okazuje się, że teraz jeden z arbitrów mówi o czynniku zewnętrznym, który mógł wpływać na ich pracę - zaznacza.

- W Ostrowie naciski na sędziego już wcześniej sugerował też trener jednej z ekip, a teraz mamy kolejny taki głos i to pochodzący właśnie z tego środowiska. Moim zdaniem tamten mecz nie powinien był się w ogóle rozpocząć, a byłem wtedy na miejscu i widziałem, jakie były warunki. Tamtego dnia cały proces decyzyjny nie trzymał się kupy. Nie było w tym ani ładu, ani składu. Nie można rozpoczynać zawodów, by uzasadnić skuteczność plandeki czy odwodnienia liniowego. Nie ma czegoś takiego, że jakiś mecz musi się odbyć. W Gelsenkirchen kiedyś był kryty stadion, ale nawierzchnia przemokła w trakcie transportu i Grand Prix nie doszło o skutku - wyjaśnia.

Gajewski uważa zresztą, że sędziowie pracowali w tym roku bardzo dobrze, a zmiany dotyczące wykładni oceny niektórych sytuacji poszły we właściwym kierunku. To w jego ocenie pokazuje, że w tym środowisku nie brakuje fachowców, więc tym bardziej należy zawalczyć o ich niezależność.

- To naprawdę nie był zły rok dla arbitrów. Nastąpiła też duża poprawa w sprawie startów. Ta patologa została uporządkowana. Nie ma już wokół tego takich dyskusji i emocji. Mamy jednak problem strukturalny. Żaden działacz nie może nawet próbować wpływać na sędziego. Nie powinien też wyznaczać obsad ani dzielić, kto sędziuje PGE Ekstraligę i niższe ligi. Najbardziej niepokojące są jednak słowa, że sędzia Substyk otrzymał kiedyś od wysoko postawionego działacza wiadomość SMS z sugestią, jak się zachować. To jest karygodne! Rozumiem, że w regulaminie jest zgoda na kontakt arbitra z organem zarządzającym, ale to powinno ograniczać się tylko do informowania o statusie pojedynku. Nie można wysyłać wiadomości, która sugeruje decyzję dotyczącą rozegrania meczu - tłumaczy Gajewski.

Na koniec ekspert zwraca również uwagę na dwa wątki. Jego zdaniem w Polsce nadszedł najwyższy czas na grupę sędziów zawodowych. Poza tym jego zdaniem czas skończyć z praktyką, że każdy arbiter potrzebuje zgody swojego przełożonego na rozmowy z mediami.

- Cały czas mówimy o profesjonalizacji rozgrywek. Kwestie finansowe i organizacyjne są na zupełnie innym poziomie niż kiedyś. Sędziowie są tymczasem ludźmi, którzy nadal normalnie pracują. Trzy czy cztery dni przed meczem dostają sygnał, że jadą przykładowo do Krosna. To jest źle ułożone. Z tej grupy trzeba wyłonić sędziów zawodowych, którzy będą zajmować się tylko tym. Na razie to jest półamatorka. Poza tym nie jest dobrze, że sędziowie muszą prosić o szefa o zgodę na zabranie głosu. To wygląda bardzo źle pod względem wizerunkowym, bo na starcie sugeruje, że chcemy coś ukrywać. Kluczowe jest tymczasem to, by problemów nie zamiatać pod dywan. Jeśli ktoś obawia się, że arbiter będzie konfabulować, to przecież będzie łatwo wyprostować jego słowa, gdy do tego dojdzie. O faktach i złych praktykach należy jednak głośno mówić i je naprawiać. Wiem, że w środowisku żużlowym są ludzie, którzy chcieliby mieć wszystko pod swoim palcem, ale nie tędy droga - podsumowuje.

Jarosław Galewski, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Drużyna rezerw ratunkiem dla Krakowa?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty