Mateusz Domański, WP SportoweFakty: Czy z pańskim zdrowiem jest już wszystko w absolutnym porządku?
Adrian Miedziński: Na szczęście wszystko jest w porządku. To wszystko sprawnie wracało. Dziś ze zdrowiem jest okej.
Tak się zastanawiam, czy po tej koszmarnej kraksie lekarz czegoś panu zakazał? A może zalecił jakieś regularne kontrole?
Te zalecenia, które miałem wykonać, zostały już zrealizowane. To zostało zakończone. Wszystko przebiegło tak, jak powinno i po prostu jest wszystko w porządku.
Podpisał pan kontrakt warszawski z Polonią Bydgoszcz. Teraz nasuwa się pytanie: co dalej?
Co dalej... Też chciałbym znać odpowiedź na to pytanie. Na pewno serce by chciało i ciężko jest wyleczyć się z uprawiania sportu po tylu latach jazdy. Umowa z Unią Leszno to był tylko epizod, żeby zobaczyć, czy wszystko właściwie funkcjonuje. Jeżeli udałoby się zrobić super wynik to fajnie, ale trudno jest tak wskoczyć do składu w trakcie - bez odpowiedniego przygotowania. Fajnie, że udało się przetrzeć i za to mogę być wdzięczny. Wiem, że mogę wrócić i robić to normalnie.
Jeżeli taka okazja znów miałaby się przytrafić w trakcie sezonu, to raczej nie będę się już na to pisał. Wolałbym się przygotować, by robić to dobrze. W Lesznie to była przygoda, a żeby to robić profesjonalnie i skutecznie, konieczne jest odpowiednie przygotowanie. Człowieka to cieszy, gdy robi wynik, a to, co było w tym sezonie, miało jedynie charakter sprawdzianu.
Rozmawiał pan z Polonią o ewentualnej walce o normalny kontrakt?
Na razie to kontrakt bez zobowiązań. Konkretnych, dalej idących rozmów nie było. Żeby coś dalej zrobić - jak już wspomniałem - trzeba wszystko ustalić wcześniej. Wiem, że mogę odpowiednio się przygotować, ale ciężko jest to robić bez konkretnego celu. Gdybym był dużo młodszym zawodnikiem, to na pewno bym to uczynił. Teraz już inaczej człowiek myśli.
Jeżeli chodzi o ten miniony okres transferowy, to w ogóle odbywał pan jakieś rozmowy?
Ja się nie wychylałem do nikogo. To nie był mój cel. Nie mam zamiaru czegokolwiek udowadniać. W tym roku zobaczyłem, że nadal mogę to robić. Jeżeli ktoś będzie zainteresowany, to chyba nie ma problemu, by mnie znaleźć. Porozmawiać nie zaszkodzi. Wiadomo, że są inne przepisy i jest więcej zawodników młodych, więc też kluby patrzą na to, by inwestować w takich zawodników, z którymi można wiązać przyszłość.
Jeżeli dostanę konkretną ofertę, to na pewno przygotuję się dobrze. Jestem w stanie to zrobić. Ciężko byłoby mi złożyć broń. Na pewno nie chcę niczego robić na siłę i gdzieś "wpadać" w trakcie sezonu. To jest raczej mało prawdopodobne.
Ostatnio Matej Zagar mówił w rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym", że on do drugiej ligi by nie zszedł. A czy pan rozważyłby konkretną ofertę z najniższej polskiej klasy rozgrywkowej?
Nie, też bym nie rozważył.
Czyli rozumiem, że w grę wchodzą tylko kluby z dwóch najwyższych poziomów rozgrywkowych.
Tak, bo wiem, że mogę to robić dobrze. Nie byłem słabym zawodnikiem. Chciałbym to robić na jakimś poziomie, żeby mi to sprawiało przede wszystkim frajdę - żeby sukces budował i dawał chęć. Jeżdżenie, żeby jeździć to... najeździłem się całe życie. Oczywiście nie mówię, że to jest złe, ale po prostu nie ma potrzeby, by rozmieniać karierę na drobne. Dlatego też nie chcę dołączać do żadnego klubu w trakcie sezonu. Definitywnie nie mówię, że tak się nie stanie, ale generalnie nie chciałbym takiej sytuacji. Chciałbym się odpowiednio przygotować i osiągać dobre wyniki.
Na początku sezonu na pewno się przejadę, bo z pewnością będę miał taką potrzebę, ale oczywiście to nie oznacza, że będę się ścigać. Żeby tak było, wszystkie klocki muszą być poukładane. Im szybciej do tego dojdzie, tym lepiej.
Jeżeli nie uda się tego wszystkiego dobrze poukładać, to bierze pan pod uwagę możliwość zakończenia kariery w 2024 roku?
Jeżeli w przyszłym roku nie wystartuję, to na pewno też nie będę się pchał, żeby coś udowadniać i jeździć w nieskończoność. To nie jest cel, żeby tylko jeździć, ale żeby robić wynik i dobrze się prezentować. Teraz są kursy na instruktora, z czego postanowiłem skorzystać. W świecie żużla spędziłem tak naprawdę całe swoje życie i mogę co nieco przekazać. Dlatego robię te papiery. Zobaczymy, jak się sytuacja życiowa potoczy.
Czyli w jakiejś postaci na pewno pan przy żużlu pozostanie - jeśli nie jako zawodnik, to w roli instruktora.
Na pewno byłoby to dla mnie trudniejsze niż jeżdżenie. Głowa i serce chciałyby to poukładać i zakończyć karierę w inny sposób niż po minionym sezonie. Praktycznie od dziecka jestem w żużlu, mam doświadczenie i wiem, jak spojrzeć na różne aspekty. Ten okres, w którym nie jeździłem, też dał mi wiele przemyśleń. Reasumując swoją karierę, też zrobiłbym ileś tam poprawek. Każdy człowiek tak jednak ma, że uczy się na swoich błędach. To jest najlepsze. To doświadczenie mam duże, więc jeśli nie będę jeździł - co mówię z przykrością - to fajnie byłoby radować się z czegoś poprzez osiąganie sukcesów na jakiejś innej płaszczyźnie.
ZOBACZ WIDEO: Nowy system rozgrywek. Czy w PGE Ekstralidze pojawią się etatowi rezerwowi?
Czytaj także:
> Wadim Tarasienko nie był na to przygotowany. "Musiałem sobie radzić"
> Ważna umowa Leona Madsena. Chcą mu tym pomóc zostać mistrzem świata