Dziś Świebodzin rozsławia gigantyczny pomnik Jezusa Chrystusa, który doskonale jest widoczny z trasy S3 z Zielonej Góry do Gorzowa. Kiedyś miejscowość tę rozsławiał Bolesław Proch, który urodził się w Świebodzinie 4 lutego 1952 roku. Od dziecka lubił sport. Do szkółki zapisał się jako 18-latek i przewidywano mu wielką karierę.
Wtedy trzeba było mieć wielką determinację, by zostać żużlowcem. Były to czasy, gdy na nabory zgłaszały się dziesiątki, a nawet setki młodych chłopaków marzących o tym, by rozpocząć sportową karierę. Do egzaminu na licencję podchodzili nieliczni. Jednym z nich był wtedy Proch, który na początku swej kariery związał się z Falubazem Zielona Góra.
Dyskwalifikacja za zmianę klubu
Proch miał kilka znaków rozpoznawczych. Na torze była to elegancka jazda, która imponowała kibicom, a doceniali to także rywale. Charakteryzował go też czarny wąsik. Zasłynął także odważnymi decyzjami, przez które miał sporo problemów. Jednej z nich nie mogli mu wybaczyć tak fanatycznie zakochani w żużlu kibice w Zielonej Górze.
ZOBACZ WIDEO: Mistrz Polski "dostaje po pysku"?! Mocne słowa prezesa
W Falubazie osiągnął pierwsze sukcesy. W 1973 roku wraz z drużyną wywalczył brązowy medal, a dwa lata później zdobył złoty medal Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski. Był to jego ostatni sezon w Zielonej Górze. Zespół balansował bowiem na granicy I i II ligi, a Prochowi marzyło się coś więcej. Z zazdrością spoglądał na Gorzów i tamtejszą Stal. Postanowił zmienić klub.
To bardziej jemu niż gorzowianom zależało na transferze. Groził, że jeśli Stal nie sprowadzi go, to zakończy karierę. To byłaby duża strata dla polskiego żużla i gorzowscy działacze mu ulegli. Z kolei Proch za chęć zmiany klubu został zawieszony na dwa lata przez GKSŻ. To pokazuje, jak inny był wówczas żużel niż obecnie.
Proch pauzował przez kilka miesięcy. Początkowo pozwolono mu na starty w Anglii, gdzie ścigał się dla Reading Racers i Leicester Lions. W 1977 roku mógł już ścigać się dla Stali. Na debiut musiał jednak poczekać, gdyż podczas zawodów w Australii doznał skomplikowanego urazu stawu skokowego lewej nogi oraz złamania kości śródstopia w lewej i prawej nodze. JEden z rywali po prostu najechał na wstającego z toru Procha.
Niepokorny
Kiedy już Proch wrócił na tor, był jednym z liderów Stali. Z nim w składzie gorzowianie w latach 1977-1978 sięgnęli po mistrzowski tytuł. Indywidualnie Proch był drugi w IMP. Coraz lepsza jazda to też zasługa jego teścia, Jana Malinowskiego.
Sielanka w Gorzowie trwała krótko. W 1981 roku popadł w konflikt z działaczami i po raz kolejny zmienił klub. Do Polonii Bydgoszcz ściągnął go Ryszard Nieścieruk. W bydgoskim klubie też był jednym z liderów. Ścigał się tam do 1987 roku i po raz drugi w karierze był wicemistrzem Polski. Po srebro sięgnął w 1985 roku na motocyklu pożyczonym od juniora Piotra Gluecklicha.
Proch chodził swoimi ścieżkami. I w 1987 roku na własnych zasadach postanowił zakończyć karierę. Wyjechał z Polonią na towarzyski mecz do Holandii i odmówił powrotu do Polski. Zamieszkał w Niemczech, gdzie pracował jako rehabilitant i fizjoterapeuta w szpitalu.
- Nie poddawałem się nawet po niepowodzeniach, dużo pracowałem, by osiągnąć cel. Miałem takie sportowe zacięcie. Mówią, że byłem niepokorny? Pewnie jest w tym trochę racji, ale w sporcie właśnie tacy dochodzą do wielkich rzeczy - mówił po latach w wywiadzie dla "Gazety Pomorskiej".
Proch zmarł nagle 22 grudnia 2012 roku. Miał 60 lat. Pogrzeb odbył się 4 lutego 2013 roku, w dzień jego 61. urodzin.
Czytaj także:
Dostała lek za ponad 9 mln zł. Oto, co stało się po 20 godzinach
Prezes ZOOleszcz GKM-u komentuje. "Już się przyzwyczailiśmy"