Żużel. Stracił życiową szansę odmawiając polskiemu klubowi. Miał inne priorytety

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: efektowna oprawa kibiców Motoru Lublin
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: efektowna oprawa kibiców Motoru Lublin

Mike Buman w wieku 20 lat stanął przed życiową szansą, by zaistnieć na polskich torach. Z różnych powodów do naszych rozgrywek jednak nigdy nie trafił, bo jak sam przyznał miał inne priorytety.

W tym artykule dowiesz się o:

Pięć tytułów Drużynowych Mistrzów Świata, trzy złote medale Mistrzostw Świata Par oraz dziewięć złotych krążków Indywidualnych Mistrzostw Świata. Dorobek amerykańskiego speedwaya na arenach międzynarodowych jest imponujący.

Jednak wraz z zakończeniem kariery przez Grega Hancocka brakuje zawodnika, który obecnie byłby w stanie skutecznie zawalczyć z najlepszymi żużlowcami świata.

Największą nadzieją Amerykanów jest Luke Becker. Zawodnik H.Skrzydlewska Orła Łódź może liczyć na wsparcie swojego dużo bardziej doświadczonego rodaka, ale jeszcze nie prezentuje poziomu, który zapewniłby mu równorzędną rywalizację, chociażby w cyklu Grand Prix.

ZOBACZ WIDEO: Mistrz Polski "dostaje po pysku"?! Mocne słowa prezesa

Nie brakuje utalentowanej młodzieży wśród młodszych zawodników. Wymienić tu można, chociażby Slatera Lightcapa, Sebastiana Palmese, czy Alexa Martina. Jeszcze do niedawna w tym gronie można było wymienić Wilbura Hancocka. Syn Grega Hancocka za rok będzie obchodził 19. urodziny, a na krajowym podwórku wciąż pozostaje bez większego sukcesu.

W przeszłości też bywało wielu, którym szybko wróżono wielką karierę. Jednym z takich przykładów był Mike Buman. Na żużel chodził od najmłodszych lat, bo na zawody zabierał go tata - Mike senior. On też jeździł, ale w wydaniu amatorskim. Jego syn zakochał się w tym sporcie i już jako dziesięciolatek zaczął sięgać po pierwsze sukcesy. Po zaledwie kilku miesiącach treningów ślizgu w lewo, został triumfatorem 2. Dywizji w mini żużlu.

Stały rozwój wśród najmłodszych sprawił, że zaczęli się nim interesować fani czarnego sportu w Stanach Zjednoczonych. Miał potencjał, by iść w ślady wielkich rodaków, ale brakowało tej przysłowiowej kropki nad "i", która pozwoliłaby mu pchnąć karierę na międzynarodowy pułap. Jazda w ojczyźnie to była za mało, by zrobić krok w przód.

- Uważam, że gdybym urodził się za granicą, to bardzo by mi to pomogło. W Wielkiej Brytanii są rozgrywki ligowe, niższe klasy jeździeckie, imprezy młodzieżowe, więc można się regularnie ścigać i trenować na wielu różnych torach. W Nowym Jorku, gdzie ja mieszkałem, tak naprawdę mieliśmy jeden tor i niewielu zawodników. Zmieniało się to tylko wtedy, kiedy działacze organizowali turniej US Open, bo wtedy przyjeżdżała do nas liczna grupa z Kalifornii. Tam chłopacy mają lepiej, bo jeżdżą dwa, czasem trzy razy w tygodniu, a tory są dostępne przez cały rok. U nas bywało, że jeździliśmy kilka razy na trzy miesiące - powiedział Mike Buman.

Polska szansą na lepszą przyszłość

W 2011 roku Buman został powołany do młodzieżowej reprezentacji, w której byli również znani polskim fanom Ricky Wells, czy Gino Manzares. W maju otrzymał powołanie do występu w półfinale Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów. Buman udał się do Równego z dużymi nadziejami i wykręcił drugi wynik w swojej drużynie. Jednak przy jego nazwisku zapisano zaledwie cztery oczka, które uzyskał na defekcie Makinena, upadku Malesica oraz dzięki zwycięstwom z Siltaniemim i Vidą.

Tamten sezon mógł być dla niego przełomowy. Buman znalazł się w kręgu zainteresowań kilku polskich klubów, jak chociażby KMŻ Redstar Lublin. W temacie kontraktu z tym klubem pomóc ówczesnemu 20-latkowi chciał Marcin Kozdraś, ale do zawarcia umowy nie doszło. Planem "B" był kontrakt warszawski z KSM-em Krosno, ale i ten plan nie wypalił.

- W tamtym czasie bardziej interesowała mnie jazda w Wielkiej Brytanii i to tam szukałem swoich możliwości. Jestem jednak pewien, że gdybym podpisał kontrakt w Polsce, to mogłaby się ta moja kariera potoczyć inaczej. Nie miałem wtedy jednak zbyt dobrego sprzętu i możliwości finansowych - dodał żużlowiec.

Zawodnik zdaje sobie sprawę z tego, że jego kariera mogła potoczyć się zupełnie inaczej nie tylko, gdyby podpisał kontrakt w Polsce, ale również gdyby cały czas funkcjonował w trybie sportowca.

- Patrząc wstecz, uważam, że nie traktowałem tego tak poważnie, jak powinienem, kiedy przebywałem w Wielkiej Brytanii. Nie trenowałem za wiele, nie robiłem wielu rzeczy, które robić powinienem. Miałem też sporo problemów ze sprzętem z powodu posiadania małych funduszy. Nie lubiłem mieszkać w Europie, przez cały czas tęskniłem za powrotem do domu, ale tego w USA - przyznał Buman.

Obecnie 32-latek swoją karierę traktuje czysto hobbystycznie, co potwierdzają też wydarzenia, w których bierze udział. Bumana możemy oglądać tak naprawdę tylko na jednym obiekcie, który znajduje się w Owego. W maju ubiegłego roku przed własną publicznością w Nowym Jorku udało mu się triumfował w zawodach Meggan Hobart Spring Fling Championship. W finale turnieju głównego jego plecy oglądali Adam Mittli oraz Dave Oakden.

Konrad Cinkowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
1. Zawodnik Platinum Motoru został na lodzie
2. Lebiediew znalazł Cellfast Wilkom nowego zawodnika

Komentarze (1)
avatar
Don Ezop Fan
23.12.2023
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Czekanski poznal chlopaka przez Grega Hancocka.