Po amputacji nogi myślał o samobójstwie. Sport łączył z muzyką

Archiwum prywatne / Marek Soczyk / Na zdjęciu: Marian Kaznowski
Archiwum prywatne / Marek Soczyk / Na zdjęciu: Marian Kaznowski

Marian Kaznowski to jedna z legend Włókniarza Częstochowa i to pomimo tego, że żużlową karierę zakończył w wieku 23 lat. Wszystko przez błąd lekarzy, przez który amputowano mu nogę. Wtedy myślał o samobójstwie. Właśnie mija 14. rocznica jego śmierci.

Już jako 15-latek Marian Kaznowski rozpoczął żużlowe treningi. Było to zaraz po zakończeniu II wojny światowej, po której Polacy poczuli wolność i zaczęli żyć swoimi pasjami. Wtedy w kraju błyskawicznie rozwijała się motoryzacja. Każdy młody chłopak chciał próbować jazdy na motocyklu. Korzystał na tym żużel, choć w pionierskich latach w niczym nie przypominał tego, co oglądamy dzisiaj.

Urodzony 2 stycznia 1931 roku w podczęstochowskich Koziegłowach chłopak marzył o tym, by startować w sportach motorowych. I marzenie to zrealizował błyskawicznie. W 1948 roku był już zawodnikiem częstochowskiego klubu i startował w pierwszym ligowym sezonie. Lepsze wyścigi przeplatał słabszymi, ale już na zawsze zapisał się w historii żużla w mieście. Był jednym z "czterech muszkieterów", który tworzył pierwszy zespół w Częstochowie. Towarzyszyli mu Waldemar Miechowski, Bogdan Laskowski i Władysław Szulczewski.

Lekarski błąd zniszczył marzenia

Kaznowski był bardzo popularny w Częstochowie. W jego wspomnieniu na łamach "Gazety Wyborczej" Piotr Toborek pisał, że na motocyklu woził nawet przyszłego mistrza olimpijskiego, kilkuletniego wtedy Jerzego Kuleja. Kariera żużlowca Włókniarza zapowiadała się w świetlanych barwach, ale wszystko zakończyło się 24 października 1954 roku na torze w Lesznie.

ZOBACZ WIDEO: PGE Ekstraliga planuje ważną zmianę w regulaminie. Najlepsze kluby będą miały kłopoty?

Rozegrano tam turniej par, w którym ścigał się razem ze Zdzisławem Jałowieckim. W ich pierwszym biegu, na drugim łuku, doszło do karambolu. Rywal wypchnął Kaznowskiego na bandę. Częstochowianin upadł, a następnie trafił do szpitala. Tam amputowano mu nogę. Jak się okazało, przez błąd lekarzy. To był wyrok. Miał wtedy dopiero 23 lata.

- W Lesznie zrobili takie niskie bandy i Marian uderzył o nią nogą. To wszystko działo się na moich oczach, od razu widać było, że noga jest złamana. Wydawało się jednak, że na złamaniu się skończy. Po tylu latach mogę jednak powiedzieć, że zawalili lekarze. Wsadzili nogę w gips, wdało się zakażenie... Jak się dowiedziałem po dwóch dniach, że są kłopoty i zabrali go do szpitala w Poznaniu, wsiadłem z kolegą w pociąg i pojechaliśmy. Tam była już jego późniejsza żona Lidka. Trudno opisać co czułem, patrząc na kolegę, który leżał bez jednej nogi. Powiem szczerze, że w drodze powrotnej z tego wszystkiego spiliśmy się z kolegą jak sztubaki - wyznał po latach Zdzisław Jałowiecki.

Myślał o samobójstwie

Kaznowski był w trudnym stanie psychicznym. Myślał nawet o samobójstwie. Z biegiem czasu pogodził się jednak z tym, co dał mu los. Robił wszystko, by jak najszybciej wrócić do pełnej sprawności. Korzystał z protezy, dzięki czemu mógł normalnie funkcjonować.

Na żużel się nie obraził. Wrócił do ukochanej dyscypliny sportu. Chciał nawet ponownie ścigać się na motocyklu i czynił starania, by zrobić licencję. Nie dostał na to zgody i została mu jedynie jazda motocyklem po ulicach Częstochowy. Przez wiele lat pracował jako trener we Włókniarzy. Był też cenionym sędzią żużlowym.

W Częstochowie znali go wszyscy. Kaznowski prowadził sklep motoryzacyjny w centrum Częstochowy. W 1991 roku ubiegał się też o mandat posła na Sejm. Został honorowym prezesem Włókniarza, który zawsze mógł liczyć na jego wsparcie. Zmarł 29 grudnia 2009 roku. Krótko po śmierci jego imieniem nazwano rondo u zbiegu ulic Legionów i Żużlowej, które znajduje się w pobliżu stadionu Włókniarza.

Muzyka przegrała z żużlem

Kaznowski zapowiadał się na świetnego muzyka. Uczęszczał do jednej z najlepszych szkół w mieście - IV Liceum Ogólnokształcącego im. Henryka Sienkiewicza. Potem studiował na Politechnikach w Łodzi i Częstochowie. W latach szkolnych uczył się gry na organach i instrumentach dętych.

Jego talent muzyczny rozkwitał. W liceum był dyrygentem orkiestry i sam komponował utwory. Miłość do muzyki to zasługa jego matki, która prowadziła na Jasnej Górze żeński chór. Zresztą klasztor to ważne miejsce dla Kaznowskiego. Kilkaset metrów od niego, na nieistniejącym już torze kolarskim, ścigał się w pierwszych zawodach.

***

Gdzie szukać pomocy?

Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 800 70 2222 całodobowego Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie. Możesz też napisać maila lub skorzystać z czatu, a listę miejsc, w których możesz szukać pomocy (znajdziesz ją TUTAJ).

Czytaj także:
W Mildurze odbył się turniej o Trofeum Jasona Lyonsa. Dwóch zawodników GKM-u Grudziądz na podium
Szczere wyznanie Chrisa Holdera. "Byłem o krok od zakończenia kariery"

Komentarze (0)