Choć Janusz Kołodziej pochodzi z Tarnowa i także w tamtejszej Unii rozpoczął swoją wielką karierę, to bez wątpienia można go również nazwać legendą Unii Leszno. Co prawda 39-latek spędził w Małopolsce 15, a w Wielkopolsce dziewięć sezonów, ale w tej chwili praktycznie nikt nie wyobraża sobie drużyny z PGE Ekstraligi bez czterokrotnego indywidualnego mistrza Polski.
Urodzony w 1984 roku żużlowiec spędził w Lesznie ostatnie siedem lat i niedawno rozpoczął ósmy. W Fogo Unii jest on nie tylko najskuteczniejszym zawodnikiem, ale jednocześnie prawdziwym kapitanem i liderem zespołu, na którym mogą polegać praktycznie wszyscy.
Kołodziej w leszczyńskim ośrodku bez wątpienia ma status kogoś wyjątkowego, ale nie można się temu dziwić. Obie strony mogą sobie wiele zawdzięczać. Zdaniem Krzysztofa Cegielskiego ważna do stworzenia dobrych relacji była również rodzinna atmosfera, która panuje w klubie. Co więcej, pomimo czterech z rzędu drużynowych mistrzostw Polski wszyscy w tym miejscu dalej twardo stąpają po ziemi.
ZOBACZ WIDEO: Czy będzie 10 drużyn w PGE Ekstralidze? Istotny jeden aspekt[url=/admin/wideo/47390]
[/url]
- Na pewno były prezes i jeden z właścicieli, czyli Józef Dworakowski nieprzypadkowo uznawany jest leszczyńskim „tatą” Janusza, bo mimo że jest charakterologicznym przeciwieństwem, to obaj rozumieją się bez słów. Widocznie to taki przypadek potwierdzający tezę, że skrajności się przyciągają - powiedział w rozmowie z portalem gloswielkopolski.pl były zawodnik, a prywatnie przyjaciel 39-latka.
Zresztą ta dwójka także ceni siebie nawzajem już od wielu lat. Prezes stowarzyszenia żużlowców „Metanol” towarzyszy tarnowianinowi podczas wielu zawodów indywidualnych oraz drużynowych od dawna i razem tworzą znakomity duet. Cegielskiego pełni również rolę menadżera kapitana Unii Leszno. Co ciekawe ich przyjacielska relacja zaczęła się dość przypadkowo.
- Znaliśmy się wcześniej z torów, ale na zasadzie „cześć, cześć i co u ciebie słychać”. Wszystko zmieniło się w 2005 r., dwa lata po moim wypadku, kiedy postanowiłem sprzedać swoje silniki i dałem ogłoszenie w „Tygodniku Żużlowym”. Po jakimś czasie odezwał się Janusz i w taki sposób ta nasza pogłębiona znajomość nabrała rumieńców - zdradził Krzysztof Cegielski.
Czytaj także:
- Żużel. Plan Mariusza Staszewskiego. Czy zapewni on awans do PGE Ekstraligi?
- Mistrz świata idzie w ślady ojca i próbuje swoich sił na żużlu. "To było nieuniknione" [WYWIAD]