[tag=10193]
Stephan Katt[/tag] we wrześniu tego roku będzie obchodził 45. urodziny, ale to nie przeszkadza mu w rywalizacji sportowej. Doświadczonego żużlowca nie opuszczał jednak ostatnio pech. Przed dwoma laty zaliczył koszmarny upadek. Stracił panowanie nad motocyklem i z impetem uderzył w bandę.
Skutkiem kraksy było m.in. wiele złamań, a także konieczność zamieszczenia w ciele kilku płytek i kilkunastu śrub. To nie zniechęciło go do dalszego ścigania, choć jak sam wyznał w rozmowie z niemieckim speedweek.com - miał problemy w sferze psychicznej.
- Największe problemy, jakie mnie dotknęły w ubiegłym roku, to były w mojej głowie. To trudny moment, kiedy zdarzają się takie sytuacje, w których normalnie dałbyś sobie radę, ale czasem musisz puścić gaz - przyznał Katt.
Były żużlowiec m.in. Orła Łódź oraz Kolejarza Opole nie ukrywa, że po wypadku lekarze powiedzieli mu wprost, że to od niego zależy to, czy będzie kontynuował swoją karierę. - Zdecydowałem się zacisnąć zęby i wrócić. Bardzo pomógł mi psycholog, co było słuszną decyzją. Teraz będę nadal z nim pracował, ponieważ jazda na żużlu jest dla mnie wszystkim. Nie mogę się doczekać nowego sezonu - dodał.
Katt nie ukrywa, że jest na takim etapie kariery, że zastanawia się nad każdym występem, a przede wszystkim nad tym, jakie warunki torowe panują w danym miejscu. Żużlowiec nie ukrywa rozczarowania tym, że w ostatnich latach stan wielu obiektów znacznie się pogorszył. I choć zamierza regularnie brać udział w wydarzeniach, to nie chce ryzykować.
Czytaj także:
1. Ma 19 lat i dwa medale mistrzostw świata. W ojczyźnie czuje się... nikim
2. Mistrz świata idzie w ślady ojca i próbuje swoich sił na żużlu
ZOBACZ WIDEO: Był krok od mistrzostwa. Czy stracił swoją życiową szansę?