W 2020 roku Jaimon Lidsey został mistrzem świata juniorów i wydawało się, że to może być przełomowy moment w karierze Australijczyka. Nie do końca tak się stało, a obecnie w opinii wielu fanów czarnego sportu 25-latek z Mildury pozostaje w cieniu swoich rówieśników i zarazem rodaków.
- Lubię być poza "radarem", nie potrzebuję blasku reflektorów. Chcę się rozwijać, brnąć do przodu i wyciągać wnioski, a czasem pozytywnie zaskakiwać kibiców. Koncentruję się na własnych celach i na tym, co ja powinienem robić, a nie inni - powiedział Lidsey w rozmowie ze "Speedway Star".
Lidsey przebywa obecnie w Australii, gdzie udało mu się zająć czwarte miejsce w krajowym czempionacie, czy również wygrać mistrzostwa Oceanii.
ZOBACZ WIDEO: Był krok od mistrzostwa. Czy stracił swoją życiową szansę?
W rozmowie z brytyjskim tygodnikiem Lidsey wyznał: - Jestem zbyt miły. Jeśli wygrywam wyścigi, to świetnie, a jeśli przegram, to osoba, która mnie pokonała była po prostu lepsza ode mnie. Proste. Jednak kiedy dotrzesz do Grand Prix, kiedy ścigasz się o mistrzostwo świata, to musisz coś zmienić. To nie chodzi też o to, że trzeba jeździć agresywniej, a po prostu o to, by być silnym mentalnie - dodał żużlowiec.
Dziś mało kto wyobraża sobie brak Lidseya w rozgrywkach ligi polskiej lub brytyjskiej. On sam z kolei zauważa, że obecne możliwości pozwalają mu spełniać pewne marzenia, bo kiedy był dzieckiem, to starty poza Australią wydawały mu się nierealne.
- Nawet o tym nie myślałem. Często oglądałem Jasona Crumpa, Leigh Adamsa, a później widziałem, jak Chris Holder zdobywał tytuł mistrza świata w 2021 roku i stwierdziłem, że podążę za nimi. Ale Anglia nadal była poza moim zasięgiem. Jednak w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że to jest praca. I muszę wyjechać za granicę, by robić to, co kocham - skomentował.
Czytaj także:
1. Wkrótce może zostać jedynym żużlowcem w kraju
2. Co dalej z karierą, która znalazła się na zakręcie?