Żużel. Od kibica do menedżera najlepszej drużyny w Polsce. "Kocham tę dyscyplinę całym sercem"

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Jacek Ziółkowski
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Jacek Ziółkowski

Menedżer Platinum Motoru Lublin w sporcie żużlowym jest już od prawie czterdziestu lat. Przez ten czas stopień po stopniu wspinał się od kibica, przez pierwsze funkcje przy lubelskim klubie. Skończył jako członek sztabu szkoleniowego Motoru.

[tag=2762]

Jacek Ziółkowski[/tag] od kilku lat pełni rolę menedżera Platinum Motoru Lublin. Ze swoim zespołem sięgnął m.in. po dwa złote medale Drużynowych Mistrzostw Polski. Obecnie mało kto pamięta, że przez wiele sezonów zasiadał on za pulpitem sędziowskim, a wcześniej pełnił rolę spikera, sekretarza, czy kierownika zawodów.

W rozmowie z serwisem redbull.com Ziółkowski żartuje, że nie był tylko wirażowym, kierownikiem startu i polewaczkowym. A tak imponujące CV to efekt m.in. czterdziestu lat pracy w sporcie żużlowym. Okrągły jubileusz wypadnie jednak dopiero w przyszłym roku.

Menedżer Platinum Motoru nie ukrywa, że rola, którą pełni obecnie dzieli się na dwa etapy - formalny i nieformalny. Ten pierwszy to przede wszystkim znajomość regulaminu sportu żużlowego. Na co dzień trzeba jednak wykorzystać szereg umiejętności, które wynikają m.in. z tego, co przynosi życie.

ZOBACZ WIDEO: Kościecha szczerze o swoim zawodniku. "Byłem sceptyczny do tego kontraktu"

Ziółkowski mówi otwarcie, że to praca pod presją czasu, bo w wielu momentach trzeba błyskawicznie zareagować na wydarzenia torowe, czy przewidzieć, co się może za chwile wydarzyć. W opinii menedżera mistrza Polski trzeba mieć do tego zajęcia bardzo grubą skórę, brać odpowiedzialność za swoje decyzje, bo to również wyzwania związane z oceną ze strony kibiców i mediów.

Co w takim razie pomaga Ziółkowskiemu? - Doświadczenie. I osobiste predyspozycje. No i szczera pasja, bo bez niej nie da się pracować w sporcie tak specyficznym, jak żużel. Ja kocham tę dyscyplinę całym sercem, żyć bez tego nie mogę. Koncentruję się i skupiam na tym, co ważne, ale to nie znaczy, że jestem sztywniakiem, ciągle marszczę czoło i nie pozwalam sobie na luz. Przeciwnie! Uważam, że luz i poczucie humoru najlepiej pozwalają przetrwać w parku maszyn - dodał.

Jacek Ziółkowski nie ukrywa, że żużel jest szalonym sportem, bo można mieć przygotowanych kilka scenariuszy, a jedna sytuacja sprawia, że wszystko przewraca się do góry nogami. Za przykład padł półfinał PGE Ekstraligi przed dwoma laty, kiedy to Motor Lublin udał się do Torunia, a podczas próby toru upadł Mikkel Michelsen. A takich rozwiązań nikt przed startem meczu nie zakłada.

Ziółkowski opowiedział, że wtedy poprosił o kilka minut samotności. Lublinianie nie wiedzieli, co dokładnie stało się Michelsenowi i czy będzie w stanie im pomóc na Motoarenie. W krótkim czasie trzeba było ustalić wszystko od nowa.

- Wziąłem czysty program i w kilka minut wygenerowałem kilka zupełnie nowych scenariuszy. Pokazałem je Maćkowi i Marcinowi, bo sam nie byłem pewien, czy w tym stresie nie popełniłem głupiego błędu. Zaakceptowali nową strategię i tak odjechaliśmy ten mecz. Chyba była dobra, bo awansowaliśmy do finału, a w nim sięgnęliśmy po pierwszy w historii klubu tytuł mistrzowski - skomentował.

Czytaj także:
1. Wkrótce może zostać jedynym żużlowcem w kraju
2. Co dalej z karierą, która znalazła się na zakręcie?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty