Mniejsze zło - kulisy ugody Atlasu z Nichollsem

Na Paderewskiego w minionym tygodniu czas płynął bardzo szybko. Jeszcze kilka dni temu groźnie potrząsano szabelką, a władze klubu twierdziły, że nie cofną się ani o krok i spokojnie poczekają na decyzję Trybunału PZM. Także dla dobra całego polskiego żużla. Jako przykład i precedens zarazem. Stawka zatem była niebagatelna. Dlaczego ostatecznie "rozeszło się po kościach"?

Scott Nicholls zobaczył, a raczej doniesiono mu o tym, co dzieje się wokół całej sprawy. Wszak na Zachodzie dużo lepiej od nas wiedzą, że media to potęga. Atlas zdecydował się także rozsupłać nieco mieszek z monetami dla zawodnika. To poniekąd, a nawet w całkiem sporym stopniu, zaspokoiło żądania zawodnika. "Hot Scott" długo pióra nie szukał. Nieoficjalnie mówi się, że ze spornej sumy stracił co najwyżej 25-30 proc. Ma prawo sądzić, że w całym sporze to nie on przegrał.

Genezę postępowania żużlowca nietrudno jest nam odtworzyć. Co jednak powiedzieć o stronie wrocławskiej? - Zastanówmy się nad tym jak niektórzy zagraniczni jeźdźcy traktują nasze kluby - apelowała jeszcze niedawno prezes Krystyna Kloc. Wyrok Trybunału PZM miał w zamyśle postawić tamę pewnym zachowaniom żużlowych gladiatorów, które - i tu pełna zgoda - stanowią realne zagrożenie dla kondycji całego naszego żużla. A jednak "za pięć dwunasta" zrezygnowano z konfrontacji. Dlaczego? - To porozumienie, które osiągnęłam ze Scottem Nichollsem to był taki wybór mniejszego zła. Uważałam, że musimy się porozumieć przede wszystkim z tego powodu, żebyśmy spokojnie mogli prowadzić negocjacje i budować nowy skład. W sytuacji gdybyśmy tej licencji nie mieli, byli w sporze i dostali ją za miesiąc czy za dwa, to już nie mielibyśmy kogo kontraktować. Ponieważ zawodników uprawiających żużel, takich "ciekawych" jest niewielu, to skąd mamy ich brać? Dlatego odrzuciłam emocje, jakieś tam ambicje i wybrałam alternatywę, która z punktu widzenia WTS będzie najlepsza - wyjaśniła w wypowiedzi dla SportoweFakty.pl sterniczka wrocławskiego klubu.

Odwołanie WTS-u od decyzji Zespołu ds. Licencji na dniach posłane zostanie do Warszawy. Teraz piłka jest po stronie Zarządu PZM. Prezes Andrzej Witkowski w trakcie sezonu zapowiadał, że pobłażania dla nierzetelnych i spóźnialskich tym razem nie będzie. Kibice jednak wiedzą swoje i nie wyobrażają sobie najwyższej klasy rozgrywkowej bez Wrocławia i Częstochowy. Za trzy dni spóźnienia (Włókniarz), i dziesięć (Atlas) "polecieć" z ligi? To dopiero byłby precedens!

Źródło artykułu: