Mateusz Szczepaniak w ubiegłym sezonie miał zdobywać punkty dla ZOOleszcz GKM-u Grudziądz, ale w trakcie rozgrywek zmienił pracodawcę i trafił do Abramczyk Polonii Bydgoszcz. Jak przyznał w rozmowie z klubową telewizją, jednym z powodów dla których wybrał zespół z 1. Ligi było pewne miejsce składu.
To było spowodowane upadkiem i kontuzją Daniela Jeleniewskiego. Od tamtej pory jego współpraca z Jerzym Kanclerzem układa się wręcz wzorowo. Pytany, jak na przestrzeni lat ocenia kooperację z działaczami, odpowiedział:
- To się zmienia co roku. W ostatnich latach bywało z tym gorzej niż w pierwszych sezonach mojej kariery. Może im większe pieniądze, tym bywa słabiej, ale w ubiegłym sezonie poszło to w dobrą stronę. Wiem, że panu Jurkowi Kanclerzowi mogę ufać i nie chcę tu wychodzić na dziobaka, ale naprawdę tak jest i mówię to szczerze - przyznał żużlowiec.
ZOBACZ WIDEO: Wyjątkowe podejście Jacka Holdera. "Uwielbiam je"
Mateusz Szczepaniak od lat w swoim parku maszyn ma jednostki napędowe przygotowane między innymi przez swojego ojca, Andrzeja Szczepaniaka. Jak ocenia zawodową relację na linii ojciec - syn? - Kilka lat współpracujemy ze sobą, a oprócz tego mamy chłopaków w teamie, którzy pracują przy sprzęcie. Staram się odciążać tatę od pracy, ale on się cały czas garnie i nie chce odpuszczać, bo woli być ze mną. Fajnie, że jest, bo się dogadujemy, a on robi wszystko, abym osiągał dobre wyniki. Dużo mu zawdzięczam, bo dzięki niemu wyszedłem z wielu trudnych momentów - dodał.
Zawodnik opowiedział również o decyzjach, jakie podejmował. Przyznał, że przez całą swoją karierę miewał lepsze, jak i gorsze wybory, ale wszystkie zaprowadziły go do miejsca, w którym jest teraz. - Jestem zadowolonym i szczęśliwym człowiekiem. A to najważniejsze - dodał.
Czytaj także:
1. Te zawody na pewno odbędą się w Świętochłowicach
2. Zawodnik Wilków sprawdził się na tle światowej czołówki