Żużel. Janusz Ślączka o występie Drabika w Lesznie. Tłumaczy też manewry taktyczne

Mateusz Jaśkowiak / Na zdjęciu: Maksym Drabik
Mateusz Jaśkowiak / Na zdjęciu: Maksym Drabik

Trzy starty i zaledwie jeden punkt z bonusem. To dorobek Maksyma Drabika na inaugurację PGE Ekstraligi w Lesznie. W Tauron Włókniarzu zdają sobie sprawę, że bez jego punktów żadnego sukcesu nie będzie.

Maksym Drabik sezon 2024 rozpoczął wybornie, bo od zwycięstwa nad Bartoszem Zmarzlikiem. Z każdym kolejnym startem było jednak coraz gorzej. Zawodnik Tauron Włókniarza nie wychodził najlepiej ze startu, był też wolny na trasie. Optymizmem powiało, kiedy w sparingu w Ostrowie Wielkopolskim zapisał przy swoim nazwisku jedenaście oczek.

W pierwszym meczu PGE Ekstraligi w tym sezonie znów rozczarował. W trzech startach wywalczył zaledwie punkt z bonusem, a jedynym rywalem, którego pokonał był Keynan Rew.

- Ma problem ze sprzętem. Te silniki nie działają, coś ruszyło na sparingu w Ostrowie... Posiada silniki od Ashleya Hollowaya oraz Flemminga Graversena, w większości startuje na tego drugiego, ale coś w tym meczu nie zadziałało i był bardzo wolny. Wiadomo jednak, że musiał jechać. Zrobimy wszystko, aby mu pomóc. Musimy go postawić na nogi, by zdobywał punkty - tłumaczył Janusz Ślączka w magazynie żużlowym stacji Eleven Sports.

ZOBACZ WIDEO: Brutalna opinia o finale Złotego Kasku. Co się stało w Opolu?

Trener Tauron Włókniarza w programie odniósł się także do rezerwy taktycznej, którą zastosował w ósmym wyścigu. Wielu fanów nie mogło zrozumieć sensu wysłania do boju Leona Madsena w miejsce Madsa Hansena, który w tamtym momencie miał na swoim koncie trzy punkty (2,1). W opinii ekspertów i fanów, Madsen powinien był jechać w dziewiątym wyścigu za Drabika.

- Leon był chory, przez dwa dni biegunka i wymioty, a dopiero w piątek po południu zaczął pić wodę. Chciał jechać na próbę toru, ale odpowiedziałem mu, że nie, bo bardzo źle wygląda, a chciałem, aby zachował siły na mecz. Później, kiedy nam nie szło, to pytałem go o rezerwę taktyczną. Odpowiedział, że tak, ale nie bieg po biegu - mówił Ślączka.

- Jeśli Leon mi mówi, że nie da rady bieg po biegu, to znaczy, że źle się czuł. Jeśli ktoś dwa dni nie je, a wymiotuje, to nie jest silny. A trochę trzeba zdrowia mieć, aby jechać wyścig po wyścigu - komentował dalej trener Tauron Włókniarza.

Janusz Ślączka zdawał sobie sprawę, że w perspektywie drugiej fazy meczów miał wyścig z udziałem Maksyma Drabika. Gdyby Tauron Włókniarz tracił mniej niż sześć punktów straty, wtedy jedyną alternatywą dla częstochowianina byliby juniorzy.

- I wówczas Maksym jechałby w dwunastym biegu, kiedy nie pojawiłby się w ósmym. Myśleliśmy, że drugi motocykl zadziała, ale tak się nie stało - analizował Ślączka, dodając, że miał obawy, czy dobre wyniki w biegach od ósmego do dziesiątego przy perspektywie czwartego wyjazdu Drabika na tor nie byłyby zaprzepaszczeniem szansy.

Czytaj także:
1. Dołomisiewicz wrócił do żużla. Związał się z zawodnikiem z PGE Ekstraligi
2. Nowa klasa pojemnościowa stała się faktem

Źródło artykułu: WP SportoweFakty