Żużel. Wielu nie wierzy w efekty współpracy z Hancockiem. Woźniak odpowiada

Greg Hancock od tego sezonu jest osobistym doradcą Szymona Woźniaka i będzie towarzyszył mu nie tylko podczas meczów PGE Ekstraligi, ale także Grand Prix. Wielu kibiców i ekspertów uważa to za ruch marketingowy. Zawodnik przekonuje, że jest inaczej.

Mocna praca tego duetu nad dyspozycją w tegorocznym sezonie rozpoczęła się na długo przed pierwszym wyjazdem na tory w Europie. W styczniu Szymon Woźniak spędził dwa tygodnie w USA, a obaj panowie mieli sporo czasu, by lepiej się poznać i lepiej przygotować do pierwszego wyjazdu na europejskie tory.

- Najpierw ja poleciałem do Kalifornii, a niedawno Greg Hancock przyleciał do Polski, spędził z nami święta, dobrze się bawił i próbował polskich potraw. Taki był właśnie plan, byśmy spędzili ze sobą więcej czasu przed sezonem - tłumaczy Woźniak.

Dobre relacje poza torem mają przełożyć się na dobrą współpracę w parku maszyn. Ambicje są bardzo wysokie, bo Woźniak wierzy, że dzięki wsparciu czterokrotnego mistrza świata jest w stanie sporo zmienić i stać się dużo lepszym zawodnikiem.

ZOBACZ WIDEO: Tai Woffinden przez ponad 10 lat nie odzyskał pełnej sprawności. Teraz to się udało

- W trakcie przygotowań pracowaliśmy nad bardzo wieloma konkretnymi sprawami dotyczącymi podejścia do meczu, reakcji w trakcie zawodów, a także techniki. To było bardzo wiele drobnych elementów, na które Greg zwrócił mi uwagę. Teraz potrzebuję trochę czasu, by nauczyć się tego wszystkiego. Zaznaczam jednak, że nie chodzi o żadne drastyczne zmiany, a jedynie drobne korekty, które jednak mogą się przełożyć na lepsze wyniki - dodaje Woźniak.

W pierwszym meczu PGE Ekstraligi Woźniak kilkukrotnie pokazał, że tak właśnie może być. W pierwszych biegach pokonał m.in. Patryka Dudka i Emila Sajfutdinowa. Ostatecznie mecz zakończył z trzema zwycięstwami i dwoma ostatnimi miejscami. Widać było jednak, że ten sezon może być dla niego jeszcze bardziej udany niż poprzedni.

Na jego pomyśle zatrudnienia Hancocka skorzystać mogą także inni zawodnicy ebut.pl Stali Gorzów. Klub zgodził się opłacać mu część pensji w zamian za rady adresowane do pozostałych żużlowców. Pierwszy mecz pokazał, że wielkie wsparcie może okazać się zbędne, bo cała drużyna spisuje się bardzo dobrze i choć żaden zawodnik nie pojechał doskonale, to i tak gorzowianie nie mieli problemu, by ograć osłabioną drużynę z Torunia.

Czytaj więcej:
Trener Sparty Wrocław zaszkodził swoim zawodnikom
Kołodziejowi zbudują pomnik w Lesznie?

Komentarze (7)
avatar
Tony1
20.04.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Toruń jak Toruń poległ w Gorzowie ale odbiło to na własnych śmieciach.Dopasowanie do toru się kłania. A Szymek małymi kroczkami zmienia się na lepsze. Z Gregiem to dob Czytaj całość
avatar
stgforever
18.04.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A czym to osłabiony był Troluń ???? Najedli sie czego..., biegunke mieli , redaktorzu... nie napisałeś nic 
avatar
Piotr Pulkowski
18.04.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A kim była osłabiona drużyna z Torunia 
avatar
beetle
18.04.2024
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Właśnie te efekty współpracy stali z Hancockiem były widoczne w pierwszym meczu. Hancock nie przyjechał sobie do stali na pierwszy mecz ale był duuużo wcześniej panie redaktorze. 
avatar
Zamknięta w klatce pożądania
18.04.2024
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Jedyne co się zmieniło, to fakt, że nie przewrócił się jeszcze. Choć miał okazję. Ale to tylko kwestia czasu, kiedy znów zacznie się festiwal upadków.