W sobotę w Gorican Bartosz Zmarzlik rozpocznie zmagania o piąty tytuł indywidualnego mistrza świata. Choć jego dominacja nie podlega dyskusji, to okazuje się, że nie utrudnia to planów dotyczących nagłego rozwoju mistrzostw świata. Organizatorzy mają ambitne zamiary.
Władze Warner Bros. Discovery Sports wygrywając przetarg na prawa do organizacji żużlowego cyklu Grand Prix miały zapewne inne wyobrażenie. Ostatecznie w pierwszych dwóch sezonach nie udało się spełnić planów dotyczących ekspansji żużla na inne kontynenty, a i sportowo cykl nie wygląda zbyt dobrze, bo w stawce mistrzostw świata trudno szukać kogoś, kto jest w stanie poważnie zagrozić Bartoszowi Zmarzlikowi.
W tym roku aż cztery z 11 rund zorganizowanych zostanie na polskich stadionach. W pozostałych krajach, z wyjątkiem Cardiff, najlepsi zawodnicy świata będą rywalizować o punkty na niewielkich stadionach. Po raz kolejny nie udało się dogadać z promotorami żużla w Australii i wszystkie rundy odbędą się w Europie.
Okazuje się, że są jednak także pozytywy. Promotorzy Grand Prix są coraz bliżej sprawienia gigantycznej niespodzianki i organizacji jednej z przyszłorocznych rund mistrzostw świata na jednym z największych i najnowocześniejszych obiektów w Europie, stadionie Deutsche Bank Park we Frankfurcie. Tym samym, na którym swoje domowe mecze rozgrywają piłkarze Eintrachtu Frankfurt. Rozmowy z przedstawicielami niemieckiej federacji trwają już od kilkunastu miesięcy i wydaje się, że są tak blisko finalizacji, jak jeszcze nigdy przedtem. Z naszych informacji wynika, że promotorzy GP ustalili już nawet wstępny termin, w którym miałaby się odbyć hitowa runda GP Niemiec.
ZOBACZ WIDEO: Patryk Dudek w lepszej formie niż przed rokiem. "To będzie kolejny temat do rozmów"
Nie jest przypadkiem, że jedną z dzikich kart na tegoroczne zmagania otrzymał Niemiec Kai Huckenbeck. Promotorzy wierzą, że to podtrzyma napływ nowych kibiców do żużla i sprawi, że za rok uda się zapełnić stadion mieszczący 52 tysięcy ludzi. Motosporty cieszą się w Niemczech dużą popularnością, a dobra komunikacja Frankfurtu z resztą Europy może sprawić, że ta runda może stać się obowiązkowym punktem w kalendarzu dla fanów żużla z całego świata. Mowa o naprawdę dużym przedsięwzięciu, którego budżet miałby wynieść nawet 3 mln euro.
To zresztą nie koniec, bo trwają także rozmowy na temat organizacji jednej z rund w... Paryżu. To jednak nieco odleglejszy temat, bo zawody realnie można byłoby tam przeprowadzić najwcześniej w 2026 roku. Władze Eurosportu mają jednak ambicję, by jedną ze swoich koronnych konkurencji ugościć w stolicy Francji, gdzie stacja ma swoją główną siedzibę. W tym przypadku brany pod uwagę jest jeden z mniejszych stadionów.
Wciąż nie zakończono rozmów odnośnie powrotu mistrzostw świata do Australii. W ostatnich latach na poważnie brano pod uwagę aż dziewięć lokalizacji. Organizację zawodów utrudniają gigantyczne koszty logistyczne. Wiadomo jednak, że jeśli zawody miałyby wrócić do Australii, to od razu przeprowadzono by tam dwa turnieje. Aby rozszerzyć żużlową mapę świata rozpoczęto także rozmowy z przedstawicielami żużla w USA. To jednak wciąż odległa perspektywa.
Choć koszty rywalizacji o mistrzostwo wciąż wzrastają, to zawodnicy w tym roku nie dostaną podwyżek. W puli każdego z 11 turniejów będzie 125 tysięcy euro (540 tys. złotych). W trakcie całego sezonu do podziału między zawodników jest więc około sześciu milionów złotych. To stosunkowo niewiele, bo mistrz świata rok temu zgarnął z tego tytułu około 515 tysięcy złotych. Trudno to nawet porównać do PGE Ekstraligi, gdzie czołowi zawodnicy za jeden mecz są w stanie zarobić nawet 130-200 tysięcy złotych. W przypadku zwycięstwa w poszczególnych zawodach Grand Prix premia wynosi 16,5 tys. euro, czyli 70 tysięcy złotych.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Reprezentantka Polski zachorowała na "raka umysłu"
Białoruskie media o meczu Sabalenka - Linette