Żużel. Skandal w Ostrowie. "Działanie sędziego było niezgodne ze sztuką, a Orzeł dał się ograć"

Facebook / Orzeł Łódź / Na zdjęciu: drużyna Orła Łódź w ostrowskim parku maszyn
Facebook / Orzeł Łódź / Na zdjęciu: drużyna Orła Łódź w ostrowskim parku maszyn

Mecz Arged Malesy Ostrów z H. Skrzydlewska Orłem został zakończony po szóstym biegu. Były sędzia Remigiusz Substyk mówi o fatalnych działaniach arbitra i komisarza toru oraz dodaje, że łodzianie dali się ograć.

Rok temu mecz Arged Malesy Ostrów z H.Skrzydlewska Orłem zakończył się skandalem. Teraz mamy powtórkę. Spotkanie przerwano po szóstym wyścigu, bo zaczęło padać. Wtedy na prowadzeniu niespodziewanie znajdowali się łodzianie, którzy wygrywali 20:16. Drużyna Macieja Jądera prezentowała się naprawdę bardzo dobrze i w starciu jednego z pretendentów do awansu z ostatnią drużyną ligi pachniało sensacją.

Od początku meczu nad stadionem wisiały jednak ciemny chmury. W końcu zaczęło mocniej padać. Sędzia zawodów Andrzej Kraskiewicz w porozumieniu z komisarzem Jackiem Krzyżaniakiem podjęli jednak decyzję, że na torze zostaną przeprowadzone prace, by można było kontynuować rywalizację. Później jednak doszło do kolejnego deszczu i mecz został przełożony.

Były arbiter Remigiusz Substyk nie ma wątpliwości, że w Ostrowie zostały popełnione bardzo poważne błędy. - Przede wszystkim trzeba zauważyć, że prace, które zostały przeprowadzone na torze po opadach deszczu, były kompletnie niezgodne ze sztuką - mówi Substyk dla WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: Nowy wygląd Mateusza Cierniaka. Czy to moda wśród żużlowców?

- Jeśli tor jest po opadach lub jakiś opad nadal występuje, to zasadnicza sprawa jest taka, że nie należy go ruszać, a więc nie wolno wjeżdżać na niego ciężkim sprzętem. W ten sposób można tylko pogorszyć jego stan. Dokładnie to wydarzyło się w Ostrowie Wielkopolskim - dodaje.

Jakie prace powinni w takim razie zarządzić sędzia i komisarz? - Pierwszym ruchem jest zawsze wykorzystanie narzędzi ręcznych. Za pomocą szczotek należy zgarnąć zalegającą wodę. Poza tym, gdy nawierzchnia jest stosunkowo twarda, a tak chyba było w Ostrowie, to wystarczy poczekać około 20 minut. Wtedy tor sam wchłonie wilgoć i można jechać zawody bez używania żadnego sprzętu. W Ostrowie złamano zatem wszystkie reguły, bo wjechano ciężkim sprzętem. Tor został naruszony i wilgoć zaczęła wchodzić w niego głębiej. Doszło do pogorszenia stanu nawierzchni - zauważa były sędzia.

Jeszcze w trakcie spotkania Maciej Jąder przed kamerami Canal+ zarzucił gospodarzom, że ci robili wszystko, żeby popsuć tor do reszty. - Nie chcą jechać, bo przegrywają, wiadomo, ja to rozumiem, ale jest też komisarz, który niepotrzebnie rusza ten tor szczotką. Przestało padać, trzeba było poczekać 15 minut, nie ruszać toru - mówił.

Substyk zgadza się wprawdzie z Jąderem, że prace prowadzone na torze były niewłaściwe, ale dodaje, że łodzianie też się nie popisali. - Ostateczne decyzje dotyczące przygotowania toru podejmuje sędzia w porozumieniu z komisarzem. Zapewne po szóstym biegu doszło do jakiegoś spotkania, na którym coś ustalono. Gospodarze nie mogli zrobić samowolki, co sugeruje pan Jąder. Podczas takiego zebrania bardzo istotne jest natomiast zachowanie gości. Maciej Jąder zabrał głos przed kamerami, kiedy prace już trwały. Moje pytanie brzmi: czy kierownik jego drużyny to samo powiedział podczas spotkania z sędzią i komisarzem? Czy protestował przeciwko takim działaniom? - zastanawia się Substyk.

- Nie wiem, czy decyzja była w stu procentach sędziego, czy namówili go do tego gospodarze. Jeśli nawet przyjmiemy, że Mariusz Staszewski nie chciał jechać dalej tego meczu i namówił sędziego na takie działania, to goście dali się po prostu ograć, choć chyba bardziej adekwatne byłoby inne mocniejsze słowo. Zapewniam, że gdybym ja pełnił podczas tego meczu funkcję kierownika drużyny, to wiedziałbym, jak zrobić zadymę w parku maszyn. W ostateczności położyłbym się na torze jak swego czasu Adam Łąbędzki. Najwyżej właściciel klubu zorganizowałby mi piękny pogrzeb - dodaje Substyk.

Były sędzia zaznacza jednak, że Arged Malesie nikt nie udowodni, że nie chciała dokończyć meczu, bo przegrywała. - Jeśli nawet czuli, że mogą przegrać i namówili sędziego do takich prac, to plus dla trenera Mariusza Staszewskiego, bo znaczy, że ma głowę na karku. To by też znaczyło, że w Ostrowie mają dobrego trenera, który wykonał w stu procentach swoje zadanie. Kluczowe jest jednak to, że sędzia z komisarzem powinni wiedzieć, co robić. W Ostrowie mieliśmy proszenie się o katastrofę. To był mecz, w którym Orzeł znowu jechał o życie, a Arged Malesa tydzień wcześniej miała duże pretensje do sędziego o tor. Tymczasem na zawody na tak gorący teren został desygnowany młody i niedoświadczony sędzia. Nie miał też odpowiedniego wsparcia w komisarzu. Skutki wszyscy widzieliśmy - przekonuje Substyk.

Trudno powiedzieć, czy sprawa będzie mieć ciąg dalszy, choć przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego wydaje się bardzo zasadne. Pomijając już kontrowersyjne decyzje sędziego i komisarza, to kolejny raz ktoś urządził sobie kpiny z kibiców, którzy bardzo długo czekali na wznowienie rywalizacji, a ostatecznie zamiast ciekawego ścigania obejrzeli jedynie jeżdżące ciągniki.

- Dla mnie nakładanie kar nie rozwiązuje problemu. Gdyby nikt nie ruszył tego toru, to kilka kolejnych wyścigów byśmy odjechali i mecz byłby zaliczony. Najważniejsze powinno być wyciąganie wniosków, a do tego zapewne nie dojdzie. Usłyszymy, że mecz nie został rozegrany, bo znowu zaczęło padać i na tym sprawa się skończy. Prawda jest jednak trochę inna - podsumowuje Substyk.

Zobacz także:
Pokaz bezradności Wybrzeża

Źródło artykułu: WP SportoweFakty