To on może zostać najdotkliwiej ukarany. Tak poważnych konsekwencji nikt się nie spodziewał

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu od lewej strony: Oskar Paluch i Szymon Woźniak
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu od lewej strony: Oskar Paluch i Szymon Woźniak
zdjęcie autora artykułu

Po walkowerze w meczu Stali z GKM-em coraz częściej mówi się o dotkliwych karach dla samych zawodników, którzy dość wyraźnie mówili o tym, że nie zamierzają jechać w trudnych warunkach torowych. Najbardziej zagrożony jest Szymon Woźniak.

Choć wydaje się to mało prawdopodobne, to część działaczy żużlowej centrali wprost mówi o możliwości zawieszenia zawodników za odmowę startu w meczu PGE Ekstraligi. Takie działania miałyby już na zawsze dać im nauczkę, że to sędzia podejmuje w czasie zawodów najważniejsze decyzje i nie można ich podważać. Zgodnie z tą koncepcją, to właśnie żużlowcy, a nie kluby mogliby ponieść najdotkliwsze konsekwencje wtorkowego skandalu.

Przypomnijmy, że przedstawiciele obu klubów mieli odmówić udziału w meczu i to mimo wyraźnej sugestii sędziego, że uznaje tor za regulaminowy.

Takie zachowanie mogłoby zostać uznane przez KOL za poważne wykroczenie samych zawodników, za które każdy z nich mógłby otrzymać karę zawieszenia na jeden lub więcej meczów oraz wysoką karę finansową. Przedstawiciele organu dyscyplinarnego nie badaliby przy tym faktycznego zaangażowania zawodników w doprowadzenie do obustronnego walkoweru, a każdego oceniliby na podobnych zasadach.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Janowski, Holloway i Cegielski

Okazuje się, że w takiej sytuacji najmocniej mógłby ucierpieć Szymon Woźniak. Słychać bowiem głosy, że w przypadku polskich zawodników ewentualne zawieszenie dotyczyłoby nie tylko rozgrywek PGE Ekstraligi, ale także wszystkich zawodów, w których żużlowcy startują na podstawie licencji międzynarodowej wydanej przez PZM. Jeśli więc Woźniak otrzymałby na przykład 10 dni zawieszenia licencji, to nie mógłby startować nie tylko w rozgrywkach ligowych w Polsce, ale także w Grand Prix i ligach zagranicznych. To wszytko oznaczałoby dla niego olbrzymie straty finansowe, a także utrudniło walkę o pozostanie w cyklu GP na kolejny sezon.

Za jeden mecz w Polsce czołowi zawodnicy otrzymują około 100 tysięcy złotych. Start w Szwecji, czy Grand Prix, to w zależności od wyników od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Tak surowe kary mogłyby dotknąć tylko polskich zawodników, bo tylko w przypadku Polaków, KOL ma możliwość zawieszenia ich licencji. W kontekście obcokrajowców można jedynie dyskutować na temat zawieszenia startów w PGE Ekstralidze. Dysponentem licencji choćby Jasona Doyle'a jest bowiem australijska federacja.

Trzeba jednak od razu zaznaczyć, że taki scenariusz i zawieszenie zawodników wydaje się bardzo mało prawdopodobne. Bardziej możliwe jest zastosowanie kary zawieszenia w zawieszeniu. Wtedy działacze mieliby pewność, że w przypadku podobnych sytuacji w przyszłości, nikt już nie będzie tak aktywnie opierał się decyzji arbitrów. Cel zostałby więc osiągnięty, a jednocześnie nie ryzykowanoby otwartego konfliktu z zawodnikami.

Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej: Co podpisała Stal Gorzów? Mowa o gigantycznej karze Komarnicki jest wściekły. Mówi o arogancji i bucie

Źródło artykułu: WP SportoweFakty