Bartosz Zmarzlik rywalizację w Grand Prix Czech rozpoczął wybornie, bo trzy razy pojawiał się na torze i tyle też razy dojeżdżał do mety na pierwszym miejscu. Pierwsze punkty stracił dopiero w czwartej serii startów, kiedy to przy jego nazwisku pojawiło się jedno oczko. To był jednak chwilowy spadek, bo dwa kolejne biegi mistrz świata znów kończył ze zwycięstwami.
Aż do finału, w którym lepsi okazali się być Martin Vaculik i Fredrik Lindgren. - To drugie pole dzisiaj (czyt. w sobotę - dop. red.) było wyśmienite, ale jakby trzeba się dostosować do tego, co jest. Jestem szczęśliwy, bo ta Praga... Wygrywałem tu dwa razy, ale raczej było średnio. Podium jest jednak podium, więc bardzo się z tego cieszę - powiedział po zawodach w rozmowie z Marceliną Rutkowską-Konikiewicz na antenie Eurosport Player.
Zmarzlik jako drugi wybierał pole startowe w finale i zdecydował się na to miejsce najbliżej bandy. - Lubię żółte, po prostu (śmiech). Z pierwszego pola było trudno wyskoczyć, a czwarte dawało cień nadziei i jakieś pomysły - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Smektała nie owija w bawełnę. Przyznaje, że obecnie sprzęt go niszczy
Mistrz świata, któremu w tym sezonie nie udało się jeszcze wygrać żadnej z rund Grand Prix, przyznał otwarcie, że na ostatni wyścig wieczoru zaryzykował i poszedł va banque. - Nie dość, że czwarte pole, to jeszcze ustawienie na zasadzie próby. Po dwóch kółkach czułem się wolny, nie mogłem dojechać do materiału, szukałem przy krawężniku prędkości, ale jak ktoś idzie po dużej i do krawężnika, to znikome szanse. Dlatego cieszę się z trzeciego miejsca - skomentował.
Żużlowiec pogratulował zwycięstwa Martinowi Vaculikowi, który po raz trzeci z rzędu okazał się najlepszy na praskiej Markecie. - Pojechał świetne zawody, wykorzystał drugie pole i bezapelacyjnie wygrał - zakończył.
Czytaj także:
- Wpadł na dopingu i tłumaczy się. Winnym... ząb mądrości
- Kiedyś jeżdżono na kartofliskach i nikt nie płakał? Zawodnik KS Apatora komentuje