Żużel. Zawodnik na trzy gwiazdki. Czy Fogo Unia Leszno znalazła nieoczywistego bohatera?

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Ben Cook w kasku żółtym
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Ben Cook w kasku żółtym

Wielu kucharzy marzy o zdobyciu trzech gwiazdek w przewodniku Michelina. Żużlowcem z wysokiej (najwyższej?) półki dość niespodziewanie może okazać się Ben Cook. 26-latek przebojem wdarł się do składu Fogo Unii Leszno i może zostać jej bohaterem.

Termin "przewodnik Michelina" jest świetnie znany podróżnikom i kucharzom. Wielu szefów restauracji marzy, aby uzyskać trzy gwiazdki w prestiżowym cyklu. To najwyższa możliwa nota, jaką można w nim otrzymać. Na wysokie oceny po piątkowym debiucie w PGE Ekstralidze zasłużył też Ben Cook. Niewiele brakowało, a Australijczyk "ugotowałby" Krono-Plast Włókniarza Częstochowa.

Historia 26-latka jest niesamowita. Ledwie kilka dni wcześniej został wyciągnięty niczym królik z kapelusza w związku z kontuzjami w szeregach Fogo Unii Leszno. Pomysł, by zajął w składzie miejsce zawodzącego Bartosza Smektały wydawał się równie abstrakcyjny. Jednak nikt o zdrowych zmysłach nie mógł zakładać, że w debiucie Australijczyk otrze się o dwucyfrowy wynik.

Ostatecznie w Częstochowie oglądaliśmy i Smektałę, i Cooka. W bezpośrednim porównaniu lepiej wypadł debiutant, co jest nie lada zaskoczeniem. Może też być wskazówką na kolejne spotkania ligowe, gdy kontuzję wyleczy Janusz Kołodziej. Być może skład Fogo Unii Leszno, wzmocniony Cookiem i ze Smektałą na ławce rezerwowych, okaże się mocniejszy.

ZOBACZ WIDEO: Max Fricke zastąpi Taia Woffindena? Tak na pytanie zareagował Australijczyk

Trudno powiedzieć, czy Cook idealnie dopasował się do toru w Częstochowie, czy jego styl jazdy i sylwetka dobrze współgrają z kątami obiektu przy ul. Olsztyńskiej, czy może miał dzień konia, którego nigdy nie więcej nie powtórzy. Jedno jest pewne. 26-latek z Antypodów na pewno na długo zapamięta piątkowy wieczór.

W tej historii zabrakło jedynie happy endu. "Byki" z Leszna dzielnie walczyły w Częstochowie, ale ostatecznie przegrały 43:47 i zostały z niczym. Nie zdobyły nawet punktu bonusowego, który mógłby być kluczowy w kontekście utrzymania w PGE Ekstralidze. Leszczynianie z trzema "oczkami" wciąż zamykają tabelę. Gdyby w weekend wygrały pod Jasną Górą, wyprzedziłyby jednego z głównych rywali. Z drugiej strony, goście przed meczem, mając świadomość jazdy bez Kołodzieja, taki wynik wzięliby w ciemno.

Obecnie w Lesznie trwa misja pod tytułem "uratować PGE Ekstraligę". Jej finał uzależniony będzie przede wszystkim od wyników spotkań na własnym torze. Piątkowe przetarcie może być kluczowe, bo pokazało sztabowi szkoleniowemu Fogo Unii, że ma alternatywę w składzie.

Czas jednak pokaże, czy Cook był mistrzem jednej potrawy, tzn. toru, czy też będzie w stanie zachwycać kibiców w innych meczach i na pozostałych stadionach PGE Ekstraligi. Kolejny test, być może, już 16 czerwca. Na ten dzień zaplanowano starcie z ebut.pl Stalą Gorzów.

Czytaj także:
- Emil Sajfutdinow zawiedziony decyzją sędziego. "Nie podoba mi się to"
- Groźne upadki zawodników Betard Sparty. Nie pojawili się w biegach nominowanych

Źródło artykułu: WP SportoweFakty