Stoi za sukcesem wielu żużlowców. Ujawnił, ilu dokładnie ma klientów

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Ashley Holloway
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Ashley Holloway
zdjęcie autora artykułu

Choć w kontekście wyników musi się przede wszystkim o formie poszczególnych zawodników i współpracy z mechanikami, to jednak kluczowy wpływ na wyniki w żużlu mają także tunerzy. Od lat o pozycję numeru jeden w swojej branży walczy Ashley Holloway.

Brytyjczyk z roku na rok zyskuje klientów i mocno walczy o to, by przekonać do siebie kluczowych zawodników. Obecnie jest drugim najlepszym tunerem świata, tuż po Ryszardzie Kowalskim. Wśród jego najlepszych klientów są m.in. Janusz Kołodziej, Robert Lambert, Daniel Bewley czy Max Fricke.

- Rodzina Kowalskich wykonuje świetną pracę, ale faktycznie mam wrażenie, że jesteśmy już bardzo blisko nich. Widzę duży postęp u Roberta Lamberta, któremu brakuje jednego bardzo udanego turnieju Grand Prix, by wejść na jeszcze wyższy poziom - przyznaje sam Holloway.

Praca tunera jest jedną z najtrudniejszych w żużlu. Tajemnice każdego warsztatu są pilnie strzeżone, dlatego dostęp do nich mają tylko najbardziej zaufani pracownicy. Ci, którzy przejdą odpowiednie szkolenia mają mnóstwo pracy, bo w sezonie nie ma dnia, by do warsztatu nie przychodziły nowe silniki do serwisu.

ZOBACZ WIDEO: Prezes GKM-u tłumaczy koncepcję na skład. Przyznaje, na kogo klubu nie było stać

Okazuje się, że w warsztacie Ash-Tech praca zaczyna się już o godz. 4.15, bo właśnie wtedy na stanowisku pojawia się Holloway. Oprócz niego nad silnikami pracuje jeszcze trzech pracowników, a dzięki temu są w stanie wykonać 2-3 serwisy dziennie.

Chętnych jest dużo, bo w PGE Ekstralidze z jego sprzętu korzystają jeszcze Piotr Pawlicki, Andrzej Lebiediew, Mikkel Michelsen, Bartosz Smektała, Tai Woffinden, Kevin Małkiewicz. W Metalkas 2. Ekstralidze jego czołowymi klientami są: Brady Kurtz, Aleksandr Łoktajew, Ryan Douglas czy Marcin Nowak. - Na ten sezon przygotowałem dla moich klientów 55 nowych silników, a w trakcie zimy przeprowadziliśmy serwisy 60-70 jednostek napędowych z poprzednich lat. W polskich lig mam około 35 klientów - przyznaje Brytyjczyk mieszkający od lat w Bydgoszczy.

Silniki żużlowe mają niską wytrzymałość, a zaleca się, by serwisować je po trzech meczach. To wszystko sprawia, że tunerzy nie muszą się martwić o brak pracy i niskie zarobki. Koszt pojedynczego serwisu waha się od 5 do 8 tysięcy złotych, a cena silnika to niecałe 30 tysięcy złotych. Przychody najlepszych tunerów liczone są w milionach złotych. Oczywiście dużą część z tych kwot pochłaniają materiały, kosztowne maszyny, czy wynagrodzenia dla pracowników.

Holloway w środowisku słynie od lat z zamiłowania do nowości technicznych i one także sporo go kosztują. W 2021 roku opracował on nowy układ zapłonowy i choć początkowo zrobiło się o tym głośno, to jednak ostatecznie coraz mniej zawodników decyduje się na korzystanie z tego rozwiązania. To jednak wcale nie oznacza, że projekt tyrystorów nie ma szans na powodzenie.  - Jestem przekonany, że wcześniej czy później temat tyrystorów w silnikach żużlowych wróci do mody, bo obecne rozwiązanie bardziej przypomina system z kosiarek, a nie sprzętu wyścigowego. Zresztą Janusz Kołodziej, Robert Lambert czy Brady Kurtz wciąż korzystają z nowego rozwiązania i wychodzi im to na dobre. Nie wszystkim to jednak pasuje, a ja nie mam z tym problemu. Zawsze mówię jednak żużlowcom, że łatwiej jest mi pomóc, gdy widzę wszystko na wykresach - dodaje tuner.

Czytaj więcej: Co za dorobek Vaculika w PGE Ekstralidze To jest wyzwanie dla psychologa. Dokąd zmierza Woffinden?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty