W drugi weekend czerwca Innpro ROW Rybnik udał się do Bydgoszczy i dosyć niespodziewanie poniósł sromotną klęskę, bo przegrał 29:61. Taki wynik na obiekcie przy ulicy Sportowej tylko podrażnił zespół ze Śląska, który tydzień później przeciwko #OrzechowaOsada PSŻ Poznań triumfował 52:38.
- Kolejny raz pokazaliśmy, że u siebie czujemy się naprawdę mocni, a to jest podstawa i punkt wyjściowy na wyjazdy. Cieszymy się z tego, że sobie odbiliśmy tamten wyjazd. Ja też sobie popsułem średnią. Niby się na nią nie patrzy, a jednak jest inaczej. Staram się teraz odbić, bo za cel sobie obrałem, aby ta dwójka z przodu była - powiedział po meczu Jakub Jamróg w rozmowie z mediami klubowymi.
I choć Innpro ROW Rybnik był zdecydowanym faworytem tej potyczki, to rywal wcale nie wywiesił białej flagi i wysoko zawiesił poprzeczkę. - Spodziewaliśmy się tego, bo jeżdżę na żużlu prawie 20 lat i podobną sytuację mieliśmy w Szwecji. Przyjechała drużyna, która nie wygrała meczu i nas "zlała". Bardzo często te mecze z teoretycznie słabszymi zespołami są dużo trudniejsze niż z faworytami - dodał tarnowianin.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Cook, Kvech, Baron i Majewski gośćmi Puki
Drużyna z Rybnika jest liderem rozgrywek Metalkas 2. Ekstraligi z bilansem: 6 zwycięstw i 1 porażka. Zawodnicy jednak na razie nie wybiegają w przyszłość. - Myślę o tym, aby wywalczyć awans do PGE Ekstraligi na torze. Wtedy na pewno przyjdzie czas na myślenie i rozmowy - zakończył Jamróg, który obecnie zajmuje dziesiąte miejsce w ligowych statystykach.
32-latek w siedmiu spotkaniach wywalczył 70 punktów i 7 bonusów, co przy liczbie 37 wyścigów daje mu średnią biegową 2,081. To drugi wynik z Innpro ROW-ie.
Czytaj także:
- Przysłał zwolnienie i... pojechał na zawody. Spotkała go kara
- Kuriozalne wykluczenie w PGE Ekstralidze