Do zdarzenia doszło w dziesiątym wyścigu. W nim duet Przemysław Pawlicki - Rasmus Jensen prowadził początkowo 5:1 nad Leonem Madsenem i Szymonem Ludwiczakiem. Duńczyk jednak nie zamierzał oddawać zwycięstwa tak łatwo i zdołał wyprzedzić leszczynianina, a następnie rzucił się w pogoń za swoim rodakiem. Tymczasem chwilę później sędzia Arkadiusz Kalwasiński zdecydował się... przerwać wyścig.
Komentatorzy stacji Eleven Sports, jak i kibice oglądający zmagania w Zielonej Górze wpadli w lekką konsternację. Nikt nie upadł, a sędzia podjął decyzję o zapaleniu czerwonego światła. Jak się okazało, spowodowane to było faktem, że z motocykla Przemysława Pawlickiego odpadła jedna z osłon.
Arbiter uznał, że skoro była to część sprzętu starszego z braci Pawlickich, to 32-latek został wykluczony z powtórki jako sprawca przerwania biegu. - Wiem, że jest coś w regulaminie, że jeśli coś odpadnie, to w kwestii osób funkcyjnych należy decyzja, czy to zbiorą. I to też można na różne sposoby interpretować. Jeżeli teraz prowadziłby Włókniarz 5:1 i pan wirażowy nie ściąga na przykład laczka albo innego ekwipunku? To też taki kontrowersyjny przepis. Czy mogłaby zrobić komuś krzywdę? Trudno powiedzieć, ale bezpieczeństwo w pierwszej kolejności - przyznał w studiu były żużlowiec, a obecnie członek teamu Oliviera Buszkiewicza - Adrian Gomólski.
W powtórce Leon Madsen pokonał Rasmusa Jensena, a Krono-Plast Włókniarz triumfował w tym wyścigu 4:2.
Czytaj także:
- Z Cowry do najlepszej ligi świata
- Transfer Cellfast Wilków nie był wcale taki oczywisty
ZOBACZ WIDEO: Duże zmiany w teamie Maxa Fricke'a. Żużlowiec opowiedział o szczegółach