Choć Polacy kochają żużel, zdecydowanie większa grupa osób w naszym kraju interesuje się piłką nożną czy siatkówką. Oczywiście: nazwisko Bartosza Zmarzlika czy kiedyś Tomasza Golloba znają także ci, których speedway nie ciekawi, niemniej liczbowo sympatyków czarnego sportu nie ma co porównywać do tych pochłoniętych choćby futbolem.
Ci, którzy co weekend oglądają zmagania najlepszej żużlowej ligi świata - polskiej PGE Ekstraligi - zapewne świetnie orientują się w nazwiskach czołowych zawodników. A do tego grona bez dwóch zdań należy Daniel Bewley, gwiazdor związany obecnie kontraktem z Betard Spartą Wrocław.
Klub ze stolicy Dolnego Śląska płaci mu kolosalne pieniądze. Nieoficjalnie - bo oficjalne stawki są objęte tajemnicą kontraktową - 8 tys. zł za każdy punkt. Dla niezorientowanych: w każdym wyścigu żużlowiec zdobywa maksymalnie 3 punkty (za wygraną). Jeśli dojdzie do mety jako drugi - 2 punkty, trzeci - 1 punkt, ostatni - zero.
ZOBACZ WIDEO: Ostre opinie Mirosława Jabłońskiego. Były szef o jego zachowaniu
A że Bewley należy do grona zawodników, którzy zdecydowanie częściej dojeżdżają na kreskę na pierwszej lub drugiej pozycji (na ten moment ma bilans 14 wygranych, 18 drugich miejsc, 7 trzecich i 4 czwartych), przekłada się to na potężne wynagrodzenie co mecz.
W tym roku Bewley zdobywa średnio 10,6 punktu na każde spotkanie. Szybka matematyka i wychodzi nam dniówka na poziomie... 85 tys. zł. A że zawody żużlowe trwają ok. 2 godzin można powiedzieć, że stawka godzinowa Bewleya to 42,5 tys. zł. Kosmos.
Trzeba jednak podkreślić, że zawodnicy poświęcają ogromne środki finansowe na sprzęt, który jest piekielnie drogi. Przykład: warta kilkaset złotych opona wystarcza im na dwa wyścigi. Koszty są więc bardzo duże, co musi przekładać się też na zarobki najlepszych żużlowców świata.
25-letni Bewley dzięki pracy w Polsce już jest milionerem. A przed nim jeszcze wiele lat kariery na najwyższym poziomie. Niektórzy wróżą mu nawet, że pewnego dnia zostanie mistrzem świata.