Żużel. Bartosz Zmarzlik nie miał wątpliwości. "Jazda parą była niemożliwa"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik
Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik
zdjęcie autora artykułu

Bartosz Zmarzlik po spotkaniu ebut.pl Stali z Orlen Oil Motorem wytłumaczył, dlaczego nie pojechał parowo z Bartoszem Bańborem. Szymon Woźniak za to skomentował swoją współpracę z Gregiem Hancockiem i to, dlaczego nie ma poprawy jego wyników.

ebut.pl Stal Gorzów nie miała praktycznie żadnych szans w starciu z Orlen Oil Motorem Lublin, który ostatecznie tryumfował 56:34. Jedną z atrakcji spotkania była rywalizacja pomiędzy Bartoszem Zmarzlikiem i Szymonem Woźniakiem w 13. biegu.

W nim po zwolnieniu taśmy na czele był ten drugi. Pozostali wyjechali wspólnie bardzo szeroko pod bandę. Następnie trwała zaciekła walka całej czwórki. Czterokrotny indywidualny mistrz świata w końcu wyprzedził miejscowego zawodnika na trzecim okrążeniu. To samo szybko zrobił Fredrik Lindgren z Andersem Thomsenem. Szwed na wjeździe w ostatnie okrążenie po zewnętrznej uporał się jeszcze z Woźniakiem, który spadł potem za plecy Duńczyka.

- Starałem się, ale w starciu z Bartkiem, albo jedziesz o wszystko, albo nie przywozisz do mety niczego. Niestety w moim przypadku sprawdziła się ta druga opcja. Podjęliśmy ryzykowną decyzję z ustawieniami. Rzeczywiście na starcie się to spisało dobrze, ale na dystansie czułem, że naciągam mocno strunę. Bartek trochę mi pomógł, a ona eksplodowała i po prostu mój motocykl przestał jechać w najmniej odpowiednim momencie - powiedział w pomeczowej mix zonie 31-latek na antenie Canal+ Sport.

ZOBACZ WIDEO: Emil Sajfutdinow szczerze o juniorach KS Apatora. W ten sposób próbuje im pomóc

- Faktycznie miałem bardzo dobrze doregulowany motocykl na trasę. Po prostu wyczekiwałem, którą linią podążać i żeby uspokoić jazdę, ponieważ w pierwszych wyścigach lepiej jechał ten, który to robił mniej chaotycznie. Nie do końca można było się napędzać w tych łukach, gdyż traciłeś dobrą ścieżkę - opisywał za to Zmarzlik.

29-latek skomentował też swój bieg z Bartoszem Bańborem. Przypomnijmy, że ten w siódmej gonitwie nie dał się zamknąć Woźniakowi i jeszcze go zablokował na wyjeździe z pierwszego łuku pod bandą, robiąc zarazem miejsce dla swojego starszego kolegi z zespołu. Pozostawiony sam sobie junior Motoru jednak ostatecznie dojechał do mety na ostatniej lokacie.

- By móc płynnie jechać przy krawężniku, trzeba było puszczać gaz i wytracać prędkość, a widziałem, że za sobą mam Szymona, który też czekał na błąd. Takie biegi później wielokrotnie kończą się tym, że śmieje się ten, który jechał trzeci. Jestem przekonany, że w niedzielę jazda parą była niemożliwa - podsumował Bartosz Zmarzlik.

Jeszcze po siódmej gonitwie na tablicy wyników wyświetlał się rezultat 17:25. W kolejnej serii lublinianie jednakże zwyciężyli aż 14:4 i tak naprawdę wyjaśnili kwestię dwóch punktów. Zdaniem Woźniaka wylano na tor za wiele wody. Gorzowska drużyna za to ustawiła zbyt dużo mocy w motocyklach, co nie pozwoliło na skuteczną walkę z przeciwnikami. Odniósł się on także do współpracy z Gregiem Hancockiem.

- Jeżeli ktoś myślał, że Amerykanin przyjdzie do mojego teamu i zacznę jeździć, jak po dotknięciu zaczarowaną różdżką, to się pewnie pomylił. To są po prostu lata trudnej pracy. Absolutnie nie żałuję swojej decyzji. Wiem, że to, czego się nauczyłem, będzie procentowało do końca mojej kariery - przekonywał żużlowiec Stali.

Czytaj także: - To może być jeden z hitów transferowych - Polski klub będzie zmuszony przenieść się do innego miasta!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty