Fogo Unia Leszno była w fatalnej sytuacji. Kontuzje trzech zawodników (Janusza Kołodzieja, Andrzeja Lebiediewa i Damiana Ratajczaka), ostatnie miejsce w tabeli i słaba postawa choćby Bartosza Smektały, który być może w następnych tygodniach będzie musiał drżeć o miejsce w składzie. Wydawało się, że już nic nie uratuje "Byków" i tak bardzo zasłużony klub w ostatnich latach wyląduje w Metalkas 2. Ekstralidze. Z odsieczą przyszedł jednak "mały wielki człowiek", który do tej pory nie miał styczności z polskimi torami.
Ben Cook został ściągnięty awaryjnie. Sytuacja była tak katastrofalna, że zarząd Fogo Unii był pod ścianą i ściągnął dobrze spisującego się Australijczyka w Premiership, w której pokonuje najlepszych na świecie w barwach Belle Vue Aces. To jak poradzi sobie jednak w Polsce, było wielką zagadkę. Zwłaszcza że wsiadł od razu na wysokiego konia w PGE Ekstralidze. Mało kto jednak spodziewał się, że Cook jest w stanie uratować dla Leszna najlepszą ligę świata. Po pierwszych meczach można powiedzieć, że ten ruch był strzałem w dziesiątkę.
- Cooka obserwowaliśmy już wcześniej, jak złapaliśmy dużo kontuzji. To była decyzja podjęta w chwilę. Zobaczyliśmy go na filmach i zdecydowaliśmy się go zakontraktować. Myślę, że był to strzał w dziesiątkę, bo widać, że Ben myśli na torze. Wsparliśmy go trochę sprzętowo. Motocykle złożyliśmy mu w zasadzie w tydzień i tutaj duża zasługa mechanika Damiana Ratajczaka - powiedział dla WP SportoweFakty.pl trener leszczyńskiej drużyny Rafał Okoniewski.
ZOBACZ WIDEO: Ostre opinie Mirosława Jabłońskiego. Były szef o jego zachowaniu
Dostał szansę w trzech spotkaniach i w żadnym nie zawiódł. Mało tego, w dwóch okazał się bohaterem. Po tym, co wyprawiał w Częstochowie, wszyscy przecierali oczy zdumienia. Niewiele zabrakło, żeby zapewnić Fogo Unii punkt bonusowy, co wydawało się niemożliwe przed spotkaniem. A to, co robił na "Smoczyku" z KS Apatorem Toruń nadaje się na niezły scenariusz. Bawił się z najlepszymi. Nieważne kto stawał obok niego pod taśmą, niezależnie od tego, kogo miał przed sobą, jechał tak, że ręce same składały się do oklasków.
Wystartował w piętnastu biegach, z czego w pięciu przywiózł "trójkę". Ben Cook może pochwalić się również wyższą średnią od takich zawodników jak Szymon Woźniak, Bartłomiej Kowalski, czy też Piotr Pawlicki. Rafał Okoniewski w bardzo ciężkim momencie znalazł zawodnika, który w meczu z Apatorem wlał nadzieję na utrzymanie. Niekoniecznie musi być to jedynie wzmocnienie na "chwilę".
Przed Unią i Cookiem wciąż długa droga, by zakończyć ten sezon sukcesem, czyli utrzymaniem. Przed "Bykami" teraz jedno z ważniejszych spotkań z NovyHotel Falubazem Zielona Góra. Wesołe i nieobliczalne stado "Byków" udowodniło, że nawet bez swoich liderów jest groźne. Na spotkanie przy W69 powróci ojciec tego stadka, czyli Janusz Kołodziej. Były uczestnik cyklu GP nie będzie jednak osamotniony, bo "mały wielki" człowiek" również bawi się żużlem i nie boi się walki z najlepszymi oraz walki na nieznanych sobie do tej pory torach.
Czytaj także:
Bracia Pawliccy poza Falubazem? Padło nazwisko nowego zawodnika
Cierpliwość Michelsena się skończyła. Spróbuje radykalnej metody