Żużel. Protasiewicz mówi o rezerwach taktycznych. Tego zawodnika jest mu najbardziej szkoda

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Zawodnicy Falubazu na podwójnym prowadzeniu
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Zawodnicy Falubazu na podwójnym prowadzeniu
zdjęcie autora artykułu

43 punkty wywalczone przez NovyHotel Falubaz Zielona Góra w Grudziądzu pozwoliły im dopisać do ligowej tabeli jedno oczko. W ekipie gości dało się odczuć niedosyt związany z brakiem ugrania pełnej puli.

Ósmy wyścig meczu ZOOleszcz GKM-u Grudziądz z NovyHotel Falubazem Zielona Góra był momentem, w którym goście zdecydowali się na pierwszą rezerwę taktyczną. Od tego momentu takie manewry zostały zastosowane cztery i przyniosły one zespołowi osiem punktów. Była szansa na oczko więcej, ale w jednym z wyścigów na kresce Krzysztof Sadurski dał się wyprzedzić Kevinowi Małkiewiczowi.

- To były trudne decyzje, ale wszystkie rezerwy były w punkt. Z Markiem (Mrozem - dop. red.) możemy być zadowoleni z siebie. Każda rezerwa, która dała zwycięstwo, była dobra i dawała nam cień szansy na to, aby w końcówce powalczyć o coś więcej niż punkt - przyznał po meczu dyrektor Falubazu Piotr Protasiewicz w rozmowie z Falubaz TV.

Spotkanie na obiekcie przy ulicy Hallera miało niejako dwie połowy, o czym zgodnie mówią też uczestnicy tego meczu. W pierwszej (wyścigi 1-7) lepiej radzili sobie gospodarze (26:16), a w drugiej (8-15) górą byli przyjezdni (27:21).

ZOBACZ WIDEO: Ostre opinie Mirosława Jabłońskiego. Były szef o jego zachowaniu

- W pierwszym etapie ewidentnie nasi zawodnicy błądzili, popełniali błędy, a ten tor nie jest prosty do jazdy. Druga część była bardzo udana w ich wykonaniu i niewiele zabrakło, a udałoby się odrobić stratę dziesięciu punktów. Było trochę pecha, bo chociażby mieliśmy defekt Jarka na prowadzeniu. Widocznie tak miało być. Patrząc przez pryzmat przebiegu spotkania, to trzeba się cieszyć z tego punktu - dodał Protasiewicz.

Dyrektor klubu z województwa lubuskiego nie ukrywa, że w zielonogórskim zespole pojawiły się nerwy związane z rezultatem i przebiegiem spotkania. - Wszyscy wiemy, jak to jest, kiedy się przegrywa i to wysoko, ale ważny jest etap końcowy. Najbardziej szkoda mi Janka Kvecha, bo jechał świetne zawody, a pod koniec meczu musieliśmy podjąć decyzję, że rezerwa taktyczna pójdzie za niego. Zrozumiał to jednak, że dobro drużyny jest najważniejsze - zakończył.

Czytaj także: - To może być jeden z hitów transferowych - Polski klub będzie zmuszony przenieść się do innego miasta!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty