Dla gorzowskiego zespołu to była bardzo dotkliwa porażka. Ostatni raz na własnym torze w podobnym stylu przegrali 18 lat temu, kiedy w I lidze uległa drużynie z Ostrowa 33:57.
- Jestem bardzo zaskoczony. Myślałem, że żadna z drużyn nie dojdzie do 50 punktów. Gorzów u siebie jest groźny. Ta pierwsza seria była trudna. Zawodnicy miejscowi wygrywali biegi, ale te ich zwycięstwa dawały tylko remisy. Jak my wygrywaliśmy, to udawało się odskoczyć na 5:1 czy 4:2. Na początku nie wydawało się, że będzie tak dobrze, jak się skończyło. Druga i trzecia seria ustawiły już ten mecz. Potem była spokojna jazda, żeby tylko dojechać, bo tor był trudny - przyznał po spotkaniu Jacek Ziółkowski.
Początek nie był udany dla Fredrika Lindgrena, który jako jedyny z Orlen Oil Motoru Lublin nie zapunktował w pierwszej serii. Potem już tylko raz dał się pokonać rywalowi z ebut.pl Stali Gorzów. - Zawodnik pierwszy raz wyjeżdża na tor, to czasami jest zaskoczony. Nam wydawało się, że nie będzie aż tak przyczepnie, ale pierwsze cztery biegi to zweryfikowały. Najważniejsze, że zawodnicy potrafili wyciągnąć właściwe wnioski. To jest budujące - powiedział menedżer lubelskiej ekipy.
Lublinianie pozostają niepokonani w PGE Ekstralidze, a ich seria trwa już od poprzedniego sezonu. Czy są w stanie obecne rozgrywki zakończyć bez porażki na koncie? - To jest tak trudne, że prawie nieosiągalne. Byłoby fajnie nie przegrać żadnego meczu. Ja jednak powiem inaczej: nigdy nie myślę o ostatnim meczu, a najważniejszy jest ten najbliższy. W tej chwili więc najważniejszym meczem jest ten w Toruniu - zakończył Ziółkowski.
ZOBACZ WIDEO: Ostre opinie Mirosława Jabłońskiego. Były szef o jego zachowaniu
Czytaj także:
Motor nie miał litości dla Stali
Armando Castagna nie ma wątpliwości