Piotr Protasiewicz na żużlowych torach spędził ponad 30 lat. Licencję Ż uzyskał w 1991 roku, a poprzedziło ten wyczyn wiele miesięcy ciężkiej pracy na treningach w roli adepta. Ścigał się do 2022 roku włącznie. Teraz od dwóch lat jest dyrektorem sportowym NovyHotel Falubazu Zielona Góra.
- Szczerze mówiąc, to zapomniałem, jak to było, kiedy się ścigałem, tym bardziej że na brak zajęć nie narzekam, a i stresu nie jest wcale mniej. Jest on na pewno nieco niższy, ale częściej i dłużej. Trochę się tego wszystkiego jeszcze uczę, podpatruję tych, którzy są dłużej w tym gronie, ale odnajduję się - przyznał Protasiewicz w rozmowie z EkstraligaTV.
Protasiewicz nie ukrywa, że widzi jedną, ale konkretną różnicę między rolą zawodnika a działacza. - Żużlowiec ma wąski wycinek. Przyjeżdża, robi swoje - lepiej lub gorzej, wyjeżdża i zapomina. Ja staram się tu z tymi ludźmi ogarnąć to wszystko i poustalać, bo chcę, by zawodnicy mieli komfort w tym, co robią. Wiem, co sam chciałem, więc teraz takie warunki staramy się tworzyć. Będąc żużlowcem przyjeżdża się na pięć, a czasem sześć biegów i to tyle - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Ważą się losy Falubazu. Klub zostanie bez wsparcia miasta?
- Zawodnicy są gwiazdami w klubie, to dla nich przychodzą kibice, także to się zmieniło, że ja nie jestem w tym centrum. Nie przeceniałbym jednak niczego. Ja to tylko próbuję spiąć i a wiele decyzji biorę sam odpowiedzialność - zaznaczył.
W czwartek NovyHotel Falubaz Zielona Góra uda się na zaległe spotkanie do Częstochowy. W niedzielę dowiemy się, czy drużyna zdołała awansować do play-offów, czy musi zadowolić się siódmym miejscem. Matematycznie wciąż jednak może jeszcze też i spaść do Metalkas 2. Ekstraligi.
Czytaj także:
- Będzie zagraniczny junior w PGE Ekstralidze?!
- "Burak i leszcz". Skandaliczny transparent na meczu ligi polskiej