Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Podczas transmisji z finału MIMP w Krośnie zaczął pan mówić bardzo krytycznie o pomyśle wprowadzenia zagranicznego juniora w PGE Ekstralidze. Dlaczego?
Krzysztof Cegielski, ekspert Canal+: Już dawno temu rozmawiałem z władzami PGE Ekstraligi o tej koncepcji. Wcześniej przeanalizowałem go z każdej możliwej strony. Wniosek jest taki, że samo zabranie miejsca młodemu polskiemu zawodnikowi nie ma żadnych plusów. W polskim żużlu mieliśmy w ostatnich latach różne zmiany, ale nigdy nie było pomysłu, który tak radykalnie i negatywnie wpłynie na całą dyscyplinę.
Dlaczego nie ma żadnych plusów?
Zrobiliśmy już naprawdę wiele dla zagranicznych zawodników, także dla juniorów. Inne nacje nie wykonały nawet promila tej pracy. Wszyscy najlepsi żużlowcy startują u nas, są utrzymywani przez polskie kluby, jest pozycja U24, gdzie mogą jechać zagraniczni zawodnicy, jest pozycja rezerwowego pod numerami 8 i 16, a do tego U24 Ekstraliga. Kolejne kroki naprawdę nie są potrzebne.
Musimy pilnować własnego rynku?
Oczywiście. Jeśli dyscyplina ma być mocna, to musi szkolić młodzież i dostarczać kolejnych żużlowców do klubów. Młody zawodnik, który nie będzie miał dostępu do pieniędzy potrzebnych na zakup sprzętu, po prostu przepadnie. A nie będzie miał, jeśli będzie poza pierwszą drużyną. Fajne są nagrody planowane za starty wychowanków, ale proszę mi powiedzieć, kto skorzysta z 16 - letniego żużlowca, bez doświadczenia, który potrzebuje trochę czasu żeby wejść na wysoki poziom, jeśli obok ma już gotowego do jazdy zawodnika z zagranicy ? W ten sposób wielu chłopaków nigdy nie dostanie swojej szansy. Najprostszy przykład to Bartosz Bańbor.
ZOBACZ WIDEO: Stal Gorzów działa na rynku transferowym. Kogo obserwuje prezes klubu?
Dlaczego akurat on?
Czy ktoś dałby mu tak wiele w najlepszym klubie w Polsce, gdyby można było korzystać z zawodnika z zagranicy ? Nie sądzę. W ubiegłym roku jeździłby Mateusz Cierniak i żużlowiec zagraniczny, a teraz Wiktor Przyjemski i zawodnik zagraniczny. A dzięki temu, że Bartosz ma najlepszy sprzęt, najlepszych trenerów, mądrych ludzi obok, kolegów w drużynie najlepszych na świecie, konieczność podejmowania decyzji w najlepszej lidze świata, stał się żużlowcem na bardzo wysokim poziomie. Już doprowadził nas do zdobycia młodzieżowego SoN. Takich przykładów jak Bartosz możemy wymienić wiele.
Nie ma pan czasem wrażenia, że podejmujemy się dziwnego zadania, bo próbujemy w Polsce rozwiązywać problemy, które mają związki w innych krajach?
Robimy to od dawna i w ogóle mi to nie przeszkadza. Jestem świadomy, że musimy wziąć odpowiedzialność za całą dyscyplinę, ale nie możemy przesadzić. Co z tego, że będziemy wprowadzać kolejne regulacje dla zagranicznych zawodników, jeśli Szwedzi, Anglicy czy Duńczycy sami nie będą chcieli sobie pomóc?
A nie chcą?
Robią od wielu lat ruchy, które właśnie doprowadziły żużel w tych krajach do bardzo niskiego poziomu. Jak Szwedzi chcą budować swoich reprezentantów, jeśli ostatnio w drużynie z Motali w meczu ligowym występują: Przemysław Pawlicki, Norbert Krakowiak, Maciej Janowski, Oskar Fajfer, Piotr Pawlicki. Czy znalazł pan jakiegoś Szweda? Czy chcemy odwrotną sytuację u nas? Poza tym na pozycjach rezerwowych zamiast szwedzkich juniorów startują tam tacy żużlowcy jak np. Bartosz Smektała czy Ryan Douglas. Ja bardzo się cieszę, że tak wielu naszych reprezentantów występuje w tej bardzo silnej lidze, ale Szwedzi powinni dbać bardziej o swoich zawodników. Właśnie po to, żebyśmy my nie musieli odpowiadać za wszystko.
Dlaczego powinniśmy zatem nadal stawiać na polskich juniorów?
Inaczej idzie się na stadion, kiedy jadą wychowankowie, kiedy startuje chłopak z danego miasta, chłopak z mojej dzielnicy, a może nawet z tej samej szkoły. Jest to ogromna wartość. Nie mamy aż takiego urodzaju, jeśli chodzi o frekwencję, więc powinniśmy bardzo o to dbać. Odbiór takiego meczu jest zupełnie inny. Jeśli chcemy utrzymać naszą dyscyplinę na wysokim poziomie, to argumentów za tym, że musimy szkolić i uczyć dzieci żużla jest mnóstwo.
Poza żużlowcami, którzy będą tworzyć naszą reprezentację i zdobywać kolejne medale potrzebujemy też zawodników, którzy uzupełniają składy drużyn w niższych ligach.
Zgadza się. Wolę oglądać takich żużlowców jak Robert Chmiel, Lars Skupień, Patryk Wojdyło, Szymon Szlauderbach, Mateusz Dul, Oskar Polis czy Daniel Kaczmarek, którzy jeżdżą w niższych ligach niż zawodników zagranicznych, ponieważ wyżej wymienieni raczej nie należeli do juniorskiej pozycji numer jeden w swoich drużynach. Prawdopodobnie więc zakończyliby kariery, zanim je dobrze zaczęli. Musimy uczyć żużla tych najmłodszych nawet z takiego powodu, aby ci, którym kariery się nie rozwiną, mogli zostać mechanikami, komisarzami, sędziami itp. Bardzo tych osób potrzebujemy.
Dzisiaj przecież jesteśmy potęgą, jeśli chodzi o środowisko mechaników.
Tak i to nie bierze się z niczego. Chłopaki z naszego kraju obsługują właściwie wszystkich najlepszych zawodników świata. Są to najczęściej byli żużlowcy, bo dzięki temu mają odpowiednie umiejętności. Kiedy rodzice z dziećmi będą widzieć, że coraz trudniej marzyć o dostępie do pierwszych drużyn, to po prostu będą wybierać dla siebie inne dyscypliny. Proszę sobie też wyobrazić taki scenariusz, moim zdaniem bardzo realny. W Wielkiej Brytanii, gdzie dosyć dużo się jeździ, są ogromne tradycje, nagle jakaś telewizja podejmuje decyzję, że inwestuje ogromne pieniądze w speedway.
Kluby będą próbować zakontraktować najlepszych zawodników świata. Czy sądzi pan, że ktoś z nich czy też z tych zagranicznych juniorów z naszych klubów zostanie u nas, jeśli tam będą większe pieniądze? Kim my uzupełnimy drużyny, jeśli nie będziemy mieć zawodników? A nie będziemy mieć żużlowców bez dostępu do sprzętu, trenerów i pierwszych drużyn.
W dyskusji o zagranicznym juniorze często pada argument finansowy. Mówi się, że najlepszy obecnie młodzieżowiec otrzymuje milion złotych za podpis pod kontaktem. Nikt nazwiska nie wymienia, ale wiadomo, że chodzi o Wiktora Przyjemskiego.
Gdybyśmy zapytali dziś zagranicznych juniorów, za ile pojadą w Polsce, to pewnie odpowiedzą, że za mniejsze pieniądze. Z tym się zgadzam, ale to bardzo krótkowzroczne. Gdy oni zdobędą już pozycję, to będą cenić się tak samo. Któremuś z nich prezesi i tak zapłacą milion, bo taki już urok prezesów. Po prostu w pogoni za sukcesem i w ucieczce przed porażką wydadzą tyle, ile mają. Poza tym naprawdę denerwuje mnie, że wszyscy uczepili się Wiktora Przyjemskiego i jego zarobków. Przecież mówimy o wyjątkowym żużlowcu w tej kategorii wiekowej. Startuje w najlepszej drużynie i ma tam świetną średnią biegopunktową. A to debiutant w PGE Ekstralidze. Już kilka meczów Motorowi uratował. Regularnie pokonuje seniorów. Niech mi pan powie, którą średnią ma Wiktor Przyjemski w PGE Ekstralidze?
Dwunastą.
No właśnie. I jego zarobki niektórym przeszkadzają, a innych już nie. Przepraszam Mikkela Michelsena, ale posłużę się teraz jego przykładem. Jedzie gorszy sezon, jest w trzeciej dziesiątce PGE Ekstraligi, a na pewno nie zarabia mniej od juniora Motoru. Wiktor wyprzedza ośmiu zawodników obecnego Grand Prix. Nie mam pojęcia, ile zarabia, ale na pewno adekwatnie do swojej pozycji sportowej. Proponowałbym zatem odczepić się już od tego Wiktora i jego zarobków, bo ten przykład pokazuje, że to nietrafiony argument.
Jakie są jeszcze zagrożenia dopuszczenia możliwości startów zagranicznych juniorów?
I tu powiem może o najważniejszej kwestii. Sukces polskiego żużla i polskich lig żużlowych nie zrodził się z niczego. Nie powstał dlatego, że spotkało się kilku panów i stwierdziło, że zrobimy najsilniejszą ligę świata.
To w takim razie dlaczego?
Mieliśmy ku temu bazę, bez której nie ruszylibyśmy ani o krok. Mam na myśli sukcesy naszej reprezentacji. To jest początek rozwoju żużla. Jest to normalne zjawisko w każdej dyscyplinie. Szersze zainteresowanie danym sportem rodzi się dzięki sukcesom kadry. Tak było m.in. z siatkówką czy piłką ręczną. Za sukcesem reprezentacji idą silne ligi, ponieważ wzrasta bardzo zainteresowanie całą dyscypliną. Zaczynają tym żyć media, sponsorzy, a telewizje chcą to pokazywać. W naszym żużlu sufit przebił Tomasz Gollob. Jego sukcesy indywidualne, ale także te osiągane z wieloma kolegami przez wiele lat, zwłaszcza w okresie trenera Marka Cieślaka, podczas pamiętnych finałów Pucharu Świata były absolutnie przełomowe. Tytuł drużyny roku w polskim sporcie, wizyty u Prezydenta RP, premierów, zainteresowanie mediów w końcu w skali całego kraju.
To wszystko wyniosło nas na bardzo wysoki poziom rozpoznawalności i to było kluczem do stworzenia naszych wszystkich profesjonalnych lig. Moim zdaniem absolutnym więc priorytetem jest dbanie o kolejne sukcesy kadry. Juniorskiej oczywiście przede wszystkim, bo bez niej nie będziemy mieli następców Bartosza Zmarzlika, który teraz już troszkę sam na swoich barkach dźwiga dyscyplinę w ogólnym odbiorze. Żeby odnosić sukcesy, musimy wychowywać na szeroką skalę i nie powinniśmy w żaden sposób tego ograniczać. Pod tym względem powinniśmy brać przykład z polskiej siatkówki.
Dlaczego akurat z siatkówki?
Wszyscy widzimy, że odnoszą nieustające sukcesy. Ostatnio porozmawiałem sobie długo z Sebastianem Świderskim, znakomitym kiedyś siatkarzem, a teraz prezesem PZPS. Proszę się nie dziwić, że siatkarze mają takie osiągnięcia. Tam kadra jest zasilana cały czas kolejnymi zawodnikami, ponieważ aż trzech na sześciu siatkarzy na parkiecie w polskiej bardzo silnej lidze to muszą być Polacy. Jeśli dodamy do tego rezerwowych, to okazuje się, że kluby naprawdę muszą stawiać na szkolenie. Kolejni dostają swoje szanse, muszą brać odpowiedzialność na boisku za swoje zadania, co później przekłada się na sukcesy kadry. Paliwo do niej jest więc cały czas dostarczane, a dzięki temu korzystają też ligi.
Tymczasem w żużlu system w naszych rozgrywkach już teraz jest zły, co bardzo ładnie ukazują w ostatnim czasie Wilki Krosno. Startują w meczach w rzeczywistości czwórką zagranicznych zawodników i tylko dwójką Polaków na pozycjach juniorskich. Jeśli więc, biorąc pod uwagę obowiązujące dzisiaj przepisy, damy możliwość wymiany polskiego juniora na zagranicznego, to odjedziemy mecz jednym Polakiem i piątką zagranicznych. Jestem głęboko przekonany i mam ogromną nadzieję, że uda się jeszcze to wszystko przeanalizować i przemyśleć. W omawianym pomyśle widzę prawdziwe zagrożenie dla naszej całej dyscypliny.
Zobacz także:
Prezes ROW-u uderza w sędziów
Texom Stal planuje kolejny transfer