W niedzielę Cellfast Wilki Krosno przegrały w Rybniku 39:51 i tym samym zakończyły udział w rozgrywkach Metalkas 2. Ekstraligi. Choć krośnianie zaprezentowali bojową postawę, to nie zdołali uzyskać awansu choćby jako "lucky loser".
- To jest ciężki moment, kiedy kończymy sezon. To zawsze trudne uczucie, bo to moment podsumowania. Myśli się, co można było zrobić lepiej i jakie wnioski trzeba wyciągnąć na przyszłość. Uważam, że w Rybniku nasza drużyna się postawiła. Jednocześnie sądzę, że mieliśmy dość sporo pecha - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty menedżer i dyrektor Wilków Michał Finfa.
Następnie tłumaczył, na czym polegał pech jego drużyny. - Nie dość, że nie mieliśmy wyjściowego zestawienia, bo jechaliśmy bez Milika i Seiferta-Salka, to jeszcze doszły te defekty. To był trudny mecz z takim pechem. Natomiast uważam, że summa summarum drużyna się postawiła. Zasługiwała na troszeczkę więcej niż te 39 punktów - stwierdził.
- Wiadomo, jaki był wynik meczu w Bydgoszczy, więc musimy pogodzić się z tym faktem i przełknąć gorycz porażki. Odpadamy z rywalizacji. Czas na wyciągnięcie wniosków na przyszłość. Myślę, że gdybyśmy spotkali się w rewanżu w naszym pełnym składzie, to na pewno można byłoby założyć, że moglibyśmy zakręcić się w okolicach remisu i całkowicie inaczej by się to potoczyło. Dziękuję chłopakom za walkę, z podniesioną głową możemy wyjechać ze stadionu - dodawał.
Krótko nawiązał też do wykluczeń Norberta Krakowiaka i Piotra Świercza. - To były wykluczenia, z którymi sportowo się zgadzamy, bo oni byli winni przerwania biegów. Tutaj o pechu mówić nie można, ale te dwa defekty sprawiły, że mamy trzy punkty mniej - byłoby 48:42. Wówczas mielibyśmy zupełnie inny odbiór meczu - podsumował Michał Finfa.
ZOBACZ WIDEO: "Potwierdzam". Tego zawodnika w Fogo Unii na pewno nie będzie
Czytaj także:
> Dwie strony zadowolone z wyniku we Wrocławiu. "Mamy upragnioną czwórkę z przodu"
> Hansen wygrał niemiecki klasyk. Ratajczak najlepszy z Polaków