Żużel. Jeden klub nie potwierdził udziału w przyszłorocznych rozgrywkach. Liga ma problem

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek
zdjęcie autora artykułu

Zawiedzeni mogą się poczuć wszyscy, którzy liczyli na rewolucję w rozgrywkach Krajowej Ligi Żużlowej i to już od 2025 roku. Choć liga jest w fatalnej kondycji, to poważniejsza zmiana jest możliwa jedynie od 2026 roku.

Pytanie ile klubów będzie w stanie doczekać do tego czasu, bo obecnie kondycja finansowa większości z zespołów biorących udział w tych rozgrywkach jest zła lub bardzo zła. Nieoficjalnych informacji o możliwym wycofaniu się z ligowego żużla było w ostatnim czasie tak dużo, że władze GKSŻ na ostatnim spotkaniu zdecydowały się oficjalnie spytać przedstawicieli klubów, ilu z nich zamierza w przyszłym roku zgłosić swój zespół do rozgrywek.

Już wiadomo, że liga może mieć problem. Jednoznaczną odmowną odpowiedź na to pytanie udzieliły władze Unii Tarnów. Przedstawiciele tego ośrodka postawili sprawę jasno - albo awansują do Metalkas 2. Ekstraligi, albo rezygnują z prowadzenia drużyny w tym mieście. Zgodnie z tą deklaracją wydaje się przesądzone, że trzykrotnych mistrzów Polski zabraknie w przyszłym roku w KLŻ.

Przypomnijmy, że tuż przed rozpoczęciem sezonu tarnowianie stracili głównego sponsora Grupę Azoty, a przez to rozpoczynając sezon byli praktycznie zupełnie niewypłacalni. Z czasem zaczęli pojawiać się kolejni sponsorzy, ale do komfortowej sytuacji wciąż jest jeszcze daleko. Nieco optymizmu w Tarnowie wzbudza deklaracja kilku sponsorów, którzy zapewniają, że w razie awansu do 2. Ekstraligi są w stanie pokryć ewentualne straty z tego sezonu. Wciąż jednak nie wiadomo, czy te zapowiedzi faktycznie uda się zrealizować.

ZOBACZ WIDEO: "Potwierdzam". Tego zawodnika w Fogo Unii na pewno nie będzie

Koniec żużla w Tarnowie byłby gigantycznym ciosem nie tylko dla kibiców z tego miasta, ale także całej dyscypliny. Już w tym roku w KLŻ startują jedynie cztery polskie drużyny i dwie zagraniczne. Pojawienie się jakiejkolwiek nowej pozostaje pobożnym życzeniem fanów żużla.

Dobrą wiadomością jest jednak fakt, że pozostałe kluby zadeklarowały pozostanie w lidze. Odetchnąć można zwłaszcza po deklaracji zagranicznych ośrodków, które mają utrudniony awans do wyższej ligi, a ostatnio sporo mówiło się o ich zniechęceniu do jazdy w ramach polskich rozgrywek. Wycofanie się Trans MF Landshut Devils i Optibet Lokomotiv Daugavpils praktycznie przekreśliłoby jakikolwiek dalsze starania i sprawiło, że rozgrywanie ligi na trzecim poziomie w dotychczasowej formule praktycznie straciłoby sens.

Dobre chęci to jedno, ale kluczowe będzie zachowanie ośrodków w trakcie zbliżającej się giełdy transferowej. W ubiegłym roku wielu działaczy dało się ponieść emocjom, zapewniając swoim zawodnikom rekordowe kontrakty. Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie fakt, że dopiero później działacze zorientowali się, że mogą mieć spore problemy z wypełnieniem zobowiązań. Z nieoficjalnych informacji wynika, że praktycznie wszystkie polskie kluby w KLŻ mają problemy z płatnościami.

Na razie jednak nikt nie przedstawił rozwiązania problemu, a podczas ostatniego spotkania, przedstawiciele klubów wymieniali się jedynie swoimi pomysłami na uleczenie żużla na najniższym poziomie rozgrywkowym.

To zresztą nie jedyne problemy, bo obecnie wszystko wskazuje na to, że od przyszłego roku rozgrywki KLŻ nie będą pokazywane w Canal+. Prezesi klubów nie chcą kontynuować umowy, a determinacji brakuje także u nadawcy. Po kilku tłustych latach, dla trzeciego poziomu nastaje trudniejszy okres, a od działaczy zależy, czy rozgrywki odzyskają swój blask.

Czytaj więcej: Horror i wielka radość. Polki w półfinale ME Polka zdobyła medal, ale go nie obroni?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty