Żużel. Kubera otwarcie o problemach Motoru na Motoarenie. "Ja nie narzekam"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Łukasz Forysiak / Na zdjęciu: Dominik Kubera
WP SportoweFakty / Łukasz Forysiak / Na zdjęciu: Dominik Kubera
zdjęcie autora artykułu

KS Apator Toruń triumfował w starciu z Orlen Oil Motorem Lublin (51:39) w pierwszym meczu półfinałowym PGE Ekstraligi. To okazała zaliczka przed rewanżem przy Alejach Zygmuntowskich.

KS Apator Toruń kolejny raz w tym sezonie udowodnił, że jest niesamowicie mocnym zespołem na własnym torze. Orlen Oil Motor Lublin przekonał się o tym po raz drugi, bowiem podobnie, jak w rundzie zasadniczej - tak i tym razem w bezpośrednim pojedynku na Motoarenie, to ekipa Aniołów okazała się lepsza.

- Ciężko było nam się dokleić do toru. Ja nie narzekam, choć szkoda mi ostatniego wyścigu, bo start nie był zły, ale zabrakło końcówki i nie dojechałem do tej szybkiej linii. Owal mocno się zmieniał, staram się na bieżąco robić korekty, ale to szło zmiennie i cały czas brakowało nam wypośrodkowania oraz regularności. Końcówka meczu odjechała nam na maksa i mamy teraz przed sobą najważniejsze spotkanie - mówił po meczu Dominik Kubera w mix zonie na antenie Eleven Sports.

Zgodnie z regulaminem - Orlen Oil Motor musi wywalczyć w rewanżu przynajmniej 51 punktów, by awansować do finału. Ten rezultat minimalnym stosunkiem pozwoli zyskać przepustkę za sprawą lepszej pozycji w rundzie zasadniczej. - Mamy co odrabiać, bo przegraliśmy wysoko. Trzeba się spiąć - dodał Kubera.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Przyjemski, Miśkowiak i Rusiecki

Jednym z ojców sukcesu KS Apatora w tym meczu był Emil Sajfutdinow. Rosjanin z polskim paszportem w pięciu startach wywalczył 13 punktów z bonusem i tylko raz przyjechał za plecami rywala. Jego powrót do składu był ogromnym wzmocnieniem dla drużyny Piotra Barona.

- Najlepsza rehabilitacja, to jest na torze, bo siedzieć w domu i oglądać w telewizji, to ja tego nie chciałem. Fajnie, że drużyna awansowała do półfinału i mogę dalej się ścigać, więc bardzo się cieszę z tego powodu - przyznał żużlowiec.

Sajfutdinow był także bohaterem niesamowitego manewru, kiedy w piętnastym biegu tuż przed nim problemy z opanowaniem motocykla miał Robert Lambert (wideo TUTAJ). - Nie miałem nawet okazji, aby pomyśleć o sercu - śmiał się żużlowiec. - Widziałem, że podnosi Roberta, musiałem wybierać inną ścieżkę i dobrze, że chłopaki z tyłu nie jechali tak blisko. Dobrze, że to się tak skończyło i że wszyscy jechaliśmy dalej - dodał.

Czytaj także: - Maciej Janowski może opuścić Betard Spartę?! - Polak uda się do Australii. Sprawdzi się na tle byłych mistrzów świata

Źródło artykułu: WP SportoweFakty