Co prawda #OrzechowaOsada PSŻ Poznań nie awansowała do finału Metalkas 2. Ekstraligi, ale i tak może zaliczyć ten sezon do udanych. Klub ze stolicy Wielkopolski został rewelacją ligi, sprawiając wiele niespodzianek po drodze. Najpierw w fazie zasadniczej, później w ćwierćfinale z Abramczyk Polonią Bydgoszcz, a na koniec w półfinałowym dwumeczu z Innpro ROW-em Rybnik, który przegrał zaledwie sześcioma punktami.
Po dziesiątym biegu rewanżowego spotkania w Rybniku wydawało się, że sensacja wisi w powietrzu, gdyż to PSŻ wyszło na prowadzenie, a ROW zmagał się ze swoimi problemami. Pojawiła się realna szansa na sprawienie kolejnej niespodzianki i pokonanie faworyta. - Była szansa, było bardzo blisko. Wiadomo, że szkoda tej końcówki, bo czuliśmy, że możemy przejść dalej. Niestety, ale trochę zabrakło. Może w przyszłym roku będzie jeszcze lepiej - skomentował dla WP SportoweFakty.pl Szymon Szlauderbach.
Mimo że poznanianie ostatecznie przegrali 44:46, a w dwumeczu 87:93, to mogli wyjeżdżać z podniesionymi głowami z Rybnika. Podobnie jak Szymon Szlauderbach, który starcie przy Gliwickiej z pewnością zaliczy do udanych. Wychowanek Unii Leszno zdobył jedenaście punktów i dwa bonusy. Od samego początku było widać, że jego motocykle świetnie sobie radzą na rybnickim torze, czego efektem były indywidualne zwycięstwa w dwóch pierwszych startach, gdy nie pozostawił żadnych złudzeń rywalom.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Przyjemski, Miśkowiak i Rusiecki
- Jestem zadowolony z zawodów w Rybniku. Byłoby bardzo dobrze, gdyby były same "trójki", ale to były ciężkie zawody, zresztą jak każde inne. Dopasowaliśmy motocykl, który pozwalał mi robić punkty i ścigać się z innymi. To był klucz do sukcesu. Pod taśmą ustawia się czterech zawodników, którzy wiedzą jak jeździ się na żużlu. Czasami mała pomyłka, zaspanie z przełożeniem decyduje o tym, że już zostaje się z tyłu i nie przyjeżdża się pierwszym. Najważniejsze, że wracamy cali i zdrowi do domów - powiedział po zawodach w Rybniku Szlauderbach.
Ale nie tylko mecz w Rybniku był udany dla 24-latka. Cały sezon w jego wykonaniu był naprawdę solidny, o czym świadczy średnia biegopunktowa 1,584 - najlepsza w karierze na zapleczu PGE Ekstraligi. Było kilka spotkań, które zapamięta na długo, głównie te na wyjazdach. Znów sprawdziła się teoria, że lepiej sobie radzi na obcych torach niż domowych. Na pięć "dwucyfrówek" wykręconych w tej kampanii, cztery wywalczył w delegacjach.
- Był to dobry sezon. Oczywiście, że nie uniknąłem błędów. Trochę więcej od siebie wymagałem, ale cały czas pracuję. To też nie jest takie proste. Czasami też się gubię. Podejmuję błędne decyzje i na pewno wiele takich biegów było, gdzie mogłem zrobić coś inaczej, ale wciąż się rozwijam. - oceniał Szymon Szlauderbach.
Mimo że na początku roku wydawało się, że skład klubu z Poznania pozwoli walczyć jedynie o utrzymanie, to PSŻ pokazało ogromny charakter i wolę walki. Czwarte miejsce wywalczone na koniec to wielki sukces całej drużyny, która w wielu meczach, nawet z faworytami, walczyła jak równy z równym, a najlepszym przykładem tego była faza play-off, gdzie poznanianie pokazali prawdziwy pazur.
- Uważam, że jako cała drużyna zaprezentowaliśmy się bardzo dobrze w tym sezonie. Myślę, że kibice z zadowoleniem i uśmiechem oglądali nasze spotkania. Sprawiliśmy wiele niespodzianek, gdzie eksperci z góry skazywali nas na niepowodzenie, a pokazaliśmy, że czasami nie ma co za dużo mówić, tylko potrzeba trochę pokory - powiedział Szlauderbach w rozmowie z WP SportoweFakty.
#OrzechowaOsada PSŻ Poznań zaczęło już budowę składu na kolejny rok. Jak na razie udało się przedłużyć kontrakty z Ryanem Douglasem, Matiasem Nielsenem i właśnie Szymonem Szlauderbachem. - Dobrze się czuję w Poznaniu. Cieszę się, że tutaj zostaje - dodał.
Czytaj także:
Pedersen odmówił Apatorowi? Piotr Baron zabrał głos
Władysław Komarnicki wściekły po meczu Stali. "Przegraliśmy frajersko"