Żużel. Zmarzlik wierzył w swój zespół. "Mało ludzi dawało nam szansę"

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik przed Emilem Sajfutdinowem
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik przed Emilem Sajfutdinowem

Orlen Oil Motor Lublin zrobił to, czego oczekiwali od niego kibice mistrzów Polski i awansował do finału PGE Ekstraligi. - Kamień z serca - mówił w telewizji Bartosz Zmarzlik.

52 punkty na koncie Orlen Oil Motoru Lublin po trzynastym wyścigu piątkowego spotkania z KS Apatorem Toruń oznaczało, że ekipa prowadzona przez Macieja Kuciapę i Jacka Ziółkowskiego po raz czwarty z rzędu pojedzie w finale Drużynowych Mistrzostw Polski.

- Spadł kamień z serca, bo to nie było łatwe zadanie - mówił Bartosz Zmarzlik na antenie Eleven Sports.

- Mało ludzi dawało nam szansę, ale ja już jakoś na obchodzie toru mówiłem, że chłopaki, będzie lekko. Sami siebie napędzaliśmy, kibicowałem chłopakom, którzy robili świetną robotę, a ja robiłem, co mogłem, trzymałem z tych mniej korzystnych pól, a dwa ostatnie wyścigi, to mogłem się już pościgać - dodał rozmówca Joanny Cedrych.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Bajerski, Jabłoński i Przedpełski

Indywidualny mistrz świata nie ukrywał, że w lubelskim Motorze była ogromna motywacja i już podczas treningów zespół pokazał charakter. - Fajnie, gdy patrzysz na drużynę i wszyscy się uśmiechają. Już na treningu wszystkim zależało - przyznał Zmarzlik.

Mobilizacja była na tyle duża, że część zawodników sprawdzała również jednostki napędowe swoich kolegów. Zmarzlik przyznał, że w czwartek na jego motocyklach akurat nikt nie jeździł, jednakże w przeszłości zdarzały się takie rzeczy.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty