52 punkty na koncie Orlen Oil Motoru Lublin po trzynastym wyścigu piątkowego spotkania z KS Apatorem Toruń oznaczało, że ekipa prowadzona przez Macieja Kuciapę i Jacka Ziółkowskiego po raz czwarty z rzędu pojedzie w finale Drużynowych Mistrzostw Polski.
- Spadł kamień z serca, bo to nie było łatwe zadanie - mówił Bartosz Zmarzlik na antenie Eleven Sports.
- Mało ludzi dawało nam szansę, ale ja już jakoś na obchodzie toru mówiłem, że chłopaki, będzie lekko. Sami siebie napędzaliśmy, kibicowałem chłopakom, którzy robili świetną robotę, a ja robiłem, co mogłem, trzymałem z tych mniej korzystnych pól, a dwa ostatnie wyścigi, to mogłem się już pościgać - dodał rozmówca Joanny Cedrych.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Bajerski, Jabłoński i Przedpełski
Indywidualny mistrz świata nie ukrywał, że w lubelskim Motorze była ogromna motywacja i już podczas treningów zespół pokazał charakter. - Fajnie, gdy patrzysz na drużynę i wszyscy się uśmiechają. Już na treningu wszystkim zależało - przyznał Zmarzlik.
Mobilizacja była na tyle duża, że część zawodników sprawdzała również jednostki napędowe swoich kolegów. Zmarzlik przyznał, że w czwartek na jego motocyklach akurat nikt nie jeździł, jednakże w przeszłości zdarzały się takie rzeczy.