Na razie stan klęski żywiołowej nie obowiązuje na terenie Wrocławia, ale sytuacja w każdej chwili może się zmienić. Sytuacja w tym mieście jest na tyle poważna, że przełożony został poniedziałkowy mecz piłkarski Śląska Wrocław ze Stalą Mielec. Już niedługo podobna decyzja może dotyczyć zaplanowanego na piątek spotkania żużlowego Betard Sparty Wrocław z ebut.pl Stalą Gorzów. W tym przypadku taka decyzja może spowodować większy problem dla władz rozgrywek.
Teoretycznie sezon żużlowy miał się zakończyć w Polsce 29 września. Zwykle właśnie wtedy pogarsza się w naszym kraju pogoda, a częste deszcze i niższe temperatury sprawiają, że rozgrywanie żużlowych konfrontacji w późniejszym terminie jest utrudnione. Ryzyko powodzi we Wrocławiu sprawia jednak, że samo przesunięcie kluczowych meczów sezonu wydaje się w tym momencie dość optymistycznym rozwiązaniem, bo w grę wchodzi odwołanie wszystkich kolejnych spotkań żużlowych we Wrocławiu.
Już w minionym tygodniu - ze względu na opady deszczu - półfinał PGE Ekstraligi we Wrocławiu nie doszedł do skutku. Termin rezerwowy wyznaczono na najbliższy... piątek, a pierwsze spotkanie finałowe miałoby odbyć się już na... niedzielę. Oba mecze w teorii mogą się obyć we Wrocławiu. O odwołanie spotkań apeluje jednak prezydent Wrocławia Jacek Sutryk i to bez względu na decyzje rządu.
Groźba wprowadzenia stanu klęski żywiołowej, a co za tym idzie, zakaz imprez masowych, może jeszcze mocniej utrudnić życie nie tylko kibicom i działaczom tego klubu. Bez rozstrzygnięcia półfinałowej rywalizacji nie uda się bowiem przeprowadzić decydujących meczów o złoty i brązowy medal.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Bajerski, Jabłoński i Przedpełski
Na rywali w walce o medale czekają Orlen Oil Motor Lublin (o złoto) i KS Apator Toruń (o brąz). - Nie chcemy obecnie nawet dyskutować o takich kwestiach, bo najważniejsze jest bezpieczeństwo ludzi i całego regionu. Jesteśmy w stałym kontakcie z władzami miasta i PGE Ekstraligi. Sytuacja powodziowa jest bardzo dynamiczna i niestety zmienia się na niekorzyść - przyznaje rzecznik Sparty Adrian Skubis.
Wiele wskazuje na to, że sądnym dniem dla Wrocławia okaże się środa i to wtedy dowiemy się, czy miasto zdoła uniknąć powodzi. Sytuacja Sparty Wrocław jest nie do pozazdroszczenia, bo około 160 metrów od murów stadionu biegnie jeden z głównych kanałów powodziowych Odry. Istnieje więc poważne zagrożenie zalania stadionu. Jednak już sama groźba zalania może storpedować plany klubu i całe rozgrywki.
- Obecnie mamy przygotowanych kilka wariantów i czekamy na dalszy rozwój wypadków. Być może już we wtorek poznamy odpowiedzi na kilka pytań. Priorytetem jest dla nas bezpieczeństwo kibiców i mieszkańców zagrożonych regionów - komentuje sprawę prezes PGE Ekstraligi Wojciech Stępniewski.
Problem jest jednak spory, bo finałowe mecze zawsze stanowią największy zastrzyk gotówki dla klubów i dość mocno poprawiają ich sytuację finansową. Nie ma się więc co dziwić, że klubom zależy na tym, by odbyły się one w kolejnych weekendach. Z kolei Motor Lublin raczej nie spojrzy łaskawym okiem, gdyby decydujący mecz o mistrzostwie miał rozegrać na wyjeździe (w przypadku zamiany gospodarzy meczów finałowych).
Problemem jest jednak nie tylko wizja powodzi we Wrocławiu, ale choćby mocne podwyższenie się poziomu wód gruntowych. Już nawet taka sytuacja mogłaby wyłączyć z użytku tor żużlowy Sparty Wrocław nawet na kilka tygodni. Wtedy wrocławianie o awans do finału i ewentualny domowy mecz o medal musieliby stoczyć... na wyjeździe.
Problem może zresztą dotyczyć nie tylko meczu z udziałem Sparty, ale także ewentualnego starcia z udziałem Stali Gorzów i Apatora Toruń o trzecie miejsce. Zgodnie z planem w ten weekend miał się odbyć mecz w Toruniu, a za tydzień rewanż w Gorzowie. Jeśli w ten weekend mecz nie dojdzie do skutku, to kolejna szansa na rozegranie go będzie dopiero w kolejnym tygodniu, bo od przyszłego poniedziałku obiekt przejmują władze Grand Prix. O zamianie gospodarzy też trudno mówić, bo gorzowianie chcieliby świętować ewentualny brązowy medal na własnym obiekcie.
Tylko nieco mniejsze obawy są przed rozegraniem piątkowego starcia Innpro ROW-u Rybnik z Abramczyk Polonią Bydgoszcz w Metalkas 2. Ekstralidze. Rybnik na razie nie został objęty stanem klęski żywiołowej, ale w każdej chwili nastroje mogą się zmienić.
Do tego wszystkiego dochodzi strach przed nagłym obniżeniem temperatury w Polsce i ewentualnymi problemami z organizacją kolejnych meczów na innych torach z powodu deszczu. Z kolei już 11 października zaplanowano uroczystą Galę PGE Ekstraligi, na której oficjalnie zostanie podsumowany sezon żużlowy w Polsce. Czasu więc nie ma zbyt dużo.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty