Żużel. Lebiediew musi mieć się na baczności. Taką przewagę jaką ma, raz już roztrwoniono

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Andrzej Lebiediew
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Andrzej Lebiediew

Sześć punktów - tyle przewagi ma Andrzej Lebiediew przed czwartym finałem TAURON SEC. Siedem lat temu też przyjeżdżał na ostatni turniej jako lider i nieco mniejszy zapas obronił. W historii były jednak przypadki, że odrabiano na koniec spore straty.

Dwie najbardziej spektakularne pogonie w ostatnich rundach Indywidualnych Mistrzostw Europy, odkąd organizowane są one w ramach cyklu imprez (czyli od 2012 roku), łączy nazwisko Nickiego Pedersena i polskich lokalizacji. Mowa o sezonach 2013 i 2016, kiedy najpierw słynny Duńczyk pozycję lidera stracił, a potem, po trzech latach, ją odzyskał.

Przed jedenastoma do Rzeszowa trzykrotny indywidualny mistrz świata przyjeżdżał jako pewny niemal kandydat do złota. Ówczesny zawodnik miejscowej Marmy miał pięć punktów zapasu nad mającym słaby sezon Martinem Vaculikiem. Pomagał fakt, że na Podkarpacie nie zawitał Tai Woffinden tracący do Pedersena tylko punkt, lecz mający problemy zdrowotne. Tymczasem fenomenalne zawody odjechał nieuchwytny Słowak. Zdobył komplet 18 punktów i wobec 10 zdobytych przez Duńczyka to on sięgnął po mistrzostwo.

Trzy lata później szturm na pierwszą pozycję przeprowadził już sam Pedersen. Wówczas sytuacja w tabeli była wręcz szalona. Po trzech rundach prowadził Antonio Lindbaeck z dorobkiem 29 punktów. Za nim plasowali się Grigorij Łaguta i Vaclav Milik (po 27), Leon Madsen i Przemysław Pawlicki (po 26), a dopiero na szóstej lokacie duński mistrz ze stratą sześciu do Szweda. I w Rybniku to on otarł się o komplet, dorzucając 17 punktów. Na tyle wywarł presję na rywalach, że cieszył się finalnie ze złotego krążka.

W kolejnych latach jeszcze dwukrotnie wskakiwano z tylnych siedzeń na to najważniejsze. W roku 2019 w Chorzowie cztery "oczka" do Łaguty odrobił Mikkel Michelsen, po czym doszło między nimi do wyścigu dodatkowego o tytuł. Tam Duńczyk pokonał Rosjanina, odnosząc triumf w całym cyklu. Wreszcie przed dwoma laty w Pardubicach punkt do Janusza Kołodzieja nadrobił Madsen, o jeden mijając go w klasyfikacji końcowej.

Andrzej Lebiediew z kolei wie, jak przewagi bronić. Siedem lat temu zwyciężył w SEC, mając po trzech turniejach wypracowane cztery punkty nad Milikiem i sześć nad Łagutą. Na torze w Lublinie sprawy nie pokpił i dzięki temu odniósł największy sukces w karierze. Sukces, który może powtórzyć w sobotni wieczór w Chorzowie.

Przypomnijmy, że reprezentant Łotwy plasuje się sześć punktów przed Madsenem i Kacprem Woryną i siedem przed Piotrem Pawlickim. Jeżeli na Stadionie Śląskim nie zaprzepaści tego, co zrobił w czerwcu, lipcu i sierpniu, odzyska po latach mistrzostwo Starego Kontynentu i zarazem obroni swoje miejsce w cyklu Grand Prix na przyszły rok.

Odrabianie strat do liderów klasyfikacji TAURON SEC w ostatnim turnieju:

SezonTurniejLider (miejsce na koniec)Mistrz (miejsce przed)Różnica przed / po
2022 Pardubice Janusz Kołodziej (2.) Leon Madsen (2.) 1 / 1
2021 Rybnik Piotr Pawlicki (4.) Mikkel Michelsen (2.) 0 / 7
2019 Chorzów Grigorij Łaguta (2.) Mikkel Michelsen (3.) 4 / 0 (dodatek)
2016 Rybnik Antonio Lindbaeck (6.) Nicki Pedersen (6.) 6 / 3
2013 Rzeszów Nicki Pedersen (2.) Martin Vaculik (3.) 5 / 3

ZOBACZ WIDEO: Tajemnicze kulisy odejścia Jabłońskiego z telewizji

Komentarze (0)