Żużel. Spore zawirowania w Stali u schyłku sezonu. Czarne chmury nad klubem

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Jakub Stojanowski
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Jakub Stojanowski

W sezonie 2024 medale PGE Ekstraligi przeszły koło nosa ebut.pl Stali Gorzów. Końcówka rozgrywek, jak i czas zaraz po ich zakończeniu, to niezwykle burzliwy okres dla gorzowskiego klubu, nad którym wiszą czarne chmury.

W tym artykule dowiesz się o:

Podsumowanie sezonu 2024 w wykonaniu ebut.pl Stali Gorzów oczami portalu WP SportoweFakty.

***

KOMENTARZ. W ostatnich kilku sezonach gorzowianie przyzwyczaili swoich kibiców, że w latach parzystych co najmniej jeżdżą w finale. W latach 2014 i 2016 skończyło się to złotymi medalami PGE Ekstraligi. W tym roku nie zdobyli jednak żadnego "krążka" przegrywając wszystkie cztery pojedynki na zakończenie rozgrywek, a więc oba półfinały i spotkania o brąz.

Zabrakło trzeciej armaty. Obok Martina Vaculika i Andersa Thomsena miał nią być Szymon Woźniak. Debiut w roli stałego uczestnika Speedway Grand Prix okazał się dla niego sporym obciążeniem i nie pomogła nawet współpraca z Gregiem Hancockiem. Trzeba jednak też powiedzieć, że również Słowak i Duńczyk miewali słabsze momenty. Wydawało się także, że nieco więcej dadzą Jakub Miśkowiak i Oskar Fajfer. Gorzowski zespół musiał się też borykać z kontuzjami, szczególnie ostatniego z wymienionych, gdy toczyła się już walka o medale.

BOHATER SEZONU. Trudno jednoznacznie wskazać jednego zawodnika. Vaculik dobrze wywiązywał się z roli lidera i kapitana, ale to Anders Thomsen wywoływał najwięcej emocji swoimi szarżami i ciągnięciem wyniku drużyny. Na koniec rozgrywek zajął 9. miejsce w klasyfikacji PGE Ekstraligi ze średnią 2,096, będąc nieznacznie gorszym od Słowaka (2,151 - 7. miejsce).

ZOBACZ WIDEO: Miał jasną deklarację od Krzysztofa Mrozka. "Takimi zapewnieniami byłem karmiony"

Duńczyk nie był jednak aż tak regularny. Podobnie, jak Oskar Paluch, który dopiero w końcówce sezonu zaczął dostawać więcej szans ponad swoje nominalne trzy starty. W trzech biegach potrafił być niepokonany, aby w kolejnych dwóch nie dowozić już punktów

KLUCZOWY MOMENT. Na przełomie całego sezonu ebut.pl Stal Gorzów radziła sobie całkiem nieźle i do play-off awansowała z trzeciego miejsca. Ćwierćfinał pozwalał myśleć pozytywnie, ale w dalszej fazie wszystko posypało się jak domek z kart. Do tego doszły decyzje o zwolnieniu Stanisława Chomskiego po półfinale i ogłoszenie Andrzeja Lebiediewa po przegraniu pierwszego spotkania o brąz, co jednocześnie oznaczało pożegnanie z Woźniakiem.

Cały układ fazy finałowej mógłby być jednak inny, gdyby nie spotkanie 5. kolejki, które właściwie się nie odbyło. Mowa oczywiście o głośnym w środowisku obustronnym walkowerze w starciu z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz.

- Dramat naszego klubu zaczął się od słynnego meczu z GKM-em Grudziądzem. To była farsa w wykonaniu trenera gości Roberta Kościechy, który od początku nie chciał dopuścić do rozegrania tego meczu, bo bał się Stali będącej na fali wznoszącej. Od tego czasu wszystko się posypało. Nasz zarząd stracił zaufanie do sztabu szkoleniowego, który dał się uwieść Robertowi Kościesze w jego irracjonalnych protestach. On uwiódł także naszych zawodników. Ta decyzja wygenerowała 700 tysięcy złotych strat i spowodowała spięcia w naszym klubie. Nawet jeśli decyzja o zwolnieniu Stanisława Chomskiego może wydawać się irracjonalna, to ja jej będę bronił. Po takim blamażu rozjechały się relacje, a nigdy nie byłoby dobrego momentu na rozstanie - mówił w Magazynie PGE Ekstraligi, Władysław Komarnicki.

CYTAT. "Przekazałem zarządowi, że w moim odczuciu, to jest słabe, bo choć, oczywiście, każdy pracodawca może rozwiązać umowę, to forma mnie troszeczkę zaskoczyła. Poczułem się tak, jakby ktoś wbił mi nóż w plecy. Rozmowa odbyła się na zasadzie informacyjnej. Podziękowałem, poprosiłem o dokument na piśmie i nie mieliśmy już więcej, o czym rozmawiać" - tak swoje zwolnienie komentował Stanisław Chomski w Magazynie PGE Ekstraligi na portalu WP SportoweFakty. Zarząd Stali nagle i nieoczekiwanie zwolnił trenera po meczach półfinałowych, w swoich mediach zamieszczając lakoniczny komunikat w tej sprawie.

LICZBA. 29 - tyle lat łącznie w Stali Gorzów jako pierwszy trener spędził Stanisław Chomski. Blisko trzy dekady rozłożone na trzy pobyty w gorzowskim klubie. Zdobył w tym czasie wiele medali Drużynowych Mistrzostw Polski, w tym ten upragniony złoty w sezonie 2016.

Jeszcze przed rozgrywkami w roku 2024 Chomski komunikował, że będzie to dla niego ostatni pracy, ale został namówiony przez gorzowski klub na jeszcze jeden sezon. Tłumaczono to tym, że miał duży udział w budowaniu drużyny na 2025 rok. Po nieudanym półfinale zarząd nie dał się sentymentom i podziękował za współpracę, a były selekcjoner polskiej kadry zapowiedział z kolei, że udaje się na zasłużoną emeryturę. 67-latek cieszył się sporym zainteresowaniem innych klubów po zwolnieniu ze Stali, ale odmówił. O pomoc miał go również prosić Bartosz Zmarzlik.

CO DALEJ? Na ten moment czarne chmury wiszą nad gorzowskim klubem. Zespół audytujący powołany przez urząd miasta sprawdza nieprawidłowości i wykaże, czy rzeczywiście są zaległości wobec zawodników. Do końca października żużlowcy muszą otrzymać swoje wynagrodzenie. W innym wypadku zespół ds. licencji może odmówić Stali Gorzów udziału w przyszłorocznych rozgrywkach. Do poprawy jest także atmosfera i zaufanie kibiców do zarządu, a o to będzie piekielnie trudno. To będzie bardzo pracowita i gorąca zima gorzowskiej ekipy.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty