Tegoroczne wydarzenia podczas meczów Krono-Plast Włókniarza Częstochowa powinny być książkowym przykładem - jak nie powinno być w zespole sportowym. Już w ubiegłym sezonie kamery telewizyjne uchwyciły wiele negatywnych obrazków, jak gęsta była atmosfera w zespole prowadzonym przez Lecha Kędziorę. W tym roku było podobnie. Co więcej - w Toruniu doszło do spięcia teamów Leona Madsena i Mikkela Michelsena.
Nic dziwnego, że temat atmosfery w zespole często był poruszany przy okazji rozmów z przedstawicielami Włókniarza. Czy tej faktycznie nie było wśród Lwów?
- Nie do końca się z tym zgodzę, bo w naszej drużynie, mimo że mieliśmy zlepek indywidualności, bo to można powiedzieć, to nie poczułem nigdy, że jest zła krew między zawodnikami - powiedział Woryna w rozmowie z Radiem Jura.
ZOBACZ WIDEO: Mówi o tym, co wydarzyło się w Stali. "Głupią decyzją wykreowali 700 tys. zł strat"
- Wychodzę z założenia, że nie z każdym trzeba się lubić, pić kawkę, sztucznie się uśmiechać, ale wyjeżdżając na tor, należy współpracować w imię dobra drużyny. I wydawało mi się, że tak to wyglądało. Jeden z meczów pokazał, że gdzieś krew się przelała, były "rękoczyny", ale to też nie świadczy o tym, że między zawodnikami dochodziło do niepotrzebnych dyskusji. Nie zgodzę się z tym, że nie było atmosfery. Nie było jednak na pewno łatwo - skomentował rybniczanin.
Dla Krono-Plast Włókniarza ten sezon był sportową porażką. Zespół miał szansę awansować do play-offów, ale jednocześnie długo widniało nad nim widmo spadku do Metalkas 2. Ekstraligi. - Na pewno nie chcemy powtórzyć tego wyniku. Wydaje mi się, że po prostu źle się ten rok dla nas poukładał, od początku mieliśmy większe lub mniejsze problemy i ciężko jest spiąć w klamrę wnioski. To jest jednak sport i trzeba się z tym liczyć, że nie zawsze dojeżdża się do mety na pierwszym miejscu.