Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: Rozmawiamy po zawodach Pucharu MACEC w Świętochłowicach, w których z dorobkiem jedenastu punktów zająłeś czwartą pozycję. Raczej jest to wynik, który może cię zadowalać, prawda?
Andrij Rozaluk, zawodnik Włókniarza Częstochowa: Zgadza się, to był dobry występ, bo miałem zadowalające wyścigi, choć też zdarzyły się też i te słabsze. Jedyne, na co mogę narzekać to na jazdę, a właściwie, to na jej brak. Naprawdę niewiele w tym roku się ścigałem. Mimo wszystko, takie turnieje pokazują, że nie jestem ostatni i że jeszcze coś potrafię.
Trenowałeś w Świętochłowicach kilka dni przed zawodami. Połapanie kątów i zapoznanie się z nawierzchnią było pomocne w sobotę?
Trzeba pochwalić organizatorów, że udało im się przygotować tor, który pozwalał na przeprowadzenie zawodów. Na treningu ten owal się nieco różnił, bo było chłodniej, padało i ten tor bardziej trzymał. A na zawodach był to prawdziwy tor do jazdy, dla chłopaków, którzy potrafią coś na motocyklu i trzymają gaz. Kto połapał kąty, to połapał się w jeździe. Ten tor pokazuje, jak się prowadzi motocykl i daje dużo do nauki.
ZOBACZ WIDEO: Woźniak o swoim udziale w walkowerze. Stanowcza reakcja zawodnika
Szczególnie ten pierwszy wiraż jest ciekawy, nie możesz wjechać w niego kurczowo, bo lądujesz na bandzie. Trzeba nieco szerzej i nazwijmy to - "nawracać".
Tutaj jest długa prosta i masz dużą prędkość. Ja to porównuję do Częstochowy, a tu masz wiele większą szybkość i ten łuk wyciąga cię pod bandę, więc na wejściu w niego musisz się dobrze ustawić, aby mieć odpowiednią trajektorię, tak jak mówisz, trzeba zawinąć. Pokazuje, kto i co potrafi na motocyklu, jakie ma umiejętności.
Ten sezon jest dla ciebie ostatnim w gronie zawodników do 24. roku życia. Co dalej?
O swojej przyszłości mogę powiedzieć tyle, że mimo słabszego sezonu, to nie składam broni. Mam w sobie zapał i potencjał, by odpalić i będę pracował nad tym, aby polepszyć swoją jazdę i żeby w ten stricte "dorosły" żużel wejść na pełnej. Ciężka praca daje wyniki, więc to też zamierzam, także przy motocyklach, nad sobą, nad mentalnością i chcę zaprosić osoby, sponsorów, działaczy, by dać mi szansę. Ja dam z siebie tysiąc procent.
A że smykałkę do żużla masz, to mówił o tym Sławomir Drabik, kiedy jeszcze pracował w Częstochowie.
Trenerowi Sławkowi mogę wiele zawdzięczać, bo on de facto nauczył mnie podstaw tego sportu od nowa. Kiedy zobaczył mnie pierwszy raz na torze, to mówił mi, że w tym miejscu, to się składa już w łuk, a nie jeździ dalej prostym motocyklem. Szczególnie pierwsze treningi pokazały, że to idzie w dobrą stronę. Bardzo brakuje tej osoby przede wszystkim dla nas, młodych chłopaków, do wskazówek, pomocy.
Żeby zawodnik dobrze jechał, to potrzeba też szybkich motocykli.
Przede wszystkim jak masz dobry sprzęt i ludzi obok siebie, to i wynik będzie lepszy. Sprzęt mam, jaki mam, nie jest on taki dobry, ale chcę wycisnąć z tego tyle, ile się da i pokazać, że warto mi pomóc.
Ty z Krono-Plast Włókniarzem Częstochowa jesteś już związany od kilku sezonów, bo ścigałeś się w Nice Cup, później w U24 Ekstralidze. Jak podsumujesz ten okres spędzony w klubie i czy czujesz niedosyt, że tej jazdy nie było tyle, ile byś oczekiwał?
Pierwszy sezon we Włókniarzu nie był zły, bo miałem sprzęt klubowy i widziałem, że to idzie w dobrym kierunku, bo i było na czym jeździć, ale i trener Sławek z nami jeździł na zawody. Później się to posypało, jak to bywa w sporcie i te moje wyniki z roku na rok były coraz gorsze. Jednak kiedy ktoś mnie zobaczy, to widzi, że pracuję nad sobą, z lepszymi od siebie, by udowadniać, że potrafię jeździć na żużlu. To ciężki sport. Tutaj jak się nie zapracuje na wynik, to nic z nieba nie spadnie.