Władze Bayersystem GKM-u Grudziądz od ponad miesiąca robią wszystko, co tylko możliwe, by przekonać Jakuba Miśkowiaka do transferu do swojego klubu. Choć obecnie to właśnie ich oferta jest najlepsza, to wciąż nie mogą być w stu procentach pewni, że 23-latek w przyszłym sezonie będzie występował akurat w ich barwach.
Oczywiście inne rozwiązanie niż transfer Miśkowiaka do Grudziądza wydaje się mało prawdopodobne, bo to mogłoby się wydarzyć tylko w momencie, gdyby ebut.pl Stali Gorzów w cudowny sposób nie tylko udało się spłacić tegoroczne zaległości wobec zawodników, ale przede wszystkim zapewnić wysoki budżet na kolejny rok.
Choć jeszcze w piątek w mediach społecznościowych Stali Gorzów pojawił się wpis o zakończeniu rozmów z tym zawodnikiem, to już wiadomo, że był to pomysł ludzi, którzy zostali odsunięci od zarządzania klubem. W środę prezes Waldemar Sadowski podał się do dymisji, a część gorzowskiego środowiska wciąż marzy, że możliwe jest odwrócenie fatalnej sytuacji i powrót do negocjacji z Miśkowiakiem. Brak podpisu w Grudziądzu tylko pobudza te marzenia.
ZOBACZ WIDEO: Mówi o tym, co wydarzyło się w Stali. "Głupią decyzją wykreowali 700 tys. zł strat"
Mowa jednak o scenariuszu bardzo optymistycznym, który zakłada błyskawiczną spłatę wszystkich zaległości i chęć odbudowy pełnego zaufania w gorzowskim środowisku sponsorskim i kibicowskim. Wiadomo, że najłatwiej byłoby to zrobić właśnie dysponując najlepszym możliwym składem i znów bijąc się o medal w PGE Ekstralidze. Dziś jednak coś takiego graniczy z cudem.
Sam brak podpisu zawodnika na porozumieniu z GKM-em może zastawiać, bo za chwilę jego sytuacja rynkowa może być nieco słabsza. Ewentualny brak licencji dla Stali oznaczałby zerwanie wszystkich dotychczasowych umów z zawodnikami i sprawił, że wszyscy żużlowcy gorzowskiego klubu znów wrócą na giełdę transferową. Choć negocjacje jeszcze się nie rozpoczęły, to można się spodziewać, że przynajmniej część klubów byłaby zainteresowana pozyskaniem Martina Vaculika, Andersa Thomsena, czy Oskara Palucha.
Żaden z nich nie mógłby jednak liczyć na gigantyczne kontrakty, bo przecież większość klubów podpisała już porozumienia z zawodnikami i trudno byłoby się z nich wykręcić.