Gary Havelock sprawiał wrażenie osoby, która niczego nie musi. Jego podejście do żużla było nietypowe - przede wszystkim chciał czerpać radość z jazdy. Niestety, "zabawa" nabrała negatywnego znaczenia, gdy w 1989 roku zawieszono go za doping po tym, jak dla relaksu palił marihuanę.
- W wieku 16-19 lat byłem "złotym chłopcem", na którym pokładano nadzieje, ale po zawieszeniu ludzie, szczególnie władze brytyjskiego żużla, zaczęli mnie nienawidzić i chcieli wyeliminować z tego sportu. To jednak dało mi siłę i motywację do dalszej walki – wspominał Havelock w rozmowie z Łukaszem Benzem dla programu "This is Speedway" na antenie nSport+.
Historyczny dzień
29 sierpnia 1992 roku we Wrocławiu Havelock wystąpił w swoim pierwszym jednodniowym finale Indywidualnych Mistrzostw Świata. Mimo że sezon przebiegał dla niego pomyślnie, nie był typowany jako faworyt do tytułu. Zignorował jednak te prognozy i zdobył mistrzostwo, kończąc z dorobkiem 14 punktów.
ZOBACZ WIDEO: Był blisko odejścia ze Stali. "Zdawałem sobie sprawę, że to mogę być ja"
Dzień zawodów był upalny, ale po dwóch seriach wyścigów zaczął padać deszcz, co opóźniło zawody o półtorej godziny. Havelock, mając na koncie 5 punktów, po wznowieniu startów nie przegrał już żadnego biegu.
Brytyjczyk wzbudził sensację nie tylko swoją jazdą, ale i wyglądem. - Na finał zamówiłem strój z nowego wówczas materiału – kevlaru, który dzisiaj jest standardem w żużlu. Jest lżejszy niż skóra, a jednocześnie wytrzymały i nie krępuje ruchów - wyjaśniał Havelock w jednym z wywiadów, cytowany przez Grzegorza Drozda.
- Kevlar okazał się za śliski i zsuwałem się z siodełka, więc usztywniliśmy materiał wokół krocza. Na finał przygotowałem coś wyjątkowego - spięte włosy ozdobione kolorowymi koralikami - dodał Havelock.
W 1992 roku Havelock zasilił szeregi polskiej ligi, dołączając do Stali Gorzów. W tamtych czasach obcokrajowcy nie mieli takiego wsparcia, jakie mają dzisiaj.
- Dziś żużlowcy mają wokół siebie zespół, wiele motocykli i silników. Gdy Gary debiutował w 1992 roku, przyjeżdżał sam, bez mechanika. Pamiętam, że kiedy raz odebraliśmy go z lotniska, miał torbę na ramieniu i oponę na szyi - wspominał Jerzy Synowiec, ówczesny prezes Stali Gorzów.
Królewskie powitanie
W debiutanckim sezonie w Polsce Havelock wystąpił tylko w pięciu meczach, ale jedno z nich zapisało się w jego pamięci na zawsze.
- Po zdobyciu przez Havelocka tytułu mistrza świata w Gorzowie odbyły się derby z Morawskim Zielona Góra. Przygotowaliśmy dla niego powitanie godne króla, z tronem ustawionym na pick-upie, koroną i płaszczem. Był oszołomiony, a cały stadion wiwatował - opowiada Synowiec.
- Po meczu poprosił o tron na stałe, więc zamówiliśmy fotel u lokalnego rzeźbiarza, który, jak słyszałem, Gary ma do dziś - dodał Synowiec.
W Stali Gorzów Havelock miał jedne z najlepszych chwil w polskiej lidze. Mimo że potrafił zachwycić w jednym meczu, a w innym zawieść, zawsze traktował żużel z dystansem, ciesząc się każdą jazdą.
Miłość do żużla i ciężkie kontuzje
Po zdobyciu tytułu mistrza świata w 1992 roku, Havelockowi nie udało się powtórzyć tego wyczynu. W 1996 roku wrócił do polskiej ligi i ponownie podpisał kontrakt ze Stalą Gorzów.
Zmiany w podejściu przyniosły efekt, a Havelock zajmował wysokie miejsca w cyklu Grand Prix. Niestety, w trakcie meczu Anglia - Australia w Poole doznał poważnej kontuzji kręgosłupa, co zakończyło jego sezon.
Po wypadku wrócił na tor, ale już bez dawnego zacięcia. Nadal kochał żużel, ale jego forma nie dorównywała poziomowi z lat 1992 czy 1996.
Havelock jeździł w lidze angielskiej nawet po czterdziestce. W 2012 roku miał jednak kolejny poważny upadek, po którym zdiagnozowano u niego 16 złamań i uszkodzenie nerwów w lewym ramieniu. Zakończenie kariery okazało się dla niego wyjątkowo bolesne.
Choć kontuzje nie pozwoliły Havelockowi na zdobycie większej liczby tytułów, i tak na zawsze zapisał się w historii światowego żużla.
- Moja kariera mogła wyglądać lepiej lub gorzej, ale dla mnie była idealna - podsumował swoje osiągnięcia w programie "This is Speedway".