Nagła zmiana regulaminu była dodatkowym ciężarem dla klubów, ale oczywiście nie uzasadnia aż tak dużych problemów ebut.pl Stali Gorzów czy innych ośrodków z zamknięciem budżetu przed procesem licencyjnym.
O co dokładnie chodzi? Okazuje się, że tuż przed początkiem sezonu władze polskiego żużla musiały zmienić przepis w regulaminie dotyczący mniejszych wynagrodzeń zawodników za punkty zdobywane w biegach przegranych 1:5. Wcześniej obowiązywała zasada, że za jeden punkt zdobyty przez zawodnika w takiej sytuacji przysługiwało mu jedynie 25 procent należnego wynagrodzenia. Jeden punkt zamiast przykładowych 10 tysięcy złotych był więc wart w takiej sytuacji 2,5 tysiąca złotych. Chodziło o to, by zawodnicy nie otrzymywali dużych pieniędzy za - nic nie dające - zwycięstwo nad kolegą z drużyny.
Ten przepis musiał jednak zostać zmieniony bez wcześniejszej zapowiedzi tuż przed rozgrywkami ze względu na obawy o zakwestionowanie tego zapisu przez UOKiK i kolejne milionowe kary dla klubów PGE Ekstraligi i Metalkas 2. Ekstraligi.
ZOBACZ WIDEO: Gollob odniósł się do zamieszania z dzikimi kartami. "Nie zawsze wszystko rozumiem"
Mowa co prawda o kosmetycznej zmianie, ale ta korekta okazała się dość bolesna dla większości zespołów. Wyłączając biegi juniorskie, większość klubów zaliczyła około 40 biegów przegranych w stosunku 1:5. To oznacza, że zamiast wydać na nie około 100 tysięcy złotych (przy założeniu, że kwota za punkt to 10 tys. zł), musiały w tym roku wyłożyć pełną stawkę, czyli 400 tysięcy złotych.
Problem w tym, że większość klubów w budżecie nie planuje żadnych losowych wypadków, a na utrzymanie drużyny przeznacza niemal wszystkie prognozowane przychody. W takiej sytuacji dość łatwo o pomyłkę i to bardzo bolesną. W przypadku Stali Gorzów na wynagrodzenia dla zawodników zabrakło w tym sezonie 4,5 mln złotych, ale gigantyczne problemy z dopięciem budżetu miały nawet znacznie stabilniejsze zespoły. Właściciel Apatora Toruń Przemysław Termiński musiał w ostatnim momencie wyłożyć ponad milion złotych, by klub przeszedł proces licencyjny. W takiej sytuacji nawet 300 tysięcy złotych okazuje się być zaskakującym obciążeniem.
Dla klubów złą wiadomością jest fakt, że nie ma szans na powrót do wcześniejszych regulacji, a od tego sezonu porażki 1:5 będą wyceniane dokładnie tak samo jak inne biegi. Kluby z dolnej części tabeli muszą być też przygotowane, że w razie konieczności jazdy w barażach też nie ma co liczyć na obowiązywanie niższych stawek za punkt. W tym przypadku również chodzi o strach przed uwagami ze strony przedstawicieli UOKiK, którzy mogą dopatrzeć się w tym nielegalnych porozumień cenowych na niekorzyść zawodników.
Przypomnijmy, że w 2023 roku Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nałożył na Polski Związek Motorowy i Ekstraligę Żużlową kary odpowiednio 2,9 mln zł i 2,3 mln zł za obniżenie maksymalnych stawek za punkt w okresie pandemii. Takie zachowanie zostało uznane za zmowę cenową, ograniczającą konkurencją na wolnym rynku. Władze polskiego żużla odwołały się od decyzji, a sprawa trafiła do sądu.